Jego ojciec wraz z braćmi, Andrzejem i Karolem, przyjechali tu ze wsi Gajluny (gmina Łyntupy, pow. święciański). Michał prowadził gospodarstwo o powierzchni 20 ha.
Rodzice Napoleona mieli siedmioro dzieci. Najstarszy syn — Aleksander — zginął podczas służby w Wojsku Polskim. Jest pochowany na Antokolu w Wilnie. Młodszy — Ryszard — w wieku 10 lat zachorował na ospę. Choroba okazała się śmiertelna. Były jeszcze trzy siostry: Salomea, Maria i Jadwiga.
Napoleon był wysoki, miał rude włosy. Bardzo lubił czytać książki. Od dzieciństwa chętnie pomagał innym. Prócz pracy na roli zajmował się rzemiosłem. Do dziś w rodzinnym domu przechowywane są narzędzia stolarskie sygnowane jego inicjałami oraz przedmioty, które wykonał własnoręcznie. Na ścianach w pokoju gościnnym wiszą portrety Napoleona i jego brata Michała.
Początek służby wojskowej
Do odbycia służby wojskowej Napoleon został powołany w marcu 1935 r. Służył w 4. Kompanii 85. Pułku Strzelców Wileńskich. Garnizon, do którego należał pułk, mieścił się w koszarach w Nowej Wilejce. W trakcie służby Ciuksza otrzymał odznakę sportową. W sierpniu 1936 r. przyznano mu również prawo noszenia pamiątkowej odznaki pułkowej. Wiadomo, że we wrześniu 1936 r. przebywał na leczeniu w Szpitalu Wojskowym O.W. Wilno.
Po powrocie z wojska wspólnie z bratem Michałem rozwijał gospodarstwo. Zachowała się decyzja z czerwca 1939 r., w której Urząd Wojewódzki z Wilna zezwolił braciom na dokupienie hektara ziemi.
W wojnie obronnej 1939 r. Napoleon Ciuksza nie wziął udziału. Być może nie został powołany ze względu na wcześniejszy pobyt w szpitalu.
Terror władz okupacyjnych
Rok 1943 przyniósł zmiany na froncie wschodnim. Niemiecki blitzkrieg okazał się fiaskiem na bezkresnych przestrzeniach Rosji. Inicjatywę niemal wszędzie przejmowała Armia Czerwona. I choć losy wojny nie były jeszcze przesądzone, należało się spodziewać, że z czasem Sowieci zbliżą się do przedwojennych granic Polski. Na Kresach II RP wzmagał się terror władz okupacyjnych. Wielu młodych Polaków musiało się ukrywać, by uniknąć wywózki na roboty przymusowe do III Rzeszy. Aresztowano osoby podejrzane o działalność polityczną oraz chłopów niewywiązujących się z obowiązkowych dostaw płodów rolnych. Po lasach grasowała sowiecka partyzantka, byli to żołnierze, którzy po czerwcu 1941 r. uniknęli niewoli bądź zbiegli z obozów jenieckich. Sporadycznie walczyli z Niemcami. Ich głównym celem było przetrwanie i doczekanie nadejścia frontu. Stanowili śmiertelne zagrożenie dla ludności cywilnej. Regularnie dozbrajani zrzutami z Moskwy terroryzowali mieszkańców kresowych wsi i miasteczek, żądając żywności. Przy okazji dokonywali grabieży i rozbojów. Siłą wcielali do swoich oddziałów młodych, miejscowych mężczyzn.
Polskie Państwo Podziemne
W tym czasie Polskie Państwo Podziemne podległe Rządowi RP w Londynie rozbudowywało swoje struktury, zarówno w pionie cywilnym, jak i wojskowym. Armia Krajowa — zbrojne ramię tej organizacji, szkoliła kadry, które miały podjąć walkę w momencie wybuchu powszechnego powstania narodowego. Do ataków na Niemców i ich współpracowników dochodziło tylko w wyjątkowych sytuacjach, ponieważ za tego typu działania okupant stosował odpowiedzialność zbiorową. Za zabójstwo żołnierza czy urzędnika pacyfikowano całe wsie lub przeprowadzano zbiorowe egzekucje na losowo wyłapywanych mieszkańcach. 25 marca 1943 r., mimo obaw władz Okręgu AK w Wilnie, patrol składający się z pięciu żołnierzy pod dowództwem Antoniego Burzyńskiego „Kmicica” wyruszył do lasu. Był to zaczątek oddziału, który jako pierwszy miał stale przebywać pod bronią, prowadząc walkę z okupantem. Do miejscowości Bryle dostarczono im broń. To tu żołnierze złożyli przysięgę na wierność Rzeczypospolitej.
W oddziale znaleźć schronienie mieli „spaleni” członkowie AK, Polacy ukrywający się przed wywózką oraz ci, którym groziło wcielenie do mundurowych formacji białoruskich. By nie sprowadzić represji na okoliczną polską ludność, podczas zbrojnych akcji partyzanci posługiwali się językiem białoruskim i rosyjskim. Nie nosili polskich mundurów. Jak się można domyślić, metoda takiego kamuflażu nie zawsze była skuteczna.
