O niezwykłym wpływie sztucznej inteligencji na sztukę i kulturę opowiada odnosząca sukcesy na tym polu Iwona Tautkutė-Rostecka, wilnianka z urodzenia, warszawianka z wyboru. Wśród koneserów sztuki znana też jako Ivona Tau.
Nowe technologie opanowują naszą globalną wioskę. Dostęp do internetu stał się codziennością, a posiadacze sprzętów nowoczesnej generacji to już ponad połowa ludzkości. Fakty są niezaprzeczalne – internet to podstawa funkcjonowania świata. W sieci można coraz więcej. Nowoczesne technologie wchodzą w różne gałęzie gospodarki, ale też sztuki. Świetnie w tym rozeznana jest Iwona Tautkutė-Rostecka.
Obecnie mieszkasz w Warszawie, jesteś szczęśliwą mężatką. Pracujesz w warszawskiej firmie Tooploox na stanowisku team leadera, w zespole sztucznej inteligencji. Tworzysz sztukę cyfrową z wykorzystaniem sztucznej inteligencji i kończysz doktorat w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Znasz kilka języków. To imponujący życiorys, zważywszy na tak młody wiek.
Dziękuję za miłe słowa. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam możliwość rozwijać swoje wszystkie pasje, a w szczególności że udało mi się znaleźć niszę będącą skrzyżowaniem technologii i kreatywności.
Twoja mama wspomina, że będąc małą dziewczynką, między zabawką a książką zawsze wybierałaś książkę. Sama nauczyłaś się czytać i czytałaś dużo, nie tylko Lema czy Juliusza Verne’a. Jak się to miało do przedmiotów ścisłych? Bo po ukończeniu Gimnazjum im. Jana Pawła II wybór padł jednak na matematykę.
Zawsze mnie fascynowały książki i nauka. Być może dlatego, że nie czułam żadnej presji ze strony rodziców, żeby się uczyć, nie straciłam naturalnego zainteresowania światem i nauka sprawiała mi przyjemność. Rodzice mnie nie pchali do nauki, nie narzucali dodatkowych zajęć ani korepetycji, ale zapewnili warunki do samodzielnego (o ileż ciekawszego, niż gdy się jest zmuszanym) odkrywania świata. Myślę, że wielu nastolatków zapomina, że czytać można nie tylko obowiązkowe lektury, lecz także ciekawe i pobudzające wyobraźnię książki. Bardzo ważnym elementem poznawczym świata były wiedza i wartości przekazane mi i mojemu rodzeństwu przez naszych dziadków, którzy wplatali ciekawostki historyczne, biologiczne i geograficzne podczas codziennych zabaw i spacerów. W efekcie, zanim poszłam do szkoły, już umiałam czytać i wiedziałam, co to jest fotosynteza – i nie mogłam się doczekać, aż dowiem się więcej.
W szkole podobały mi się przedmioty niewymagające uczenia się rzeczy na pamięć, a zrozumienia kwestii i mechanizmów rządzących światem. Poza tym od początku miałam bardzo dobrych nauczycieli i wychowawców w szkole średniej i w Gimnazjum im. Jana Pawła II, którzy mnie wspierali w zainteresowaniu różnymi tematami i angażowali w pozaszkolne inicjatywy czy sugerowali dodatkowe materiały i zasoby do nauki. Zawdzięczam im również solidne przygotowanie, które pozwoliło mi przetrwać i ukończyć studia matematyczne na Uniwersytecie Warszawskim, na Wydziale Matematyki, Informatyki i Mechaniki, gdzie, jak się okazało, większość studentów polskich jest po dodatkowych korepetycjach z profesorami i specjalnych profilowanych pod kierunki ścisłe liceach.
