Więcej

    Wzdłuż porohów

    6000 km w ciągu tygodnia – to droga, jaką pokonał reporter „Kuriera Wileńskiego” razem z przedstawicielami Centrum Analizy Ryzyk Regionalnych, pozarządowej organizacji ukraińskiej, żeby poznać z bliska sytuację w miejscowościach przyfrontowych ogarniętej wojną Ukrainy. Czytelnikom przedstawiamy drugi tekst z cyklu, tym razem opisujący wizytę w Zaporożu.

    Czytaj również...

    Zaporoże bierze swoją nazwę od tego, że było miejscem „za porohami” – na nim kończyła się seria formacji skalnych przegradzających koryto Dniepru. Łącznie na odcinku 70 km było ich ponad 30, z czego jednym z największych był Kudak, znajdujący się w miejscu obecnego miasta Dniepr. Oprócz porohów występowały też zabory – te przegradzały koryto rzeki jedynie częściowo, nie utrudniając jednak żeglugi.

    Zarówno porohy, jak i zabory przeszły do historii w roku 1932, gdy tereny ich zostały zalane celem utworzenia Zbiornika Dnieprzańskiego Dnieprowskiej Elektrowni Wodnej – na którą częściej mówi się po prostu DniproHES. Zalew ma powierzchnię 420 km kw. (to tyle, ile wynosi powierzchnia administracyjna Wilna) i zawiera 3,3 mln ton wody, zaś elektrownia wytwarza moc rzędu 1,5 GW.

    Czytaj więcej: Ukraińcy są bardzo zmotywowani do nauki języka litewskiego

    Umocnione przez naturę

    Zbiornik Dnieprzański nie objął wyspy Chortyca, znajdującej się na południe od niego miejsca o znaczeniu strategicznym, opisanego na Mapie Radziwiłłowskiej w sposób następujący: „Chortyca (Chorcica). Miejsce przy Dnieprze wielce sławne z powodu zdolności wojskowych Dymitra Wiśniowieckiego, bohatera bardzo starożytnego rodu. Tutaj, bowiem ustanowił siedzibę i podporę swego rodu i w połowie otoczył murem. Pozostawało [ono] do tego stopnia umocnione przez naturę, że siły i natarcie księcia albo chana perekopskiego i całej jego ordy mógł powstrzymywać tak długo, dopóki Wiśniowiecki z powodu długiego oblężenia pozbawiony rzeczy koniecznych do wyżywienia zmuszony był zabić na koniec konie. Po przeniesieniu się na statki przekroczył Porohy i udał się do Czerkasów po ocaleniu wszystkich swoich mieszkańców”.

    Leżąca w centrum Zaporoża wyspa ma 12,5 km długości i 2,5 km szerokości, jest parkiem narodowym z unikalną przyrodą, uważanym przez samych Ukraińców za symbol narodowy.

    Zaopatrzenie w energię z hydroelektrowni, węgiel z Donbasu, mangan z Nikopola i żelazo z Krzywego Rogu, a także ułatwiające logistykę porty rzeczne – to wszystko w XX w. uczyniło z Zaporoża jeden z głównych ośrodków przemysłowych Ukrainy, którego populacja przed rosyjską agresją sięgała 800 tys. mieszkańców.

    Czytaj więcej: Ukraińcy są bardzo zmotywowani do nauki języka litewskiego

    Nasz Bierdiańsk

    70 proc. mieszkańców miasta, podobnie jak w całym obwodzie, stanowią Ukraińcy. W referendum o niepodległości kraju w 1990 r. 90,66 proc. wszystkich mieszkańców obwodu opowiedziało się za niepodległością. Chociaż w 2014 r. była tu dokonywana próba okupacji budynków administracyjnych – podobna do tych z Doniecka i Ługańska – mieszkańcy obronili się przed rosyjskimi zamachowcami i do 2022 r. panował tu względny spokój. W czasie agresji w 2022 r. siły rosyjskie okupowały południową część obwodu, ale nie zdołały zająć Zaporoża, w którym mieszka połowa mieszkańców regionu. Mimo to rosyjscy okupanci przeprowadzili „referendum”, na mocy którego postanowili o „przyłączeniu” obwodu zaporoskiego do państwa rosyjskiego. Bezprawna rosyjska okupacja części obwodu, w tym portu w Bierdiańsku i Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Enerhodarze, uderzyła w gospodarkę i byt wszystkich mieszkańców.

    Takimi mieszkańcami są Juri i Wiera, emeryci mieszkający na robotniczym osiedlu we wschodniej części Zaporoża. Byli wśród uchodźców wojennych, którzy znaleźli się na Litwie po jawnej militarnej agresji rosyjskiej 24 lutego 2022 r. Przyjął ich mój litewski kolega, który także brał udział w naszej wyprawie na Ukrainę. Mieszkali z nim dziewięć miesięcy – do czasu jesiennej ukraińskiej kontrofensywy, dzięki której stało się pewne, że Zaporoże nie znajdzie się pod butem „russkiego mira”. Korzystając z naszego pobytu w Zaporożu, postanawiamy im złożyć wizytę.

