Dlaczego w swojej pracy doktorskiej postanowiłeś zbadać proces zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie?
Już wcześniej zajmowałem się Polakami na Litwie. Kiedy musiałem wybrać temat pracy doktorskiej, to wahałem się między oświatą a zwrotem ziemi. W przypadku oświaty temat już był kilkakrotnie badany przez naukowców, natomiast kwestia zwrotu ziemi prawie w ogóle nie była poruszana. Była tylko monografia Zenonasa Norkusa, ale tam nie był zbadany aspekt etniczny. Były też badane kwestie tożsamości litewskich Polaków, ale w pewnej próżni. Chciałem więc powiązać kwestię tożsamości z kwestią materialną, jaką jest zwrot ziemi.
Jakie są wnioski z twoich badań?
Przede wszystkim, uwzględniając, jak był przeprowadzony cały proces restytucji, mając na uwadze całą bazę prawną oraz wszelkie dyskusje sejmowe w tej kwestii, to można stwierdzić, że nie było państwowej polityki dyskryminacyjnej w tej kwestii. Nie było żadnych dyskryminacyjnych przepisów. Problemy, które mieli z restytucją mienia przedstawiciele mniejszości narodowych, wynikały z pobocznych decyzji podejmowanych w tle centralnych decyzji. Chodzi np. o zezwolenie na przenoszenie nieruchomości, w wyniku którego sporo osób chciało odzyskać swoją działkę bliżej Wilna. Oczywiście, z tego zapisu mogli skorzystać również przedstawiciele mniejszości narodowych. Trzeba jednak pamiętać, że dla wileńskich Polaków zamiana nieruchomości ziemskiej na tę położoną w Szyłokarczmie lub Telszach nie była czymś atrakcyjnym. Można więc założyć, że system zwrotu ziemi był wymyślony dla wszystkich, ale ten system nie był sprawiedliwy dla wszystkich.
Wśród litewskich Polaków panuje przekonanie, że te zasady zostały wprowadzone świadomie. Ile jest w tym prawdy?
Można mówić o dyskryminacji, tylko że to nie była dyskryminacja systemowa. Mówiąc o przejawach dyskryminacji względem polskiej mniejszości, wyodrębniłbym dwa przypadki. Pierwszy to brak zgody urzędników na przyjmowanie dokumentów potwierdzających prawo własności wydawanych przez II RP. Taka praktyka była stosowana przez kilka lat na początku lat 90. W przypadku pozostałych mieszkańców Litwy proces restytucji nie był w żaden sposób wstrzymany. W tym przypadku możemy mówić o stosowanej praktyce dyskryminacyjnej. Później jej zaniechano i dokumenty wydane w Polsce międzywojennej były akceptowane. Druga sprawa to działania Artūrasa Merkysa, kiedy był pełnomocnikiem rządu w rejonie wileńskim. Merkys rozdawał działki w rejonie mieszkańcom Wilna, którzy w większości byli Litwinami. Swoje decyzje argumentował w ten sposób: ziemia nie powinna trafiać w ręce „autonomistów” lub „byłych komunistów”. To były dwa jaskrawe przejawy dyskryminacji. Niemniej te dwa przykłady nie pozwalają na stwierdzenie, że istniała polityka dyskryminacyjnej na poziomie państwowym. Przynajmniej osobiście takich przykładów nie znalazłem.
Jest takie pojęcie jak „duch prawa”, czyli pewne rzeczy nie są zapisane wprost, ale pośrednio wynikają z aktów prawnych. Czy w przypadku zwracania ziemi na Wileńszczyźnie nie możemy założyć, że była pewna atmosfera przyzwolenia na tego typu praktykę?