Sam kierunek studiów wybrałam trochę przez przypadek. Dzięki wygranej Olimpiadzie Literatury i Języka Polskiego na poziomie ogólnopolskim miałam zapewnione studia w Polsce na dowolnym wybranym przeze mnie kierunku, z maksimum punktów rekrutacyjnych, więc po dłuższym namyśle wybrałam studia w Warszawie (mimo pierwotnych założeń, że pojadę studiować do Dublina). Matematyka wydawała mi się kierunkiem ambitnym, który pomoże mi odnieść sukces w przyszłości. Gdy się decydowałam na studia, mój obecny zawód jeszcze nawet nie istniał, ani nawet cała dziedzina nauczania maszynowego w sztucznej inteligencji. Natomiast matematyka jest rzeczywiście solidnym fundamentem, który się przyda w przyszłości bez względu na to, w jakim kierunku podąży rozwój ludzkości. Mimo że na co dzień nie przydaje mi się wiedza o przestrzeniach Riemanna czy jednorodnych równaniach stochastycznych, umiejętność logicznego myślenia i rozwiązywania abstrakcyjnych problemów to są umiejętności, które pomogły mi bardzo mocno w rozwoju mojej kariery.
Czytaj więcej: Sztuka podczas pandemii dostępna wirtualnie
Ile zawdzięczasz sobie, a ile przypadkowi?
Myślę, że przypadek jest istotny. Nie chodzi o czekanie, aż coś dobrego nam się wydarzy, ale o to, czy potrafimy zauważyć rozwijające się wokół nas okoliczności, wykorzystać je w unikalny sposób i zrozumieć, na co jest tu i teraz dobry moment i czas. Przykładowo, rozwinęłam swoją karierę bardzo mocno dzięki zmianie ścieżki zawodowej z analityka finansowego na programistę sztucznej inteligencji. Zrezygnowałam z dobrej pracy na wysokim stanowisku w banku i wybrałam pozycję stażysty data science, gdyż widziałam, że tam będę miała lepsze perspektywy długoterminowe. Po kilku latach to przebranżowienie mi się bardzo opłaciło i otworzyło wiele nowych dróg, a mogłoby się wydawać zbiegiem okoliczności.
Kiedy odkryłaś w sobie zainteresowanie nowymi technologiami?
Gdy jeszcze pracowałam w banku, zaczęłam coraz więcej słyszeć o uczeniu maszynowym. W tym czasie głębokie sieci neuronowe zaczęły odnosić pierwsze sukcesy w nauce i zaczęto je stosować do rozpoznawania obrazu. Jako że od zawsze się interesowałam fotografią i często podczas studiów pracowałam jako fotograf na wydarzeniach, koncertach i festiwalach, to wydawało mi się niezwykle interesujące, żeby analizować surowy zapis pikselowy przez algorytmy komputerowe. Zdjęcie nie jest niczym innym niż długą listą liczb. Każdy piksel to trzy liczby – ilość czerwonego, zielonego i niebieskiego od zera do 255. To, że algorytmy komputerowe nauczyły się wyciągać informacje z tej długiej listy liczb o tym, że na zdjęciu jest np. kot, wydawało mi się magiczne i chciałam się jak najwięcej o tym dowiedzieć.
To niesamowite. Mówisz o tym z taką lekkością. Dla laika to niepojęte. Co to jest ta sztuczna inteligencja? Czy ludzie są w stanie jej dorównać?
Obecny rozwój sztucznej inteligencji to są niezwykle zaawansowane metody przetwarzania danych, które pozwalają wyciągać wnioski i odkrywać schematy i zależności wykraczające poza możliwości ludzkie. Są to jednak całkowicie różne rodzaje inteligencji. Radiolog nie jest w stanie obejrzeć miliona zdjęć i nauczyć się bezbłędnie oceniać, które są zdrowe, a które chore – sztuczna inteligencja w tej dziedzinie już zaczęła prześcigać umiejętności ludzkie. Natomiast sztuczna inteligencja nie jest w stanie wyciągać wniosków wykraczających poza domenę, na której jest uczona. Na przykład, mimo bezbłędnych predykcji wschodu i zachodu słońca w ciągu roku, nie wywnioskowałaby, że Ziemia się obraca wokół Słońca. Innymi słowy, sztuczna inteligencja nie jest kreatywna.
