Antoni Radczenko: To może na początek: kim jest osoba odpowiedzialna za kontrolę eksportu?
Marek Fijałkowski: Jest to osoba, która zajmuje się przede wszystkim monitorowaniem, śledzeniem zmian prawnych dotyczących obrotu międzynarodowego. To może dotyczyć zarówno przewozu towarów, jak i transferu technologii. Ostatnimi czasy Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania oraz inne państwa, w szczególności z grupy G-7, w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę wprowadziły liczne sankcje i jednym z moich zadań jest właśnie weryfikacja, czy te środki ograniczające są przestrzegane w organizacji, w której pracuję.
To jest praca w sektorze państwowym czy prywatnym?
Pracuję w sektorze prywatnym. Jest to ciekawe pod tym kątem, że większość kojarzy sektor prywatny z działalnością prowadzącą do powiększania zysku. Oczywiście, prywatne przedsiębiorstwa działają dla zysku i to jest podstawa gospodarki. Swoją funkcję porównałbym do działania samochodu. Samochód jest od tego, aby się przemieszczać. Lubimy czasem dodać gazu. Moja rola sprowadza się do zaciągania swoistego hamulca. Muszę wskazać, czy transakcja jest możliwa do przeprowadzenia w zgodzie z prawem, co oczywiście może się nie zawsze spodobać biznesowi. Wszyscy, mówię to też na przykładzie Litwy, solidaryzujemy się z Ukrainą. Niemniej część osób chce kontynuować swoją działalność biznesową z Rosją. Niestety, pieniądze pozostają pieniędzmi.
To jak wygląda twój dzień pracy? Na czym polega twoja praca?
Pracuję w dużej firmie, w korporacji. Mamy rozbudowany system finansowo-księgowy do przeprowadzania oraz analizy transakcji, pewne procesy są więc zautomatyzowane. Istnieje możliwość zablokowania danej operacji, np. przy wysyłce towarów z magazynu do Rosji lub do podmiotu znajdującego się na liście sankcyjnej. Na Litwie ponadto zarejestrowane są spółki figurujące z różnych powodów na listach sankcyjnych. Nie możemy powiedzieć, że jeżeli sprzedajemy coś wewnątrz państwa, to nie oznacza, że taka transakcja nie będzie objęta sankcjami. To jeśli chodzi o część bardziej techniczną. Poza tym do moich zadań należy monitorowanie przepisów, o czym już wspomniałem, bieżące doradztwo biznesowe, czasem mam też wizytacje w oddziałach spółki, dostosowuję ustawienia systemu finansowo-księgowego do zmieniającego się otoczenia prawnego. Przeprowadzam też odpowiednie szkolenia. Do moich funkcji należy też współpraca z kolegami z innych państw. Mieliśmy przykłady product diversion, czyli prób obchodzenia obowiązujących sankcji. Przykładowo towar może zostać dostarczony do Armenii, gdzie nie ma lub nie ma większych ograniczeń sankcyjnych, a później ten towar trafia w inny sposób do Rosji.
Czytaj więcej: Chore dzieci a wojna
Rozumiem, że sporo firm i spółek w obecnej sytuacji próbuje ominąć zakazy wprowadzone np. przez Unię Europejską?
Tak. Sytuacje są różne. Jak wiemy, że niektórzy nadal chcą stosować zasadę business as usual. Co gorsza, słyszymy to nawet z ust przywódców państw, chociażby Francji lub Niemiec. Zresztą działa to nawet na najniższym poziomie. Przykład można znaleźć nawet w Polsce. Obowiązuje zakaz wjazdu przewoźników rosyjskich na terytorium całej Unii Europejskiej. Dotyczy to tylko pojazdów. Dlatego bardziej pomysłowi polscy przewoźnicy zabierają rosyjską lub białoruską naczepę i kontynuują transport towarów po Unii Europejskiej.
Czyli taka działalność jest legalna?
Powiedziałbym to w ten sposób, że nie jest to zabronione. Jest to pewna luka we wprowadzonych sankcjach.
