Więcej

    Zwycięstwo Łukaszenki

    Trudno powiedzieć, jak zakończą się kryzys migracyjny i towarzyszące mu protesty mieszkańców Dziewieniszek. W chwili, kiedy był pisany felieton, nic nie wskazywało, żeby władzom oraz mieszkańcom udało się opracować jakikolwiek kompromis w sprawie obozu dla nielegalnych migrantów w tej miejscowości.

    Pisałem wcześniej, że nie podzielam obaw mieszkańców przed uchodźcami. Nie podzielam, ale to nie oznacza, że ich nie rozumiem. Strach przed obcym nie jest czymś, co dotyczy tylko mieszkańców rejonu solecznickiego czy ogólnie Litwy. Tak samo było w całej Europie, którą przed kilkoma laty wstrząsnął ogromny kryzys migracyjny. Z pewnością obecna sytuacja jest czymś nowym dla Litwy i wierzę, że rządzący mają duży problem nad jej zapanowaniem. Niemniej jak w każdej ekstremalnej sytuacji bardzo ważny jest jasny przekaz płynący z góry. Niestety, tego zabrakło. W miniony piątek Dziewieniszki odwiedzili wiceminister spraw wewnętrznych Vitalij Dmitrejev, komisarz generalny Renatas Požėla oraz doradca premier ds. bezpieczeństwa Kęstutis Lančinskas. Uczynili to stanowczo za późno, więc słuszne okazały się pytania mieszkańców: dlaczego zaczęliście z nami rozmawiać dopiero, gdy zaczęliśmy protestować? To, że mieszkańcy nie przyjmą nielegalnych migrantów z otwartymi ramionami, było do przewidzenia. Można jednak było nie dopuścić do takiego rozwoju sytuacji.
    Nie wiem, czy faktycznie Dziewieniszki są najlepszym miejscem do stworzenia tymczasowego obozu dla nielegalnych migrantów. Jeśli faktycznie tak jest, to powinien je odwiedzić nie doradca, lecz sama premier Ingrida Šimonytė. I nie w ubiegły piątek, tylko kilka tygodni wcześniej. Dzisiaj można już stwierdzić niemal ze 100 proc. przekonaniem, że kryzys został sztucznie wywołany przez władze w Mińsku. Za przerzutem migrantów stoją służby specjalne Aleksandra Łukaszenki, który mści się na Litwie za jej twarde stanowisko wobec prześladowań na Białorusi. Nie od dzisiaj wiadomo, że Kreml (a Białoruś z każdym dniem staje się coraz bardziej zależna od Rosji) wykorzystuje kartę mniejszości narodowych do dezorganizacji sytuacji w krajach, które uważa za swoich przeciwników. Litwa z pewnością do takich krajów należy. Wydawałoby się, że po 2014 r. politycy musieli zrozumieć, że zapewnienie praw mniejszości narodowych oraz partnerskie traktowanie jest ważnym składnikiem bezpieczeństwa narodowego. Tymczasem Łukaszenka może świętować zwycięstwo.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 31(88) 31/07-06/08/2021