„Kurier Wileński” rozmawia z Andriusem Tapinasem, litewskim dziennikarzem i działaczem społecznym, który ostatnio uruchomił społeczną zbiórkę na zakup dla walczącej z rosyjską napaścią Ukrainy nowoczesnego drona Bayraktar TB2.
Skąd się u Pana pojawił pomysł zorganizowania społecznej zbiórki na dużego drona Bayraktar TB2 dla Ukrainy?
Tak naprawdę nie jest to nasza pierwsza akcja pomocy społecznej dla Ukrainy. W poprzedniej zbiórce zgromadziliśmy ponad 330 tys. euro, pieniądze poszły na to, żeby nabyć lekkie zwiadowcze drony. Cała ta kwota wpłynęła w ciągu 16 godzin. Gdy tamta zbiórka się skończyła, natychmiast zaczęliśmy myśleć o następnej i wpadliśmy na pomysł, że spróbujemy dokonać czegoś, co wydawałoby się w ogóle nie do zrobienia. Właśnie stąd zrodził się pomysł wystartować ze zbiórką na bayraktara.
Oczywiście, nie możemy go nabyć samodzielnie, zwróciliśmy się więc z odpowiednią prośbą do litewskiego Ministerstwa Obrony. Z kolei ministerstwo doszło do porozumienia z Turcją, otrzymaliśmy zielone światło na start zbiórki i tak to się zaczęło.
Spodziewał się Pan, że społeczna zbiórka na bayraktara wywoła w społeczeństwie aż tyle emocji?
I tak, i nie. Byłem pewny, że zbierzemy te miliony euro niezbędne do kupna drona, ale spodziewałem się, że zajmie nam to o wiele, wiele więcej czasu, że zbiórka będzie trwała przynajmniej przez trzy tygodnie. Gdy rozpoczęła się zbiórka, już po chwili przecieraliśmy oczy ze zdumienia: aktywność ludzi była wręcz niesamowita. To było coś wspaniałego, wręcz fantastycznego! W ciągu minuty na konto bankowe, na którym gromadziliśmy pieniądze, zaczęły wpływać tysiące i tysiące euro. Bardzo szybko zrozumiałem, że pieniądze będziemy mieli i to nie po dwóch czy trzech tygodniach, ale o wiele szybciej. I tak też się stało: mieliśmy te 5 mln euro na bayraktara już po trzech z połową dniach. Trochę później otrzymaliśmy jeszcze milion euro od darczyńców spoza granic Litwy, czyli łącznie zgromadziliśmy prawie 6 mln euro.
Czytaj więcej: Ukraina walczy, wyzwoliła już 1015 miejscowości. Polska i Litwa w czołówce cenionych sojuszników
Dlaczego Pana zdaniem zbiórka zakończyła się sukcesem? Co przekonało ludzi, żeby się do niej dołączyć i wesprzeć ją pieniężnie, czasami nawet dość znaczną sumą.
Po prostu nam, mieszkańcom Litwy, spodobał się ten pomysł. Tak naprawdę my tu na Litwie jesteśmy bardzo źli na to piekło, które Rosja urządziła na Ukrainie. I teraz pojawiła się nasza zbiórka, nasz świetny pomysł, że każdy mieszkaniec Litwy, obojętnie, czy biedny, czy bogaty, bez względu na zarobki czy miejsce w społeczeństwie, może zrzucić się na kupno dużego, wojskowego drona, który pomoże Ukraińcom niszczyć rosyjskie czołgi i statki. Ten pomysł wszystkim się spodobał.
Kim byli darczyńcy, przeważnie pochodzili z Litwy czy też z innych krajów?
Ponad 95 proc. Darczyńców to mieszkańcy Litwy: od nastolatków, którzy przelewali na kupno bayraktara swoje kieszonkowe, przez przedsiębiorców i byłych polityków, po emerytów. Eksprezydent Litwy Dalia Grybauskaitė też dołączyła do zbiórki i gdzieś tam ma swoją część drona. Ostatnie 5 proc. otrzymaliśmy z innych krajów, np. z: Łotwy, Estonii, Polski, Stanów Zjednoczonych, Włoch, Francji. Pośród darczyńców znalazło się też kilkunastu Rosjan, którzy dając pieniądze, zaznaczyli, że w ten sposób chcą chociaż odrobinę przyłożyć się do odkupienia winy swojego kraju, winy za rozpoczęcie wojny z Ukrainą.
Czyli wygląda na to, że właśnie Litwa, Łotwa, Estonia oraz Polska są najbardziej zaangażowane w pomoc Ukrainie.
Wszyscy bardzo dobrze rozumiemy, co się wydarzy, jeżeli Ukraina upadnie. Rozumiemy, że Rosja nadal spogląda na nas chciwym okiem i nie może nam wybaczyć, że 30 lat temu udało nam się od niej oderwać i odzyskać niezależność. Ma się rozumieć, że musimy być gotowi na wszystko, co może się wydarzyć, ale teraz to, co musimy zrobić, to pomóc Ukrainie. I wcale nie mówię tu o pomocy w postaci postów w mediach społecznościowych, że „wspieramy naszymi modlitwami naród ukraiński”. Nie! Mówię tu o czymś konkretnym i namacalnym, takim jak bayraktar, czymś, co pomoże Ukraińcom walczyć o wolność.
Zaznaczam, że nawet sama Turcja była zaskoczona aktywnością społeczną obywateli na Litwie i… nieoczekiwanie otrzymaliśmy też wsparcie od Turków. Stwierdzili, że skoro Litwini potrafią, to Turcy też, i po prostu, najzwyklej w świecie… podarowali mieszkańcom Litwy drona Bayraktar, który przecież kosztuje 5 mln euro.
Czytaj więcej: Akcja solidarnościowa z Ukrainą przed sejmem w Wilnie
Co to oznacza?
Proszę pana, znaczy to, że z tej kwoty, którą uzbieraliśmy podczas zbiórki, 1,5 mln euro wydamy na uzbrojenie drona. Pozostanie nam 4,5 mln euro, które będziemy mogli wydać na…
Właśnie, wydać na co?
Bezapelacyjnie przeznaczymy je na pomoc Ukrainie. Trudno mi powiedzieć w tej chwili na co, jaki to będzie sprzęt, ale na pewno wydamy je na pomoc Ukrainie. Być może będzie to jakiś medyczny helikopter. Nie wiem, w każdym razie pracujemy wspólnie w tej kwestii z litewskim Ministerstwem Obrony i z ukraińskim Ministerstwem Obrony i zapewniam, że nie zmarnujemy ani grosza.
Sukces społecznej zbiórki na sprzęt wojskowy dla Ukrainy nie mógł nie zostać dostrzeżony w Moskwie. Doczekał się Pan jakiejś odezwy z Kremla?
Tak, w Rosji o tym wiedzą i z tego, co kojarzę, próbowali nawet powtórzyć nasz sukces, ale udało im się zebrać pieniądze na kupno jakiegoś starego, ledwo jeżdżącego grata, który ma dostarczać rosyjskich żołdaków na linię frontu… (Śmiech).
Chciałbym jednak zaznaczyć, że jestem gotów w dowolnej chwil rzucić wyzwanie ludziom z Federacji Rosyjskiej: Jeżeli jesteście takimi patriotami, spróbujcie zebrać więcej pieniędzy niż my! Jestem pewny, że nigdy nie zbiorą więcej niż my, ponieważ cały ich patriotyzm jest kartonowy.
Czytaj więcej: Abp Gudziak: „Ukraina jest dzisiaj w Bożych rękach”
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 23 (68) 11-17/06/2022