Fakt, że mimo nałożenia sankcji USA wobec firmy Biełaruśkalij Litwa nie przerwała tranzytu nawozów sztucznych przez swe terytorium, spowodował polityczne trzęsienie ziemi. Ministrowie spraw zagranicznych i transportu podali się do dymisji. Politolog Andrzej Pukszto nie sądzi, że sprawa pogrąży koalicję rządzącą.
W miniony czwartek szef litewskiego MSZ Gabrielius Landsbergis oświadczył, że jest gotów podać się do dymisji, ponieważ po wprowadzeniu w środę sankcji USA wobec białoruskiej firmy Biełaruśkalij jej produkty nadal są przewożone litewskimi kolejami do portu w Kłajpedzie. „Rozumiem szkody, jakie zostały wyrządzone dla wizerunku Litwy” — oświadczył szef resortu. Dzień później na ręce premier Ingridy Šimonytė złożył oficjalne podanie o dymisję.
„Widząc sytuację związaną z dalszym transportem białoruskich ładunków przez Litwę po nałożeniu sankcji przez USA i rozumiejąc stawiane przez to wyzwania wizerunkowe przed rządem Republiki Litewskiej pod Pańskim kierownictwem, (…) proszę przyjąć moją rezygnację i zwolnić z zajmowanego stanowiska ministra spraw zagranicznych w najbliższym możliwym czasie” — napisał Landsbergis do szefowej rządu.
O gotowości opuszczenia stanowiska poinformował również minister transportu Marius Skuodis. Dodał, że nie zna okoliczności, w jakich spółka Lietuvos geležinkeliai otrzymała zaliczkę na przyszły tranzyt. Zdaniem ministra, jeśli faktycznie zarząd spółki kolejowej negocjował nowe umowy, to rzeczywiście odpowiedzialność leży po stronie Litwy. Natomiast, jeśli zaliczka wpłynęła z automatu, to wówczas nie widzi problemu, aby Litwa zrezygnowała z tranzytu i zwróciła zaliczkę. „Cały czas komunikowałem, że tranzyt nawozów sztucznych zostanie wstrzymany, ponieważ duże banki oraz uczestnicy rynku finansowego dali jasny przekaz, że przelewów i opłat nie będą przyjmowali” — zaznaczył minister. Resort transportu przygotował też projekt ustawy, który zezwoliłby ominąć tego typu sytuacje. Projekt zakładał, że rząd swym rozporządzeniem określi, jak mają zachowywać się osoby prawne oraz fizyczne, aby sankcje zostały wcielone w życie. Premier Ingrida Šimonytė poinformowała, że jeszcze w tym tygodniu podejmie decyzję, czy przyjmie dymisje ministrów. Przed zamknięciem numeru o żadnej decyzji premier w tej sprawie nie było wiadomo.
Czytaj więcej: Litwa przygotowuje się na przyszłość nawozów Biełaruśkalij
Krytyka opozycji
W ubiegłą środę weszły w życie sankcje Stanów Zjednoczonych względem koncernu potasowego Biełaruśkalij, który jest jednym z największych na świecie dostawców nawozów potasowych. Litwa jednak nie przerwała tranzytu, chociaż obecny rząd niejednokrotnie apelował do partnerów na Zachodzie, w tym również do władz USA, o rozszerzenie sankcji wobec reżimu w Mińsku. Jak poinformował prezes Litewskich Kolei Państwowych Lietuvos geležinkeliai, Mantas Bartuška, białoruska spółka w listopadzie wpłaciła zaliczkę za przewóz swych produktów, chociaż już było wiadomo, że Stany Zjednoczone szykują wprowadzenie kolejnych sankcji. Tranzyt ma potrwać do stycznia 2022 r., a wpłacona kwota wystarczy na opłatę za usługi w grudniu i częściowo w styczniu. Bartuška poinformował, że jeśli strona litewska nie wywiąże się ze swych zobowiązań, to mogą ją czekać setki milionów kary.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, koalicja rządząca spotkała się z ostrą krytyką ze strony opozycji oraz ośrodka prezydenckiego. Prezydent Litwy Gitanas Nausėda oświadczył, że to jest duża porażka wizerunkowa Litwy, ponieważ „deklarując, że trzymamy się polityki zagranicznej opartej na wartościach, nie możemy podać żadnej najmniejszej wątpliwości swym partnerom, że jej się nie trzymamy”. „To, co zostało poczynione, moim zdaniem, niezupełnie odpowiada zasadzie politycznej odpowiedzialności. Kiedy my mówimy, że ministrowie są gotowi podać się do dymisji, to na Zachodzie jest praktyka, że po prostu odchodzą ze stanowiska” — skomentował w ubiegłym tygodniu sytuację prezydent.
