Wojna w Ukrainie pochłonęła życie co najmniej 3 668 cywilów. Šarūnas Liekis, profesor Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” ocenia, że wojna w Ukrainie to kryzys systemowy, który potrwa jeszcze długo.
— W tym roku, moim zdaniem, wojna się nie zakończy. Rosja próbuje Ukrainę wycieńczyć. Zaczynają się problemy socjalne, ludzie nie otrzymują wypłat, nie ma z czego żyć. Ten konflikt będzie trwał jeszcze długo. To jest długotrwały konflikt, międzynarodowy kryzys systemowy. Widzimy, że Rosja wciąż atakuje i powoli posuwa się do przodu. Nic nie wskazuje na to, że Rosja wkrótce wyczerpie wszystkie swoje siły. Na początku wojny wielu prognozowało, że Rosja po dwóch tygodniach zbankrutuje ekonomicznie. Mamy już trzeci miesiąc wojny i nic na to nie wskazuje. To jest wojna, która będzie wymagała pełnego wykorzystania zasobów po obu stronach — komentuje dla „Kuriera Wileńskiego” Šarūnas Liekis.
Czytaj więcej: Wojna na Ukrainie, prognozy. „Aktywna faza nie potrwa wiecznie”
Kryzys systemowy to upadek systemu w wyniku reakcji łańcuchowej negatywnych konsekwencji, które dotykają wielu sektorów czy gospodarek oraz brak narzędzi do rozwiązania katastrofy. Skutki kryzysu systemowego przekładają się na masowe bankructwa przedsiębiorstw, likwidację miejsc pracy, wysoki poziom zadłużenia w wyniku kurczenia się kredytów oferowanych przez banki i załamanie konsumpcji prywatnej.
— To nie jest tak, jak większość sobie wyobraża wojnę, zderzenie jednego państwa z drugim. To nie jest wojna między Rosją a Ukrainą. To już jest kryzys systemowy, który dotyka wszystkich. Niestety, ale ten kryzys nie rozwiązuje się szybko i łatwo. Nie mówię, że już zaraz zacznie się trzecia wojna światowa. Ale trzeba rozwiązać jak najszybciej ten konflikt, trzeba coś robić, bo problemy same się nie rozwiążą — zaznacza akademik.
Według danych ONZ w Ukrainie zginęło już 1 353 mężczyzn, 897 kobiet, 94 chłopców i 82 dziewczynki, a płeć niektórych dzieci i dorosłych nie została jeszcze ustalona. Wśród 3 896 rannych było 100 chłopców i 91 dziewcząt oraz 167 dzieci, których płeć nie została jeszcze ustalona.
Jak informuje Radio Swoboda, w odniesieniu do raportu Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka rosyjskie władze twierdzą, że armia nie atakuje celów cywilnych. Jednocześnie rosyjskie samoloty, siły rakietowe, marynarka wojenna i artyleria codziennie ostrzeliwują ukraińskie miasta. Zniszczeniu uległy domy mieszkalne i obiekty infrastruktury cywilnej w Mariupolu, Charkowie, Czernihowie, Żytomierzu, Siewierodoniecku, a także w Kijowie i innych ukraińskich miastach i wsiach. Po wyzwoleniu obwodu kijowskiego z wojsk rosyjskich w miastach Bucza, Irpien, Gostomel i wsiach regionu ujawniono fakty masowych mordów, tortur i gwałtów na ludności cywilnej, w tym na dzieciach. Władze Ukrainy poinformowały, że Rosja dokonuje zbrodni ludobójstwa. Kraje zachodnie są zaangażowane w badania faktów masakry. Rosja zaprzecza oskarżeniom o zbrodnie wojenne i nazywa zabójstwa w Buczy „inscenizacją”.
Czytaj więcej: Czy Rosję czeka międzynarodowy trybunał?
Rosyjskie wojska w nocy z wtorku na środę ostrzelały szkołę w Awdijiwce zabronionymi pociskami fosforowymi; placówka doszczętnie spłonęła — poinformował na Telegramie szef władz obwodu donieckiego, Pawło Kyryłenko. „Na szczęście, obyło się bez ofiar. W szkole znajdowali się tylko dyżurni, którym udało się uratować. Przed rosyjską inwazją uczyło się tam ponad 200 dzieci, często przyjeżdżali też goście z różnych zakątków kraju i zza granicy. Teraz zostały wyłącznie ruiny. (…) W placówce edukacyjnej w Awdijiwce nie było ani jednego żołnierza czy sprzętu wojskowego” — napisał Kyryłenko.
Na podst.: PAP, własne