Premiera filmu „Jerzy Orda. Anarchista według św. Augustyna” odbyła się we środę 23 listopada w Narodowej Galerii Sztuki. Film pokazano jako element obchodów 700-lecia Wilna. W dniach 7–10 grudnia dokument będzie wyświetlany w stołecznym kinie „Skalvija”.
Pod prąd historii
Wileńska dziennikarka Ilona Lewandowska, związana z „Kurierem Wileńskim”, osobą Jerzego Ordy interesowała się od kilku lat.
– Okazało się, że to był człowiek fascynujący. Swoim życiorysem wymyka się wszelkim naszym oczekiwaniom, jak powinno rozwijać się życie naukowca lub przedwojennego polskiego ziemianina. To był człowiek, który przez cały czas szedł pod prąd historii – opowiada dziennikarka. Wgłębiając się w życiorys wileńskiego intelektualisty, Ilona Lewandowska doszła do wniosku, że film jest najlepszym medium do prezentacji jego życiorysu.
– Słyszałam wcześniej o Ordzie, znałam ludzi, którzy go znali. Moja młodość w dużym stopniu była związana z zespołem „Wilia”. Oddałam mu 10 lat swego życia. Ilona bardzo ciekawie zaprezentowała jego życiorys. Bardzo dobrze ustaliła priorytety, czyli to, że Jerzy Orda był człowiekiem, dla którego najważniejszym celem była obrona godności ludzkiej. Nie wahałam ani chwili, czy muszę wejść w ten projekt – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” litewska producentka, której spółka „Ketvirta versija” ma na koncie kilkadziesiąt filmów dokumentalnych, fabularnych oraz programów telewizyjnych.
Ilona Lewandowska cieszy się zaś, że udało się zrobić film na 50. rocznicę śmierci Jerzego Ordy, ponieważ to już ostatni moment, kiedy jeszcze żyją osoby, które go pamiętały.
Poszukiwania reżysera
Po tym, jak podjęto decyzję o kręceniu filmu, rozpoczęły się poszukiwania reżysera.
– Nic nie wiedziałam o Jerzym Ordzie. Po prostu Ilona Lewandowska oraz Teresa Rożanowska zaproponowały mi spotkanie. W trakcie spotkania opowiadały dużo o działalności Ordy, jego aktywności naukowej, jego życiu. Na wszystkich poziomach wydał mi się człowiekiem o bardzo silnym kręgosłupie moralnym. Miał mocny pierwiastek moralny i etyczny. Postanowiłam wejść w projekt – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” reżyserka Dovilė Gasiūnaitė, która wcześniej nakręciła kilka filmów dokumentalnych. W 2012 r. zadebiutowała też filmem fabularnym „Narcizas”.
Czytaj więcej: Dokumentalny film o Jerzym Ordzie „Anarchista w duchu św. Augustyna” w Narodowej Galerii Sztuki w Wilnie
Pozostać w Wilnie
Faktycznie, życiorys Jerzego Ordy od dawna zasługiwał na film. Urodzony w 1905 r. w rodzinnym majątku Nowoszyce w powiecie kobryńskim, w 1926 r. przeniósł się do Wilna, gdzie studiował historię oraz historię sztuki na Uniwersytecie Stefana Batorego. Po studiach pracował jako bibliotekarz w Studium Europy Wschodniej, czyli w pierwszym na świecie ośrodku badań sowietologicznych.
Trzy lata później zaczął pracę w wileńskim archiwum. Współpracował z mocno lewicującym pismem „Poprostu”, wydawanym przez Henryka Dembińskiego oraz Stefana Jędrychowskiego. Mimo to osobiście nie miał nic wspólnego z marksizmem. „Jestem anarchistą w duchu św. Augustyna” – w ten sposób później tłumaczył swoją współpracę z pismem. Te słowa stały się też tytułem filmu.
W trakcie wojny przebywał w Wilnie, gdzie wykładał w konspiracyjnym Studium Teatralnym. Był też zaangażowany w pomoc ukrywającym się Żydom.
