14 czerwca Litwa obchodzi Dzień Żałoby i Nadziei, który przypomina o losach deportowanych w głąb Związku Sowieckiego mieszkańców Litwy. Wśród tysięcy wywiezionych na Wschód byli również Polacy.
Dla Sybiraków to także rodzinne obchody
— Dla nas to bardzo ważny dzień. Weźmiemy udział w uroczystości w Sejmie RL, będziemy także uczestniczyć w innych punktach programu obchodów, które będą miały miejsce w bardzo symbolicznych miejscach, jak choćby miejscu pamięci przy ul. Ofiarnej — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Maria Radczenko, członkini zarządu Koła „Rodzina Sybiracka”.
Dzień Żałoby i Nadziei działaczka społeczna będzie obchodzić nie tylko w ramach państwowych uroczystości, ale również w rodzinnym gronie. 14 czerwca nie jest jednak jedynym dniem w roku, w którym jej bliscy wspominają wywózki.
— W naszej rodzinie najbardziej pamiętamy o tych wydarzeniach 1 listopada. Wtedy wszyscy się spotykamy, przyjeżdża także mój brat z Rygi, jakoś naturalnie myśli biegną w stronę przeszłości. Ja tego czasu wywózki nie pamiętam, bo byłam małym dzieckiem, ale moje rodzeństwo przeżywało ten okres dużo bardziej. Oczywiście, jeszcze bardziej przeżywali to rodzice — podkreśla rozmówczyni „Kuriera Wileńskiego”.
Czytaj więcej: Nie wolno zapomnieć. Wywózki na Sybir. Maria Radczenko
Ojciec przez 20 lat o tym nie mówił
Maria Radczenko podkreśla, że po powrocie z miejsca zesłania długo nie wspominali tego trudnego okresu.
— Przez około 20 lat mój ojciec niechętnie o tym mówił. Dziś myślę, że to nie było dobre. On i mama ucierpieli bardzo w czasie wywózki, wrócili wyniszczeni, mama pewnie dlatego zmarła stosunkowo młodo, miała 56 lat. Nam i tak nie było tak źle, jak bywało innym. Było ciężko, ale nie przeżyliśmy głodu. Od razu zamieszkaliśmy w baraku, razem z innymi rodzinami. Mąż siostry mojej mamy był wywieziony jako więzień polityczny. Jego żona i dzieci też wywiezieni. Mieli o wiele gorszy los niż my. Oni naprawdę głodowali, mieszkali w ziemiance… To były straszne czasy — opowiada.
Członkini zarządu „Rodziny Sybirackiej” mówi, że nie nosi w sobie żalu.
— Po prostu, jako dziecko nie rozumiałam tego, nie mogłam. Mój ojciec jednak do końca miał ogromy żal. Kiedy do władzy doszedł Gorbaczow, miał ogromną nadzieję, że wszystko się zmieni. Mówił, że pewnie tego nie doczeka, ale my będziemy żyć w innym świecie. I rzeczywiście się zmieniło, choć dziś, gdy patrzę na to, co dzieje się w Ukrainie, widać, że Rosja wraca do starych metod — dzieli się swoimi spostrzeżeniami. — Do dziś na Litwie zostało ok. 30 Polaków, którzy przeszli przez Sybir. Ale tych z młodszego pokolenia, tak jak ja, czyli ok. 70-tki, zaledwie pięć osób. Litwinów jest znacznie więcej, ale trzeba pamiętać, że bardzo wiele polskich rodzin po zwolnieniu nie wracało na Wileńszczyznę, ale wyjeżdżało dalej, do Polski.
Czytaj więcej: Maria Radczenko: Nadal pamiętam smak syberyjskiego chleba
Chronologia deportacji
Mówiąc o deportacjach, warto przypomnieć, że wagony z Polakami ruszyły na Wschód przeszło rok wcześniej niż wywózki Litwinów. Już 10 lutego 1940 r., kiedy NKWD rozpoczęło pierwszą masową deportację Polaków na Sybir. W głąb Związku Sowieckiego wywieziono wówczas około 140 tys. obywateli polskich.
Masowe deportacje były jednym z najboleśniejszych skutków sowieckiej okupacji, która rozpoczęła się 17 września 1939 r. Ofiarami pierwszej z czterech wielkich deportacji Polaków byli osadnicy cywilni i wojskowi oraz pracownicy służby ochrony lasów i ich rodziny. Na Polaków z Wileńszczyzny przyszła kolej nieco później. Miało na to wpływ zapewne przekazanie Wilna Litwie przez sowieckie władze w październiku 1939 r. Na początek dramatu nie trzeba było jednak długo czekać także tutaj. Jeszcze przez włączeniem Litwy do Związku Sowieckiego, już w kwietniu 1940 r., litewskie służby z trwogą obserwowały przesiedlenia polskiej ludności z okolic Druskiennik. Z opisów, które wówczas powstały, można się dowiedzieć, że „kobiety i mężczyźni wywożeni są osobno, dzieci również jadą innym transportem. Nikt nie wie, dokąd. Ludzie płaczą, błagają, by nie rozdzielano ich rodzin”. Departament policji, opisując deportacje z okolic Olity, które również w tym czasie dotykały głównie Polaków, w notatce do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych alarmował: „Litwini się boją, by ich nie wywieźli do Rosji”. Jak się okazało, obawy były całkowicie uzasadnione.
Masowe deportacje z Litwy rozpoczęły się 14 czerwca 1941 r. ze stacji Nowa Wilejka. Sowieci nie mieli wiele czasu, bo już 22 czerwca rozpoczęła się wojna niemiecko-sowiecka. Na Syberię zesłano wówczas około 20 tys. osób. Nie był to koniec wywózek. Sowieci powrócili w 1944 r. a razem z nową władzą — pociągi znów ruszyły na Wschód. Zesłania trwały do 1952 r. Do tego czasu zesłano w sumie około 130 tys. osób, wśród których byli również Polacy z Wileńszczyzny.
Program obchodów:
14 czerwca godz. 10:00. uroczystość w Sejmie RL
11:59 godz. — Minuta ciszy — akcja obywatelska upamiętniająca ofiary okupacji — która będzie transmitowana przez telewizję i radio LRT.
12:00 godz. — Na Placu Niepodległości w stolicy odbędzie się uroczystość podniesienia flagi narodowej.
12:15 godz. — Przejście z Placu Niepodległości, aleją Giedymina do ulicy Ofiarnej, gdzie odbędzie się ceremonia złożenia kwiatów pod pomnikami więźniów politycznych i zesłańców.
12:40 godz. — Kampania pamięci historycznej „Mów, słysz, ratuj” w pobliżu Muzeum Okupacji i Walk o Wolność.
13:30 godz. — Hołd dla ofiar okupacji, ludobójstwa i represji sowieckich przy pomniku upamiętniającym wydarzenia „Czarnego czerwca” w Nowej Wilejce.
16:00 godz. — Koncert poświęcony pamięci w podwórku Litewskiego Centrum Badań Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy (Didžioji g. 17/1).
17:30 godz. — Msza św. w Bazylice Katedralnej w Wilnie.
20:00 godz. — Koncert w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.