Tomasz Lachowski z Uniwersytetu Łódzkiego uważa, że te rosyjskie wrzutki nie mają jednak żadnego wpływu na nastroje społeczne w Ukrainie.
11 stycznia we Lwowie odbył się szczyt prezydencki Trójkąta Lubelskiego z udziałem Wołodomyra Zełenskiego, Andrzeja Dudy oraz Gitanasa Nausėdy, na którym została ogłoszona wspólna deklaracja. „Litwa i Polska będą wspierać Ukrainę tak długo, jak to będzie konieczne, w tym poprzez kontynuowanie silnego wsparcia wojskowego, obronnego, politycznego, dyplomatycznego, gospodarczego, logistycznego i humanitarnego; wyrażają zgodę na promowanie zdecydowanego politycznego, praktycznego i materialnego wsparcia NATO i UE dla Ukrainy, mającego na celu zapewnienie zdolności Ukrainy do skutecznej obrony jej terytoriów na lądzie, morzu i w powietrzu” — czytamy w deklaracji. Później w Davos prezydent Duda oświadczył, że Ukraina potrzebuje nowoczesnych czołgów i pocisków, by mogła się bronić, ale przede wszystkim po to, by zatrzymać rosyjską ofensywę.
Czytaj więcej: Treść deklaracji Nausėdy, Dudy oraz Zełenskiego podpisanej we Lwowie podczas II Szczytu Trójkąta Lubelskiego
Reakcja Kremla
Wizyta dwóch prezydentów w walczącej Ukrainie oraz kwestia czołgów nie pozostała bez uwagi Kremla. Były prezydent Rosji i obecny zastępca przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Medwiediew skomentował to w ten sposób: „Mają chyba nadzieję (Polacy — przyp. red.), że »czołgowa koalicja« przybliży oczekiwany przez przeków (obraźliwe określenie Polaków — przyp. red.) rozbiór Ukrainy”.
Pod koniec grudnia prokremlowski dziennikarz i publicysta Armen Gasparian oświadczył, że Polska, Węgry i Rumunia chcą dokonać rozbioru Ukrainy. „Po co mają się śpieszyć? Czekają, kiedy na Ukrainie wszystko upadnie, kiedy nie będzie żadnej władzy. Wówczas zaczną realizować swe historyczne zachcianki. Dla Polski to terytorium kresów wschodnich, dla Rumunii to jest obwód czerniowiecki, który im sam Führer przekazał oraz część obwodu odeskiego. Natomiast dla Węgier to jest Zakarpacie” — mówił w rozmowie z propagandowym portalem rubaltic.ru.
Tego typu wypowiedzi, w minionym i obecnym roku, po stronie rosyjskiej było więcej. Początków „rozbioru Ukrainy” trzeba szukać w samej Rosji. 24 marca 2014 r. wiceprzewodniczący rosyjskiej Dumy Władimir Żyrinowski, który słynął ze swych skandalicznych wypowiedzi, wystosował oficjalny list do polskiego MSZ, w którym nawoływał do rozbioru Polski. Podobne listy wysłał też do Rumunii i Węgier.
Imperialne korzenie?
Specjalisty od prawa międzynarodowego z Uniwersytetu Łódzkiego oraz redaktora naczelnego portalu „Obserwator Międzynarodowy” Tomasza Lachowskiego, który sytuację w Ukrainie monitoruje od lat, nie dziwią tego typu wypowiedzi. Taka narracja w Rosji jest uprawiana od bardzo długiego czasu.
— Według Moskwy, pod kuratelą Warszawy odbudowuje się historyczna Rzeczpospolita. Tym razem są to być może inne nazwy (rzeczony Trójkąt Lubelski), ale chodzi o ten sam schemat. Czytałem nawet, że wizyta Nausėdy i Dudy we Lwowie została przedstawiona w ten sposób, że Zełenski niczym podczas hołdu lennego oddaje suwerenność Polsce. To jest oczywiście absurd i kompletna bzdura, ale tak jest właśnie formowane w tym miszmaszu narracji „historycznej wielkiej wojny ojczyźnianej” i „napięć” między światem wschodnim a zachodnim, którego „Polska wraz z Litwą jest emanacją” — wytłumaczył w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” pokrętną logikę kremlowskich propagandystów Tomasz Lachowski.