W przypadku Merkysa z pewnością tak było. Sam przyznawał, że rozdawał działki w rejonie wileńskim w taki sposób, aby osłabić wpływy „autonomistów” lub „byłych komunistów”. Mówiłbym jednak bardziej nie o atmosferze przyzwolenia, tylko o przejawie niesprawiedliwości społecznej. Na początku lat 90. proces restytucji został wymyślony jako proces, w którym mogli uczestniczyć wszyscy obywatele Litwy. Wszyscy mieli jednakowe prawa. Oczywiście, czynnik obywatelstwa usunął z tego procesu Polaków, którzy opuścili Litwę po II wojnie światowej. Niemniej ci, którzy zostali na Litwie, mogli z tego korzystać. Jednak aby skorzystać z przysługujących im praw, ludzie musieli mieć jednakowe możliwości. A możliwości wynikały z posiadanego kapitału. Pod kapitałem socjolodzy rozumieją bardzo różne rzeczy, nie tylko majątek. Mówimy o takich kwestiach, jak: pieniądze, wykształcenie, znajomość języka czy znajomości. Problem moim zdaniem polegał na tym, że różne grupy społeczne i etniczne były traktowane jednakowo, chociaż ich możliwości nie były do końca tożsame. Kiedy mówimy o osobach znających gorzej język litewski, to proces restytucji często musieli kontynuować ich wnukowie, którzy znali lepiej język państwowy, mieli lepsze wykształcenie i lepiej poruszali się po tzw. korytarzach władzy. Dlatego nie można powiedzieć, że władza utrudniała litewskim Polakom odzyskiwać ziemię, ale na pewno nie udzielała odpowiedniej pomocy, której oni potrzebowali.
Czytaj więcej: Do odważnych świat należy! Oto Karolina Kluk-Limanowska
Strona polska od samego początku nieustannie przypominała stronie litewskiej, że proces restytucji mienia dla litewskich Polaków powinien zostać zakończony, a prawo własności wszystkim przywrócone. Czy władze litewskie nie odbierały tego jako presji zewnętrznej?
W tej kwestii nie mogę zbyt dużo powiedzieć, ponieważ to nie było przedmiotem moich badań. Jednak Vladas Sirutavičius w swojej książce „Litwini i litewscy Polacy, Litwa i Polska w latach 1988–1994” pisał, że kwestia dokumentów wydawanych w II RP została rozwiązana po myśli miejscowych Polaków również dlatego, że były potrzebne dobre relacje z Warszawą. To oczywiście niejedyny czynnik. Państwo musiało w końcu rozwiązać tę kwestię, bo było wiele osób, które miały tylko polskie dokumenty własności.
Twoje badania w dużym stopniu opierały się na rozmowach zarówno z miejscowymi Polakami, którzy próbowali odzyskać swoje mienie, jak i urzędnikami państwowymi, którzy realizowali ten proces. Czy opinie dotyczące procesu restytucji znacjonalizowanego mienia obu stron różnią się?
W swojej pracy zastosowałem tzw. badania jakościowe. Zrobiłem wywiady z prawie 40 osobami. Część z tych rozmów była wywiadami strukturyzowanymi, a część – wywiadami częściowo strukturyzowanymi. W rozmowach z miejscowymi Polakami skupiałem się przede wszystkim na ich doświadczeniu, na tym, jak interpretują dany proces i jak subiektywnie go oceniają. Poza tym rozmawiałem z ekspertami, czyli prawnikami, działaczami politycznymi i społecznymi mniejszości narodowych, urzędnikami, mierniczymi. Oczywiście ich doświadczenie różniło się. Niektórzy mówili o korupcji, a czynnik etniczny pomijali. Chociaż byli też rozmówcy Litwini, którzy wspominali o znamionach dyskryminacji na tle etnicznym w tym procesie.
Czy litewscy Polacy w wywiadach częściej wymieniali czynnik etniczny?
Nie wszyscy pytani Polacy podkreślali czynnik etniczny. Część winiła korupcję, brak odpowiednich znajomości czy brak odpowiedniego wykształcenia. Chociaż byli rozmówcy, którzy podkreślali, że mieli utrudniony proces zwrotu ziemi ze względu na ich pochodzenie narodowe. Najczęściej to były osoby powiązane z partią lub organizacjami reprezentującymi polską mniejszość. Byli też tacy, którzy interpretowali proces przez pryzmat etniczności, ale równolegle nie byli zadowoleni z ugrupowania reprezentującego polską mniejszość.
Czytaj więcej:Książka o niezapomnianej wykonawczyni romansów
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 44(128) 04-11/11/2022