Prawie 200 mln euro rocznie — tyle wynoszą litewskie inwestycje na Ukrainie. Na samej Litwie działa ok. 300 spółek z litewsko-ukraińskim kapitałem. Decyzja Rosji o uznaniu dwóch separatystycznych republik komplikuje sytuację również w dziedzinie biznesu.
„Nie warto zbytnio dramatyzować” — w ten sposób skomentował sytuację w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Danas Arlauskas, prezes Litewskiej Konfederacji Pracodawców. Sądzi on, że część litewskich przedsiębiorców może wycofać się z Ukrainy, ale dla części to może być szansa.
Z danych Departamentu Statystyki wynika, że objętość litewskich inwestycji na Ukrainie wzrastała z każdym rokiem. W 2018 r. inwestycje były na poziomie 88,43 mln euro, w 2019 — 170,98 mln euro, a w 2020 — 185,34 mln euro. Dane za rok ubiegły na razie nie są znane.
Poza tym, jak donosi spółka Creditinfo Lietuva, w samej Litwie działały co najmniej 294 spółki litewsko-ukraińskie, które zatrudniają prawie 1 500 osób. Dochód tych spółek w 2020 r. wyniósł 194 mln euro. 36 proc. tych spółek działa w dziedzinie handlu detalicznego i hurtowego. 22 proc. tych firm działa w dziedzinie usług. 15 proc. spółek świadczy usługi transportowe i logistyczne. 76 proc. spółek z udziałem litewskiego i ukraińskiego kapitału jest zarejestrowanych w okręgu wileńskim.
Czytaj więcej: Litewskie graty na ukraińskich drogach
Reakcja polityków
Oczywiście napięcie na linii Rosja-Ukraina będzie miało wpływ na sytuację gospodarczą. W tym również na relacje biznesowe między Litwą a Ukrainą.
— Wszystko będzie zależało od reakcji polityków. Dzisiaj (wtorek — przyp. red.) w przestrzeni publicznej pojawiła się informacja, która nie została, co prawda, potwierdzona, że ambasada Stanów Zjednoczonych przeniesie się do Warszawy. Takie sygnały oczywiście budzą niepokój, bo kiedy ambasada przenosi się bez poważnych wyjaśnień, to oczywiście jest niepokojące. Jeśli to ma być ruch polityczny, to jest to bardzo dziwny ruch. Czy to oznacza, że zostawiamy Ukrainę samą sobie? Czy Amerykanie obawiają się, że ktoś może zająć ambasadę, jak kiedyś w Iranie? Takie nieprecyzyjne działania zawsze wywołują różne myśli. Bo przeniesienie się do Polski jest działaniem niezrozumiałym i nielogicznym. Moim zdaniem, teraz, jak nigdy, trzeba udzielić Ukrainie jak najwięcej uwagi i pokazać solidarność z tym krajem. Trzeba zachować się jak Litwa, gdy nasz prezydent wyrusza na Ukrainę. Znamy wiele krajów, gdzie sytuacja jest niestabilna. Na przykład Izrael, gdzie są notoryczne ostrzały terytorium ze strony Strefy Gazy. W samym Iraku też sytuacja nie należy do najbardziej stabilnych, ale nikt nie zamyka ambasady. Obecnie więc bardzo ważny jest przekaz, jaki wysyłają światu politycy — tłumaczy Arlauskas.
Wojna jako szansa?
Departament Statystyki poinformował, że litewscy biznesmeni najczęściej inwestują na Ukrainie w handel hurtowy i detaliczny, nieruchomości oraz dziedziny ściśle powiązane z działalnością naukową. Uznanie przez Rosję tzw. Ługańskiej i Donieckiej Republik Ludowych z pewnością odstraszy pewnych inwestorów.