    Gdy wjeżdżamy na osiedle pięciopiętrowych bloków mieszkalnych, zwraca uwagę rozbrzmiewający na okolicę trąbkowy hejnał, brzmiący jak harcerska pobudka. Jak wyjaśni nam – nie bez dumy! – Juri, jest to sygnał na zakończenie alarmu powietrznego, znak rozpoznawczy ich osiedla. Początek alarmu brzmi jak znana wszystkim syrena, a o końcu informuje mieszkańców właśnie trąbka – dźwięk, który mieszkańcy sami sobie wybrali, żeby czymś urozmaicić sobie życie i wyróżnić się na tle innych dzielnic.

    W zadbanym wręcz do przesady dwupokojowym mieszkaniu zostajemy usadzeni przy stole w pokoju gościnnym i nakarmieni obiadem. Niebawem przychodzą córka i zięć Juriego oraz Wiery. Rozmowy, jak w czasie wojny, toczą się o pogodzie – jest połowa marca, pierwszy cieplejszy tydzień wiosny, co na południowej Ukrainie oznacza, że jest już dostatecznie ciepło na nadmorski spacer, kąpiel niekoniecznie.

    – Boli mnie, że odebrali nam nasze morze. Zawsze o tej porze jeździliśmy do Berdiańska, a teraz oni… – mówi córka.

    Bierdiańsk był ważnym portem dla całego obwodu zaporoskiego, ale po rosyjskiej okupacji Krymu port podupadł, bo rosyjscy najeźdźcy zablokowali Cieśninę Kerczeńską i nie przepuszczali ukraińskich okrętów. Dla miejscowych coraz ważniejsi stawali się turyści z Ukrainy. Rodzina Juriego i Wiery nie wierzy, żeby ktokolwiek z mieszkańców Bierdiańska odpowiedział twierdząco na zadawane w rosyjskim pseudoreferendum pytanie o odłączenie obwodu zaporoskiego od Ukrainy i przyłączenie do państwa rosyjskiego.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Juri zerwał kontakty z rodziną po rosyjskiej stronie. Pochodzi z Syberii, nie ma ukraińskich korzeni, przeciwnie niż miejscowa Wiera. Nie chce słuchać o „denazyfikacji” od rzekomych swoich: „Ja nie jestem nazistą, a to mnie napadli w moim kraju”. Mimo silnej w rodzinie tęsknoty za czasami sowieckimi, kiedy przemysł zdawał się lepiej prosperować, a robotnicy otrzymywali talony na wyjazdy nad morze i nawet na Krym, nie ma w tym domu tęsknoty do „russkiego miru”, a Wiera z dumą opowiada o zdanym na maturze egzaminie z języka ukraińskiego. – Jeszcze odzyskamy, odbijemy nasz Berdiańsk – mówi stanowczo córka.

    Czytaj więcej: Dzień Polonii i Polaków za Granicą — w Ukrainie, w obliczu wojny

    Rosyjskie Zaporoże

    Gdy przejeżdżamy przez sąsiednie osiedle, widzimy kolejny zrujnowany przez rosyjski atak bombowy blok mieszkalny. Osiem pięter, cztery klatki schodowe, z czego jedna zrujnowana na całej wysokości. To stało się 2 marca 2023 r. – w budynku, trafionym z rosyjskiej S-300, zginęło wówczas 10 osób, w tym siedmiomiesięczne dziecko. Budynek jest przeznaczony do rozbiórki.

    Wyjeżdżamy z Zaporoża ulicą Przybrzeżną. Mijamy centrum handlowe City Mall. Tydzień po naszym wyjeździe to miejsce stanie się znane za sprawą nagrania z rosyjskiego ataku rakietowego w pobliskie bloki. Tak rosyjska polityka „świętowała” zakończenie wizyty Xi Jinpinga w swojej stolicy. W dziewięciopiętrowym bloku rosyjscy agresorzy zabili kolejne dziecko.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 18(52) 06-12/05/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Współczesne, małe Katynie

    Zbrodnia katyńska ma dla narodu polskiego charakter szczególny, wręcz definiujący nasz stosunek ze światem. Przede wszystkim z racji na kłamstwo katyńskie, czyli trwający aż do odzyskania niepodległości zakaz poruszania tematu zbrodni. Przez pół wieku bliscy zamordowanych nie mogli o...

    Nie dajmy się zmęczyć

    Od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę pojawia się dużo głosów osób „zatroskanych” o pokój. Nawołują oni do poszukiwania „kompromisu”, podnoszą argument, że „przecież i tak trzeba będzie podpisać pokój”, zaś dostarczanie broni Ukrainie, ich zdaniem, tylko przedłuża cierpienie ludności...

    Źle położone akcenty

    Pomysły na to, by „ujednolicić” we wszystkich szkołach język nauczania, nie są niczym nowym. Urzędnicy resortu oświaty – który chyba bardziej należałoby nazywać ministerstwem uporczywego reformowania oświaty – których dynastyczna ciągłość zdaje się sięgać roku 1940, powinni mieć tego...

    Gen. Andrzejczak dla „KW”: „Będziemy bezpieczni, jeśli wygramy z czasem. Mamy 2 lata”

    Generał uczestniczył w dniach 21—22 marca w konferencji w Wilnie nt. obronności. „Najważniejsze — to wykonać plany regionalne i wykonać je szybko. Na wojnie cudów nie ma. Jest ekonomika, twarda siła i silne przywództwo” — dodaje. I odpowiada na...