Malując Polskę w złych barwach, sądzi prawnik, Rosja tworzy jeszcze jedno „oblicze złego i cynicznego Zachodu”.
— Według Rosji, Polska i Litwa wracają do swych imperialnych korzeni I RP oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ważny jest też element, zgodnie z którym, Ukraina jest tylko pionkiem na szachownicy. W konsekwencji takiego sposobu myślenia, Polska miałaby tylko udawać, że pomaga Ukrainie. A tak naprawdę tylko „czeka, kiedy Ukraina będzie na tyle osłabiona, że sama odda Galicję Wschodnią Polsce”. Tak to odczytuję. To jest przede wszystkim kierowane do Rosjan, ale też trochę na potrzeby zewnętrzne. Kreml chce pokazać, że Ukraina w zasadzie jest przedmiotem, a nie podmiotem, a cała idąca pomoc z Zachodu jest podszyta hipokryzją oraz cynizmem — podkreślił Lachowski.
Czytaj więcej: Kremlowska propaganda uderza w swoich. „Kreml powtarza te same slogany”
Klęska propagandy
Temat rozbioru Ukrainy przez Polskę pojawia się w różnych konfiguracjach.
— Na początku pełnoskalowej agresji, po 24 lutego, kłamliwa retoryka Kremla zaczęła być aktywnie promowana. Zgodnie z nią wojska polskie miałyby wejść na obszar zachodniej Ukrainy. Teoretycznie, aby stworzyć kordon bezpieczeństwa, a praktycznie miałoby chodzić o wcielenie tych ziem do Polski. Taka narracja jest w istocie stale powtarzana i coraz bardziej jest napędzana przez aparat propagandy — zaznaczył redaktor naczelny „Obserwatora Międzynarodowego”.
O ile w przypadku mieszkańców Rosji taka narracja może być przekonująca, o tyle na odcinku międzynarodowym raczej poniosła klęskę.
— Z moich obserwacji wynika, że nikt z kierownictwa politycznego Ukrainy nie bierze tego na poważnie. W przypadku odbioru społecznego, to właśnie media społecznościowe są takim dobrym lustrem. Na ukraińskojęzycznych stronach, kiedy takie treści pojawiają się, to najczęściej są wykpiwane i wyśmiewane. Wśród ukraińskich odbiorców nie występuje podejście, że Polska jakoś czyha na suwerenność Ukrainy i czeka tylko na korzystną sytuację. Powiedziałbym wręcz, że przyjęcie Andrzeja Dudy podczas niedawnej wizyty we Lwowie było bardzo entuzjastyczne. Masa Ukraińców dziękowała mu szczerze na ulicy za polską pomoc. Do części zaś osób propaganda rosyjska już nie dociera, a przynajmniej nie na taką skalę jak wcześniej. Na przykład do tych, którzy nie korzystają z mediów społecznościowych. To przede wszystkim osoby starsze, korzystające na ogół z tradycyjnych środków masowego przekazu. Należy jednak zauważyć, że telewizja rosyjska jest praktycznie nieobecna w Ukrainie. Z kolei młodzi raczej taką retorykę wyśmiewają. Z moich obserwacji rosyjska narracja nie trafia ani do osób starszych, które w teorii niby są łatwiejszą grupą, ani do młodych, co tylko potwierdza, że coraz mniej Ukraińców patrzy na świat „oczami Moskwy”. Wręcz przeciwnie — stają się osobami funkcjonującymi w przestrzeni informacyjnej świata zachodniego — oświadczył Tomasz Lachowski.
Czytaj więcej: Nausėda i Duda we Lwowie, spotkanie Trójkąta Lubelskiego. Prezydenci Litwy, Polski i Ukrainy podpisali deklarację