W skład pierwszego oddziału weszli: Jan Kursewicz ps. „Akcja”, Zdzisław Józef Szyłejko ps. „Olek”, Jan Mickiewicz ps. „Alfons 1” oraz Stanisław Możejko ps. „Dąb”. Po dotarciu w okolice jeziora Narocz „Kmicic” rozpoczął werbunek wśród członków konspiracji, którzy przed wojną służyli w Wojsku Polskim. Jednym z pierwszych, który odpowiedział na apel „Kmicica”, był kpr. rez. Napoleon Ciuksza ps. „Waligóra”.
W krótkim czasie pod komendą Burzyńskiego znalazło się kilkunastu żołnierzy, nie każdy miał broń. Już podczas pierwszej potyczki dały się również zauważyć braki w wyszkoleniu. Do walki doszło w pobliżu folwarku Józefowo, gdzie stacjonowali partyzanci. Silny oddział litewskiej policji tyralierą zaatakował Polaków. „Kmicic”, widząc przewagę wroga, dał rozkaz wycofania się. Odwrót osłaniał ogniem karabinu maszynowego „Waligóra”. W trakcie odwrotu Ciuksza zgubił dysk od erkaemu, po który na rozkaz dowódcy wrócił, nie zważając na ostrzał wroga. „Waligóra” znalazł się w grupie zaufanych, doświadczonych żołnierzy tworzących radę przyboczną „Kmicica”.
Czytaj więcej: Ballada o Jureczku. Najmłodszy partyzant wileńskiej AK
Pierwsze straty
Pod koniec czerwca 1943 r. żołnierze podziemia założyli stałą bazę w okolicy jeziora Narocz. Wówczas Brygada liczyła około 70 ludzi i stale zgłaszali się nowi. Wysunięte posterunki miały ostrzegać o niebezpieczeństwie, a w teren były wysyłane kilkuosobowe patrole zwiadowcze. Nastąpiła również reorganizacja sztabu. W okresie tym odnotowano pierwsze straty.
Tak wspominał to Władysław Mackiewicz ps. „Wałodźka”: „Pierwszy patrol, który przywiózł dwa trupy i jednego rannego był wysłany w teren pod dowództwem »Waligóry« — mego sąsiada Ciukszy. Powód był następujący: patrol nasz w sile pięciu osób był wysłany na zadanie pod Łyntupy. Po drodze zatrzymał się na noc w jakimś chutorze i wszyscy poszli przespać się do stodoły. Nie wiadomo, czy ktoś podpatrzył i doniósł do najbliższego posterunku litewskiego, czy też przez przypadek, dosyć, że o świcie dnia następnego obudziły ich strzały. Kiedy rzucili się do drzwi, ogień został właśnie na nich skierowany i zaraz dwóch padło, a jeden został ranny. Od całkowitej klęski uratował ich »Waligóra«, albowiem, będąc uzbrojony w erkaem, w biegu otworzył ogień do napastników, co pozwoliło mu odskoczyć, zająć stanowisko bojowe i nawiązać walkę ogniową. Policjanci zrezygnowali z boju i nie kontynuowali pościgu; ograniczyli się do spalenia stodoły i wycofali się. Wówczas »Waligóra« zarekwirował konia z wozem na sąsiedniej kolonii, załadował trupy i rannego oraz wrócił na bazę, bez dalszego incydentu”.
Czytaj więcej: Likwidacja oddziału „Kmicica”: zbrodnia nad jeziorem Narocz
Akcja w Daniłowiczach
Podobno komendant był wściekły, wysłuchawszy raportu „Waligóry”, zbeształ go i chodziły pogłoski, że odda go pod sąd wojskowy, lecz widocznie potem ochłonął, zważywszy, że „Waligóra” był jego pierwszym żołnierzem, a do tego, bądź co bądź, podoficerem z wojska, a takich było bardzo mało.
Najpoważniejszym zarzutem było niewystawienie czujek podczas nocnego postoju. To nieregulaminowe zachowanie pozwoliło Litwinom zaskoczyć śpiących żołnierzy z polskiego patrolu.
Sukcesem skończyła się natomiast akcja w miasteczku Daniłowicze. Podczas walki, nie ponosząc strat własnych, udało się rozbić posterunek żandarmerii niemieckiej. Wówczas zdołano uwolnić więźniów. W urzędzie rejonowym władz okupacyjnych zniszczono wykazy dotyczące kontyngentów oraz dokumentację operacyjną. W akcji, którą dowodził osobiście „Kmicic”, brał udział również Napoleon Ciuksza. 13 sierpnia w potyczce koło kolonii Mała Czećwierć, niedaleko folwarku Szarkowszczyzna, Ciuksza został ciężko ranny. Pocisk przeorał mu skórę na głowie.
Cdn. w następnym numerze „Kuriera Wileńskiego”
Opr. Paweł Nowik
1
2