Czyli samo wprowadzenie sankcji nie załatwia sprawy?
Nawet wręcz przeciwnie. Może się okazać, że wprowadzenie restrykcji w jednym obszarze spowoduje, że w drugim pojawią się inne możliwości. Podam jeszcze raz przykład z Polski. Śledzę, jak wygląda przepustowość na przejściach granicznych między Polską a Białorusią. Od 4 czerwca de facto większość eksportu, wywozu na Białoruś towarów sektora przemysłowego, a zwłaszcza energetycznego, jest objęta embargiem. Teoretycznie ten ruch graniczny musiałby się zmniejszyć, a jest wręcz przeciwnie. Kolejki samochodów ciężarowych są jeszcze dłuższe niż przed 4 czerwca. Można zadać pytanie, czy wprowadzenie sankcji na poziomie rozporządzeń unijnych, jak również ich egzekwowanie są wykonywane prawidłowo, bo kiedy tworzy się luka prawna, to zawsze ktoś może to wykorzystać.
Czytaj więcej: Ksiądz z młodzieżą jadą na rowerach na Przylądek Północny. Po pokój dla Ukrainy
Na Litwie głośna była sprawa tranzytu do obwodu kaliningradzkiego. Gdzie tam był problem? Czy Litwa błędnie zinterpretowała rozporządzenia unijne? Czy Unia Europejska nie doprecyzowała tego w przepisach?
Moim zdaniem Litwa od samego początku wykonuje zadania, które nałożyła Unia Europejska. Nie oskarżałbym Litwinów o nadgorliwość. Faktem jest, że istniały rozbieżności interpretacyjne. Kwestie bezpośredniego przywozu i wywozu do Rosji były jasno uregulowane. Tu nie było większych problemów przy interpretacji. Inna sprawa to tranzyt. Bo tranzyt nie jest ani przywozem, ani wywozem, stanowi odrębną procedurę celną. Dlatego zostały wydane wytyczne Komisji Europejskiej, z których wynika, że tranzyt jest możliwy. To dotyczy nawet tych towarów objętych sankcjami. Unia Europejska nałożyła tylko dodatkowe wymogi. Państwa, które są państwami tranzytu, powinny monitorować wolumen obrotu, który nie może przekraczać szacunkowo przyjętej średniej z ostatnich trzech lat, tak aby nie dochodziło do sytuacji, że dany obrót zwiększył się wielokrotnie w krótkim czasie. Poza tym te państwa mają stosować dodatkowe kontrole wykonywane przez funkcjonariuszy celnych. Przedmiotem tranzytu nie mogą być tzw. towary podwójnego zastosowania, czyli mające zastosowanie przede wszystkim cywilne, ale mogące też być wykorzystywane jako wojskowe, jak również towary z listy uzbrojenia. Tu obowiązuje całkowity zakaz.
Chciałbym powrócić do kwestii, którą poruszyłeś na początku – kiedy pewien towar trafi do umownej Armenii, a stamtąd do Rosji. Takie działania są nielegalne?
Tak. To jest wprost zakazane rozporządzeniami unijnymi. Zawsze staramy się uczulać swoich kontrahentów na te kwestie. Tutaj każdy powinien dołożyć należytej staranności. Oczywiście nie zawsze naszego partnera w transakcji możemy dopilnować. Staramy się jednak go uświadamiać. Ponadto stosujemy w umowach odpowiednie klauzule umowne, że w pewnych okolicznościach możemy się powstrzymać od wykonywania naszych zobowiązań kontraktowych. Jednak należy pamiętać, że jeżeli przenosimy prawo własności, to dalej nasze możliwości są mocno ograniczone. Z drugiej strony, jeśli dostarczamy turbinę, która wymaga specjalistycznej wiedzy do jej instalacji, to nawet w przypadku, gdy nasz klient wyśle tę turbinę do innej lokalizacji bez naszej zgody, to de facto bez naszych inżynierów tej turbiny nie uruchomi.
Czytaj więcej: Police solidarne z Ukrainą. Kolonie dla ukraińskich dzieci
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 32 (94) 13-19/08/2022