Po wojnie nie skorzystał z prawa do repatriacji i pozostał w Wilnie. – Jerzy Orda nie urodził się na Wileńszczyźnie, tylko tam się przeniósł. Wydaje mi się, to moje przypuszczenie, że Orda przez jakiś czas mieszkał w Warszawie i po prostu nie chciał tam wracać. To jedna rzecz. Inna to, że Orda nie miał w zwyczaju ulegać naciskom. W momencie, kiedy historia decydowała, że trzeba się przenieść, on po prostu zamierzał temu nie ulec. Na przykład podczas bombardowania Grodna postanowił, że nie będzie uciekał do schronu, bo ma w tym momencie inne zajęcie – dzieli się swoimi refleksjami o Ordzie Ilona Lewandowska.
Z kolei zdaniem reżyserki Orda nie mógł opuścić Wilna, ponieważ to byłoby zaprzeczeniem jego postawy życiowej. – Jego droga życiowa była bardzo konsekwentna. Sądzę, że właśnie dlatego pozostał w Wilnie – sądzi Dovilė Gasiūnaitė.
Reżyserka dodaje, że wielkim sukcesem dla ekipy filmowej było odnalezienie postaci Ordy w kronice filmowej. Chociaż sam bohater pojawia się tam zaledwie na kilka sekund, dla dokumentalisty taki materiał jest nie do przecenienia.
Czytaj więcej: Jerzy Orda – wilnianin z wyboru
Litewski punkt widzenia
Po wojnie Orda przez pewien czas pracował jako dozorca i portier. W 1958 r. został zatrudniony w Centralnym Archiwum Historycznym Litewskiej SRS, gdzie pracował do śmierci. Był jednym z założycieli zespołu „Wilia” i Polskiego Studia Teatralnego. Zmarł w 1972 r. i został pochowany na Rossie.
O powojennym okresie w Wilnie wspomniał o Ordzie Tomas Venclova. „Był jedną z najoryginalniejszych postaci ówczesnego Wilna. Niewysoki, z podłużną, zupełnie odsłoniętą czaszką, na której w chwili natężonego skupienia zbierają się fałdy skóry. Nos miał wąski, oczy wypukłe, ciemne, ubrany był w sfatygowaną marynarkę i nieokreślonego koloru spodnie, chadzał w drewnianych tankietkach, przymocowanych do nóg startymi do ostateczności cienkimi paskami” – pisał wybitny litewski poeta i eseista.
W filmie o Jerzym Ordzie i jego fenomenie opowiadają: Krystyna Adamowi, Rasa Antanavičiūtė, Alwida Bajor, Vitalija Stravinskienė, ks. Wojciech Górlicki, Wojciech Piotrowicz, Zigmas Kiaupa i Andrzej Pukszto.
– Bardzo chciałam, aby reżyserką filmu była Litwinka. Reżyserem montażu też był Litwin. Ani reżyser, ani montażysta nie znali języka polskiego. To było dla nas wyzwanie. Musieliśmy przetłumaczyć wszystkie wywiady. Takie podejście dało nam możliwość spojrzenia na historię ich oczyma. W trakcie produkcji czułam ich bardzo subtelne podejście – opowiedziała producentka obrazu.
Kawał historii XX w.
Przez kilka dni film będzie można zobaczyć w kinie „Skalvija”. – Czy film będzie ciekawy dla Litwinów? Sądzę, że tak. Nikomu już nie trzeba wyjaśniać, że Litwa jest krajem wielokulturowym i wielonarodowym. Naszym zadaniem jest kształcenie widowni i opowiadanie prawdziwych historii. Naszym celem jest dojście do każdego, bez względu na narodowość – twierdzi Teresa Rożanowska.
Scenarzystka filmu sądzi zaś, że na podstawie losów Jerzego Ordy można prześledzić wszystkie zawiłości dziejów XX w. w naszym regionie. – Każdy ma prawo do subiektywnego opowiadania historii. Możemy z tym zgadzać się lub nie zgadzać się. Polacy i Litwini mają prawo do swojej bardzo subiektywnej pamięci. Ta pamięć może mocno odbiegać od podręcznika historii. Pamięć ludzka, doświadczenie konkretnego człowieka bardzo często nie pokrywają się z tym, co my wiemy z historii ogólnej – kwituje Ilona Lewandowska.
Artukuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 46(134) 19-25/11/2022