Szefowa socjaldemokratów wypowiedziała się w podobnym tonie i zaapelowała o podanie się do dymisji odpowiednich osób. „Powstała wyjątkowa sytuacja. Litwie wyrządzono wielką szkodę wizerunkową. To rozumieją wszyscy mieszkańcy kraju” — oświadczyła Vilija Blinkevičiūtė.
Odpowiedzialność polityczna
Politolog z Uniwersytetu Witolda Wielkiego Andrzej Pukszto sądzi, że premier powinna podjąć stanowcze kroki.
— Wydaje się, że w tej sytuacji takimi krokami jest zdymisjonowanie odpowiednich ministrów i powołanie nowych. Odpowiedzialność polityczną mierzy się właśnie dymisją ministrów. Gdyby tak się stało, to byłby sygnał, że rządzący rozumieją błędy, które zostały popełnione i zostali wskazani winni popełnienia tych błędów. Wydaje się jednak, że premier i prezydent są skłonni zdymisjonować tylko szefów kolei państwowych i portu w Kłajpedzie. To również ma pewien wydźwięk. W tym wypadku nie ma jednej recepty. Idzie gra o to, jak wyborca przyjmie te decyzje. Sądzę, że wyborca oczekuje bardzo wyraźnych znaków, czyli dymisji tych dwóch ministrów — podkreśla politolog.
Teraźniejszą koalicję rządzącą współtworzą trzy partie: Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci, Ruch Liberałów i Partia Wolności. Problem tkwi również w tym, że szef MSZ Gabrielius Landsbergis jest poza tym szefem wiodącej siły politycznej koalicji konserwatystów, a to może wywołać zamieszanie wśród rządzących. Pukszto nie sądzi, że dojdzie do rozpadu koalicji.
— Po pierwsze, liderzy trzech partii koalicyjnych domawiają się ze sobą. Nie ma w koalicji żadnego konfliktu. Po drugie, nie ma alternatywy dla tego rządu. Jest taka sytuacja, że na dzisiaj opozycja jest na tyle rozdrobniona i skłócona między sobą, że nie ma żadnej alternatywy dla ekipy rządzącej. Rząd mniejszościowy też nie wchodzi w rachubę, bo trzy partie rządzące mają jednakowe spojrzenie na sprawy. Również na zaistniałą sytuację. Nie wydaje się, że czeka nas zmiana rządu — dodaje politolog z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.
Czytaj więcej: Landsbergis gotów do dymisji po przedpłacie od Biełaruśkalij dla Litewskich Kolei
Strata, ale nieduża
Andrzej Pukszto zgadza się, że sytuacja z firmą Biełaruśkalij jest wpadką wizerunkową, nie powinna jednak wpłynąć znacząco na wizerunek Litwy na świecie.
— Straciliśmy, ale nieznacznie. Wszystko wskazuje, że ten tranzyt lada dzień zostanie wstrzymany. Gdyby skandal wybuchł miesiąc później, to być może straty byłyby większe. Mechanizm demokratyczny zadziałał. Straciliśmy, ale niezbyt mocno. Wszyscy robią błędy. Nie ma świętych — podsumowuje politolog.
Rocznie litewskimi kolejami grupa transportowa LTG Cargo przewoziła ponad 10 mln ton towarów Biełaruśkalij za około 60 mln euro. Szacuje się, że po wstrzymaniu transportowania produktów Biełaruśkalij Koleje Litewskie stracą około jednej czwartej przewozów, a port w Kłajpedzie około jednej trzeciej. Litwa od sierpnia 2020 r. jest jednym z najzagorzalszych zwolenników wywierania presji wobec Łukaszenki.