— Z drugiej strony, nawet w czasach wojny gospodarka funkcjonuje, dlatego dla części przedsiębiorców to może być szansa na rozwój. Oczywiście, część inwestorów zachodnich opuści Ukrainę, ale, jak wiadomo, życie nie znosi próżni i ktoś tę próżnię będzie musiał wypełnić. Być może duże inwestycje będą zbyt ryzykowne, ale jeśli chodzi o dostarczanie i handel określonymi towarami i usługami, to to nigdzie nie zniknie. Naprawdę nie wierzę w sytuację, że Ukrainę opuszczą wszyscy przedsiębiorcy i będą słuchali we wszystkim polityków. Oczywiście, będą pewne problemy, ale problemy są zawsze. Przecież współpraca odbywa się również z krajami nieprzyjaznymi, czyli z tą samą Rosją i Białorusią — dzieli się refleksjami z naszym dziennikiem Arlauskas.
Czytaj więcej: Wojna w Donbasie – bitwa o Donieck?
Jak przypuszcza, aktywność biznesu na Ukrainie trochę się spowolni
— Ci którzy liczyli na szybkie i duże pieniądze lub którzy szczególnie dbają o bezpieczeństwo, chyba zrezygnują z tego kierunku. Tak bywa zawsze. Jednak generalnie biznes inwestuje i działa na terenach problematycznych. Na przykład na terenach, gdzie jest podwyższona możliwość trzęsienia ziemi. Teraz widzimy, że wartość rosyjskich akcji spadła. Inwestorzy otrzymają mniejsze dochody, ale to nie oznacza, że gospodarka przestała funkcjonować. To samo dotyczy Ukrainy. Nie warto więc zbytnio dramatyzować — uważa prezes Litewskiej Konfederacji Pracodawców.
Nowe rynki
W odpowiedzi na poniedziałkową decyzję Rosji kraje Zachodu oświadczyły, że wprowadzą sankcje wobec Rosji. Stany Zjednoczone były pierwszym krajem, który oficjalnie zapowiedział sankcje. Generalnie tuż po poniedziałkowym orędziu do mieszkańców Federacji Rosyjskiej Władimira Putina Biały Dom oświadczył, że prezydent Joe Biden wkrótce podpisze rozporządzenie o nałożeniu sankcji zabraniających inwestycji i handlu z samozwańczymi „republikami ludowymi” w Donbasie.
„Spodziewaliśmy się takiego ruchu ze strony Rosji i jesteśmy przygotowani, by odpowiedzieć natychmiast” — oświadczyła rzecznik prasowa Białego Domu, Jen Psaki. Sankcje zapowiedziały również inne kraje zachodnie.
Działania Kremla potępiły nie tylko kraje Europy i Ameryki Północnej, ale również Azji. „Szereg działań Rosji narusza suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, czego nigdy nie będziemy tolerować i co stanowczo krytykujemy” — oświadczył premier Japonii, Fumio Kishida.
Czytaj więcej: Sankcje na Rosję w przypadku inwazji. Komisja Europejska ostrzega
Arlauskas sądzi, że w przypadku biznesu zwycięzców nie będzie po żadnej ze stron
— Tu ważny jest czynnik moralny lub etyczny. Jest taka sytuacja i nic na to nie poradzimy. Świat jest duży i jeśli biznes chce zwiększać obrót i pomnażać dochód, to trzeba szukać nowych rynków. Zwłaszcza, że w teraźniejszym świecie warunki dla biznesu są bardzo dobre. Nie warto być przywiązanym na siłę do tej samej Białorusi. Ciągle jesteśmy w kontakcie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Została powołana nawet grupa robocza. Resort pyta nas wprost: jakiej potrzebujecie pomocy? Jakie kraje nas interesują? Dlatego nie warto skupiać się na Rosji lub Białorusi. Teraz, kiedy można zdywersyfikować nawet źródła energetyczne, to na tę całą sytuację trzeba patrzeć spokojniej — podkreśla prezes Litewskiej Konfederacji Pracodawców.