Mikołaj Kopernik obalał mity, dowodził swoich racji, wszedł do tego kosmicznego świata i ludziom jego epoki wydawał się szaleńcem. I nam dzisiaj sztuczna inteligencja wydaje się czymś „kosmicznym”, nawet nie zastanawiamy się, jak wniknęła w nasze życie i że sami stajemy się częścią tej rewolucji technicznej. Nie można zaprzeczyć, że nowe technologie są przydatne w życiu i że to ogromny biznes. Jednak rola sztucznej inteligencji już dawno wyszła poza biznesowe ramy i wchodzi do sztuki, staje się narzędziem pracy dla artystów. Czy widzisz przyszłość w tej dziedzinie?
Tak, sztuka generatywna i sztuka tworzona z wykorzystaniem sztucznej inteligencji zyskuje coraz większe rozpoznanie na świecie. W zeszłym roku moje prace były częścią wystawy poświęconej sztuce SI na Frieze w Londynie, jednych z najważniejszych targów sztuki na świecie. Poza tym, sztuka z wykorzystaniem sztucznej inteligencji pojawia się również na Art Basel, Art Shenzen i innych. Cieszę się, że powstają narzędzia, które ułatwiają dostęp do zastosowań sztucznej inteligencji w sztuce również dla osób o mniejszym doświadczeniu technicznym.
Co może przekazać nam ten rodzaj sztuki? Twórca sztuki cyfrowej jest bardziej artystą czy programistą?
To na pewno zależy od twórcy. Moje doświadczenie jest idealnym połączeniem obu, co stawia mnie w unikatowej pozycji i pozwala na rozwój jednocześnie pod kątem technologicznym, jak i artystycznym. Natomiast wśród innych znanych twórców tego rodzaju sztuki widzę osoby z różnym wykształceniem. Niektórzy są tradycyjnymi twórcami, którzy się nauczyli programować. Inni nie mają formalnego wykształcenia artystycznego, ale odkrywają kreatywność narzędzi programistycznych.
Czy można sztuczną inteligencję nauczyć stylu artysty z krwi i kości, np. Picassa? Pojawiają się też głosy, że technologia zabija kreatywność i wyobraźnię. Czy to prawda?
Tak, można nauczyć model sztucznej inteligencji imitować czyjś styl. Swoje prace tworzę w podobny sposób, każąc modelom imitować styl moich fotografii. Znając dokładnie kolekcję zbioru uczącego, widzę, gdzie SI robi błędy, a także których konceptów uczy się szybciej. Od dawna powstawają już projekty tworzące nowe obrazy znanych twórców (np. nextrembrandt.com). Jest to ciekawostka medialna, ale nie prowadzi do kontynuacji dorobku znanych artystów.
Co do drugiego pytania, to nie mogę zgodzić się z tym, że technologie duszą wyobraźnię, tłumią kreatywność. Trudno byłoby oczekiwać np. od dziecka pięknie namalowanego obrazka, gdyby miało wysuszone farbki i pędzelek bez włosia. Uważam, że rozwój technologiczny, znajdywanie nowych narzędzi mogą wręcz przyczynić się do poszerzenia pola sztuki i pobudzić artystów do kreacji. Będąc otwartym na nowe technologie, poszerzamy również spektrum własnego odbioru świata i możliwości przełożenia swoich wrażeń estetycznych na kreację.
Czytaj więcej: Kristina Mizgirytė: „Naszym celem jest zawsze przybliżenie człowieka do sztuki”
W Polsce 2021 r. odbył się pierwszy konkurs Digital Ars, sztuki tworzonej za pomocą algorytmów. Ty zwyciężyłaś w kategorii otwartej. Z tego, co słyszałam, brałaś udział w innych znaczących projektach.
