Z Dariuszem Żybortem, prezesem Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą rozmawia Ilona Lewandowska.
Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą od lat wielokrotnie alarmował na temat zagrożenia, jakie dla zabytkowych pomników stanowią stare drzewa. Teraz pojawiła się pierwsza, pozytywna odpowiedź ze strony stołecznego samorządu…
Tak, pierwsza dobra wiadomość po dwóch latach wysyłania pism. Bardzo się z tego cieszymy, bo rzeczywiście stan drzew na wileńskich nekropoliach jest bardzo alarmujący. Pismo, które otrzymaliśmy niedawno, jest odpowiedzią na nasz list, wysłany 19 września 2021 r. Napisaliśmy wówczas do Departamentu Ochrony Zabytków Kultury Litwy i Samorządu miasta Wilna. W pierwszej połowie stycznia otrzymaliśmy odpowiedź Wydziału Porządkowania Miasta i Ochrony Środowiska Samorządu, w której czytamy, że „7 grudnia 2021 r. zostało złożone w firmie Ecoservice zamówienie w sprawie uporządkowania drzew na Cmentarzu Bernardyńskim. Firma do 15 stycznia 2022 r. zobowiązuje się ściąć cztery drzewa, wykonać cięcia pielęgnacyjne (sanitarne) w koronach 47 drzew. Prace są w toku. W najbliższym czasie będą wykonane wiązania koron drzew. Podczas prac konserwacyjnych na Cmentarzu na Rossie oceniono stan drzew i awaryjne, uszkodzone drzewa wycięto. Ze względu na fakt, że na Rossie dominują stare i uszkodzone drzewa, przewidziana jest ponowna ocena drzewostanu. W kilku etapach eksperci ochrony środowiska dokonają jego oceny. Zostaną wytypowane drzewa w stanie awaryjnym, drzewa, którym wykona się cięcia sanitarne lub wiązania koron. Po dokonaniu oceny przeprowadzone zostaną prace pielęgnacyjne drzew”. Można powiedzieć, że na taką odpowiedź czekaliśmy od lat, bo wrześniowe pismo nie było oczywiście pierwszym, które kierowaliśmy w tej sprawie. Niestety, w tym czasie nie obyło się bez poważnych szkód, jak choćby te, które wyrządziła wichura w czerwcu ubiegłego roku.
Czytaj więcej: Laureatem tegorocznej nagrody „Semper Fidelis” został Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą
Dlaczego samorząd nie reaguje sprawnie? Przecież projekt rewitalizacji Rossy był realizowany właśnie przez władze miasta?
Samorząd odpowiada nam, że ma w wielu sprawach związane ręce i muszę przyznać, że często rozumiem, że urzędnicy są bezsilni. Wyjaśniają nam, jakie są procedury, nieraz zdarzyło się, że urzędnik zdążył się z nami spotkać osobiście, zanim przyszła odpowiedź na nasze pismo.
Jakich działań oczekujecie więc od władz miasta?
Na pewno nie chcemy, by powycinać wszystkie drzewa, nie jesteśmy wrogami zieleni na cmentarzach, ale trzeba uznać, że Rossa to jest cmentarz, a nie park narodowy czy ścisły rezerwat przyrody, gdzie nie można ingerować. Kilka lat temu wycięto najbardziej zagrażające drzewa, ale opieka nad stanem drzewostanu musi być stała. Oczekujemy, że cyklicznie będzie on poddawany ocenie, będą prowadzone prace sanitarne, usuwane zagrażające konary, a w razie potrzeby, także całe chore drzewa. Takich jest niemało, bo to jest stary cmentarz. Jeśli nie ma zgody na ich wycinkę, muszą zostać w odpowiedni sposób umocnione. Czasem decyzje o pozostawieniu jakiegoś drzewa są zupełnie niezrozumiałe. Jaki ma sens łatanie dziur w pustym pniu blachą? A tak się zdarzało. Nie ukrywam, że chcielibyśmy również bardziej zdecydowanych działań od polskich radnych. Jeśli chodzi o AWPL-ZChR były pojedyncze inicjatywy pani Renaty Cytackiej na rzecz Rossy czy Zbigniewa Maciejewskiego na rzecz Cmentarza Bernardyńskiego, ale polskie nekropolie powinny być sprawą bardziej zauważoną.
Czytaj więcej: Dariusz Żybort – historia jednego sukcesu
Drzewa też mają swoich obrońców…
Mieliśmy taki przypadek na Cmentarzu Bernardyńskim. W ubiegłym roku wycinka drzew została przerwana ze względu na skargi obrońców przyrody. Skarga trafiła do sądu, którego odpowiedzi nadal nie ma, ale prace zostały przerwane. Potem oczywiście przyszła kolejna wichura, której drzewa przeznaczone do wycinki nie wytrzymały, a przy okazji uszkodziły kolejne pomniki. Powstaje oczywiście pytanie, kto ma zapłacić za ich naprawę. Na Cmentarzu Bernardyńskim zniszczonych zostało w ubiegłym roku ok. 20 pomników, na Rossie ok. 30. Szczególnie smutny był dla nas przypadek nagrobka rodziny Romanowiczów. Został on całkowicie zniszczony kilka miesięcy po odnowieniu. Jego renowacja, którą przeprowadził komitet, kosztowała przeszło 8 tys. euro. Naprawą powinien zająć się samorząd, ale doświadczenie pokazuje, że tego rodzaju naprawy nie są realizowane. Już przeszło dwa i pół roku temu konar drzewa zniszczył ogrodzenie Czarnego Anioła i nadal nie jest ono naprawione. Sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Rozmawiałem o tym z prawnikami, z przedstawicielami samorządu i wygląda na to, że jeżeli nie wstąpimy na drogę sądową, nic się nie zmieni. I nie chodzi o złą wolę ludzi, ale często o to, że mają związane ręce poprzez administracyjne czynniki. Muszą powoływać komisję, robić przetargi, projekty, cała sprawa trwa latami. Nie wykluczamy więc, że w końcu będziemy musieli odwołać się do sądu.
Tego rodzaju problemy są bardzo dużym problemem dla SKOnSR, ale dotykają przecież także osoby prywatne. Stare drzewa na cmentarzach zagrażają nie tylko zabytkowym pomnikom, ale również grobom rodzinnym…
To bardzo duży problem niemal na wszystkich wileńskich cmentarzach. Nie tylko na tych najstarszych. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że nikt nie zezwoli na wycinkę zdrowego drzewa. To jest niemożliwe. Można jedynie takie drzewo przycinać, usuwać zagrażające gałęzie. W takich sytuacjach zachęcam, by ludzie zwracali się bezpośrednio do samorządu, bo administracja cmentarza nie może sama rozwiązać problemu. Warto także próbować działać własnymi siłami. Nie tylko duże drzewa niszczą pomniki, ale także rozrastające się krzaki. W zeszłym roku rozpoczęliśmy społeczne akcje wycinki krzaków na Nowej Rossie i w tym roku chcemy je kontynuować. Mamy nadzieję, że nasz apel spotka się z odpowiedzią szerszych grup ludzi i wspólnie uda nam się uchronić przed zachwaszczeniem również ten cmentarz, bo sytuacja wygląda tam o wiele gorzej niż na Starej Rossie.