Tłusty czwartek, a więc czwartek przed wielkim postem w Kościele katolickim, rozpoczyna ostatni tydzień karnawału. W polskiej tradycji dzień ten łączy się z przysłowiowymi pączkami, które jednak nie przyjęły się na Wileńszczyźnie.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
— Jeśli chodzi o specjały związane z końcem karnawału, niemal każda miejscowość ma swoje własne tradycje. Często mają one wręcz rodzinny charakter — mówi Elżbieta Monkiewicz, autorka książek kucharskich, właścicielka studia cukierniczego „Baker Street Vilnius”.
Wileńszczyzna ma swoje tradycje
— Na Wileńszczyźnie każda miejscowość ma swoje własne tradycje związane z potrawami na tłusty czwartek. W moim domu smażono faworki. Podobnie jest w zapusty. W wielu miejscowościach na Wileńszczyźnie w tym dniu piecze się bliny, ale w okolicy, skąd pochodzi moja rodzina, w tym dniu gotowało się kołduny. Po jednej stronie rzeki były inne tradycje kulinarne niż po przeciwnej — wyjaśnia rozmówczyni „Kuriera Wileńskiego”.
Monkiewicz zauważa, że pączki oczywiście są znane, ale raczej nieco inne niż te, które można spotkać w Polsce, robione np. z ciasta z dodatkiem twarogu.
— Trzeba jednak przyznać, że nie ma u nas tradycji jedzenia pączków. Najbardziej znana pączkarnia na Litwie znajduje się w Kownie. Można tam kupić bardzo różne pączki, oponki, ale nie jest to związane z jakąś tradycją czy dniem, to po prostu specjalność lokalu — opowiada Monkiewicz.
Czytaj więcej: Środy Literackie — tradycja przedwojennego Wilna nadal kultywowana
„Polskie” pączki, a więc jakie?
— Tradycyjne polskie pączki są zawsze z drożdżowego ciasta, smażone na głębokim tłuszczu. Ważne jest również nadzienie. Te najbardziej wykwintne to oczywiście konfitura z dzikiej róży. O takich pączkach musimy myśleć bardzo wcześnie, bo dzika róża kwitnie w czerwcu, więc wymaga naprawdę wiele zachodu. Jeśli nie ma się takiej konfitury, a nie należy ona do łatwych w przygotowaniu, można zrobić nadzienie np. z wiśni czy nawet budyniu — radzi rozmówczyni „Kuriera Wileńskiego”.
Elżbieta Monkiewicz zaznacza, że ważne jest również wykończenie pączków. Tradycyjnie będzie to lukier, skórka cytryny lub orzechy. W domowych warunkach jest to bez wątpienia danie wymagające dużo czasu i pracy.
– Po raz pierwszy takich prawdziwych, polskich pączków spróbowałam, kiedy przyjechała do nas moja chrzestna matka, która od kilku lat mieszkała w Polsce. Pamiętam, że do wyrabiania drożdżowego ciasta podchodziła z wielką pieczołowitością. Siedziała w chusteczce na głowie i chyba ok. 45 minut wyrabiała to ciasto tak, że stało się jedwabiście gładkie, potem je smażyła. To było bardzo pracochłonne zajęcie – opowiada Monkiewicz.
Czytaj więcej: Tłusty czwartek, tłusta Wileńszczyzna. Na co można się połasić na Litwie?
Tradycje kulinarne się zmieniają
Choć data tłustego czwartku jest obecnie ściśle powiązana z kalendarzem kościoła — jest on obchodzony dokładnie 52 dni przed Wielkanocą — święto ma o wiele starsze korzenie. Sięgają one czasów pogańskich, kiedy świętowano odejście zimy i przyjście wiosny, przy okazji jedząc tłuste potrawy. Pączki, wypiekane z ciasta chlebowego, były przystawką i nie jedzono ich na słodko. Nadziewane były słoniną, boczkiem lub innym tłustym mięsem. Kulinarne tradycje z biegiem czasu się jednak zmieniły i już od ok. XVI w. pączki z przystawki stały się deserem.
Niezależnie jednak od czasu, konkretnej lokalnej czy rodzinnej tradycji, tłusty czwartek ma zawsze jeden wspólny mianownik. Jest to oczywiście zdecydowanie większa niż na co dzień liczba kalorii.