W zeszłym roku moje prace zwiedziły cały świat, pojawiały się w galeriach i wystawach w: Berlinie, Nowym Jorku, Los Angeles, Miami, Frankfurcie, Pradze, Johannesburgu, Atenach, Tokio, Pekinie, Singapurze, Shenzhen i Hangzhou, jak też pojawiły się na billboardach na największych skrzyżowaniach świata – Times Square w Nowym Jorku i Shibuya w Tokio. Poza tym zdobyłam nagrodę Computer Space Award w kategorii animacji komputerowej.
Niedawno świat sztuki został zaszokowany, kiedy portret stworzony za pomocą sztuki cyfrowej na aukcji prestiżowego domu aukcyjnego Christie’s w Nowym Jorku osiągnął cenę 432,5 tys. dolarów. Ten przykład pokazuje, że tego typu sztuka stawiana jest bardzo wysoko. Czy twoje prace uzyskują również wymiar finansowy?
Tak, cieszę się, że moje prace poza wystawami na całym świecie również zdobywają uznanie kolekcjonerów z najwyższej półki. Jesienią zeszłego roku moja praca „VISIONS: Reflected” na aukcji charytatywnej prestiżowego domu aukcyjnego Sotheby’s została sprzedana za ponad 22 tys. dolarów.
Myślę, że twórca nowych technologii nie może tkwić w miejscu. Ciągle się zapewne dokształcasz.
Uważam, że zawsze powinniśmy się uczyć nowych rzeczy, gdyż świat nie stoi w miejscu. W dziedzinie sztucznej inteligencji rozwój nabiera szczególnego przyśpieszenia, dlatego np. czytanie najnowszych artykułów naukowych czy robienie kursów online jest dla mnie częścią codzienności.
Sama zresztą jesteś przykładem ciągłego rozwoju. Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych, na której teraz robisz doktorat, jest jedną z najlepszych prywatnych uczelni w Polsce. Jaki kierunek wybrałaś?
Wraz z początkiem swojej kariery w dziedzinie sztucznej inteligencji równolegle rozpoczęłam studia doktoranckie na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Warszawie. Wybrałam Katedrę Multimediów, gdzie mogłam prowadzić badania w kierunku rozwoju reprezentacji multimodalnych z wykorzystaniem sieci neuronowych. Udało mi się dość unikalnie pogodzić naukę z pracą w branży, gdyż mój pracodawca, Tooploox, kładzie duży nacisk na rozwój i tworzenie zaawansowanych technologicznie rozwiązań. Miałam możliwość pracować z najnowszymi technologiami i proponować ich usprawnienie. W rezultacie w ciągu pięciu lat opublikowałam siedem artykułów naukowych z dziedziny sztucznej inteligencji i analizy sygnału obrazowo-tekstowego, które zaprezentowałam na topowych konferencjach światowych w Salt Lake City, Nowym Jorku i Lozannie. Publikacje te składają się na moją rozprawę doktorską, którą mam nadzieję w tym roku obronić.
Jak się mieszka w Warszawie?
Podoba mi się życie w Warszawie pod kątem kulturowym i rozrywkowym. Jestem fanką muzyki elektronicznej i cieszy mnie ilość wydarzeń, koncertów i festiwali, które się tutaj odbywają, co nie odbiega wiele od Berlina czy innych stolic europejskich.
Masz jakieś jeszcze pasje?
Moją największą pasją w czasie wolnym jest podróżowanie, a gdy nie podróżuję – planowanie podróży.
Czytaj więcej: Wyjątkowa sztuka, głębokie emocje: festiwal „O Złotą Wstęgę Solczy”
Fot. archiwum prywatne Iwony Tautkutė-Rosteckiej
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 6(18) 12-18/02/2022