„Gospodarkę Litwy czeka cięższy okres. Tym niemniej powtórki z kryzysu z lat 2008-2009 nie będzie” — zapewnia ekonomista Aleksandras Izgorodinas.
W ubiegłym tygodniu była prezydent Dalia Grybauskaitė skrytykowała rząd oraz inne instytucje państwowe, że źle rozwiązują problemy gospodarcze. Zdaniem byłej prezydent działania rządu RL nie odzwierciedlają negatywnych tendencji zachodzących w gospodarce światowej. „Jest duże prawdopodobieństwo, że od teorii o stagflacji globalna gospodarka przejdzie do recesji. To będziemy mogli zobaczyć już jesienią i zimą. To oznacza, że kryzys zapuka do drzwi Litwy za dwa-trzy miesiące” — ostrzegała Grybauskaitė.
Z takim podejściem nie zgadza się ośrodek prezydencki. „Na razie widzimy dosyć pozytywne prognozy dla Litwy. To oznacza, że zgodnie z prognozami wzrost gospodarczy pozostanie, choć z pewnością się zmniejszy. Jak przewiduje Bank Litwy, istnieje możliwość technicznej recesji, ale nie chce się być tym, kto prognozuje lub nie prognozuje kryzysu” — oświadczyła na słowa byłej prezydent doradca Gitanasa Nausėdy Irena Segalovičienė.
Kryzys jak inne
Ekonomista Aleksandras Izgorodinas sądzi, że trudności ekonomiczne kraju są nieuniknione, ale raczej nie będzie powtórki sprzed 13 lat.
— Jedno jest pewne, że sytuacja w gospodarce światowej pogorszyła się. Czy doświadczymy większego lub mniejszego kryzysu niż w latach 2008-2009? Na to pytanie nikt teraz nie jest w stanie odpowiedzieć. Z pewnością możemy tylko stwierdzić, że światową gospodarkę czeka cięższy okres. To jest fakt. Podstawowa przyczyna, dlaczego tak się dzieje, polega na tym, że banki centralne na świecie zbyt agresywnie wprowadzają wyższe odsetki, walcząc w ten sposób z inflacją. Ryzyko polega na tym, że robią to zbyt agresywnie — oświadczył w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Izgorodinas.
Zdaniem ekonomisty państwo jest o wiele lepiej przygotowane do sytuacji kryzysowej.
— W przypadku Litwy na pewno jesteśmy dużo lepiej przygotowani do kryzysu niż poprzednio. Po pierwsze, obecnie gospodarka Litwy jest o wiele bardziej zbalansowana niż wówczas. W 2008 r. 13 proc. PKB stanowił deficyt w handlu zagranicznym. Dzisiaj mamy o wiele lepsze liczby, czyli obrót eksportu przewyższa obrót importu. Co to oznacza dla zwykłych ludzi? Jeśli w gospodarce światowej następuje kryzys, który dotknie również Litwę, to spadek ekonomiczny na Litwie będzie podobny do spadku w gospodarce światowej. To oznacza, że Litwa staje się normalną, rozwiniętą gospodarką w ramach strefy euro. Czyli nasz kryzys będzie podobny do średniostatystycznego kryzysu w strefie euro. Nie będzie tak, że średnio w strefie euro gospodarka upadnie o kilka procent, a na Litwie o kilkanaście — zaznaczył rozmówca.
Czytaj więcej: Kto jest odpowiedzialny za kryzys w latach 2009-2010 na Litwie?
Wprowadzenie euro
Innym, ważnym aspektem, jest przynależność Litwy do strefy euro, ponieważ teraz może pożyczać na o wiele lepszych zasadach.
— Przykładowo w 2008-2009 r. Litwa na rynkach finansowych pożyczyła na 12-13 proc., teraz zapożycza się na poziomie 2 proc. Poza tym część litewskiego długu wykupuje Europejski Bank Centralny. Dla zwykłych mieszkańców to oznacza, że jeśli nadejdą ciężkie czasy, to Litwa nie będzie musiała dokonywać cięć budżetowych i podwyższać podatki, bo na potrzebne środki będzie mogła bez problemu zaciągnąć nisko oprocentowane pożyczki na rynkach finansowych. Chociaż mieszkańcy byli niezadowoleni, że z wprowadzeniem euro wzrosły ceny, to teraz zobaczymy wszystkie plusy dołączenia do strefy euro — wytłumaczył Izgorodinas.
Przed kilkoma tygodniami Bank Litwy poinformował, że roczna inflacja będzie na poziomie 15,2 proc. Natomiast w przyszłym roku ceny wzrosną mniej więcej o 4,6 proc. Instytucja prognozuje, że inflacja będzie powoli opadać. Pierwsze oznaki mniejszej inflacji zobaczymy już jesienią. „Z naszych obliczeń wynika, że miesięczna inflacja zacznie szybować w dół w drugiej połowie roku bieżącego. Jednak spadek poniżej 10 proc. może nastąpić dopiero w następnym roku” — oświadczył na konferencji prasowej Gediminas Šimkus, członek zarządu Banku Litwy.
Co z inflacją?
Z prognozy Banku Litwy wynika, że wzrost PKB w tym roku wyniesie 2,1 proc., czyli o 0,6 proc. mniej niż prognozowano w marcu. W pierwszym kwartale 2022 r. wynagrodzenia średnio wzrosły o 14 proc. W skali roku wzrost wynagrodzeń, prognozuje Bank Litwy, będzie na poziomie 11,9 proc., czyli o 0,1 proc. więcej niż prognozowano wcześniej.
Rosnąca inflacja niekoniecznie oznacza problemy dla gospodarki kraju.
— Inflacja na Litwie rośnie szybciej niż w innych krajach strefy euro, ponieważ inflacja w sektorze usług jest kilkakrotnie większa niż w innych krajach. To jest bezpośrednio powiązane ze wzrostem wynagrodzeń. W tym roku wynagrodzenia wzrosły o 14 proc., kiedy w innych krajach strefy euro wynagrodzenia praktycznie nie rosną. Kiedy rosną wynagrodzenia, to automatycznie rośnie inflacja w sektorze usług. Drugi ważny aspekt to ceny energii. Jeśli rosną ceny na paliwo, to automatycznie zaczyna rosnąć inflacja. Poza tym nieetyczne jest porównywanie z innymi krajami, ponieważ każdy kraj z rosnącą inflacją walczy na swój sposób. Jedne kraje wzięły się za bardziej radykalne działania: na przykład zamroziły ceny na energię, tym samym godząc się na większy deficyt budżetowy. Ryzyko może być takie, że w przyszłości takimi krajami wstrząsną większe niepokoje gospodarcze. Inne kraje mniej wtrącają się w gospodarkę energetyczną, a bardziej skupiają się nad zwiększeniem dochodu mieszkańców. Dlatego trudno powiedzieć, czy naprawdę inflacja na Litwie jest większa niż w innych krajach strefy euro, ponieważ różne kraje stosują różne środki do walki z inflacją — wytłumaczył Aleksandras Izgorodinas.
Czytaj więcej: Litwa zmaga się z rekordową inflacją. Wszystko będzie drożało jeszcze przez miesiące