Więcej

    Krystyna Chwin: Miłosz nie chciał być zawłaszczany politycznie!

    Miłosz lubił Gdańsk. Czasami przyjeżdżał tu po to, żeby nie być osobą publiczną, nie być widzianym. Odwiedzał grób matki w Sopocie, mało kto o tym wiedział – mówi Krystyna Chwin, znajoma poety, współautorka, wraz z mężem Stefanem, dwóch książek poświęconych nobliście. Na festiwalu „Wilno w Gdańsku” odbędzie się spotkanie z nią pt. „O powrotach Miłosza na Litwę”.

    Czytaj również...

    Ilu wizyt Czesława Miłosza w Trójmieście można się doliczyć?
    Przed II wojną nigdy nie był w Gdańsku. Po raz pierwszy przyjechał w lipcu 1945 r. jako korespondent „Dziennika Polskiego”, pisał też korespondencje z Pomorza i Żuław dla „Przekroju”. Później bywał jeszcze wiele razy. Czasami przyjeżdżał tu po to, żeby nie być osobą publiczną, nie być widzianym. Odwiedzał grób matki w Sopocie, mało kto o tym wiedział. Ostatnia jego wizyta odbyła się na moje i męża, prywatne zaproszenie. Przyjechał razem z żoną Karoliną. Początkowo nie chciał się specjalnie z nikim spotykać. Mam nawet zachowane nagranie na automatycznej sekretarce: „Pani Krystyno, tylko żadnych ludzi, bo moja witalność jest już ograniczona…”. Ale jednak spotkał się wtedy na wspólnej kolacji z nami, marszałkiem Sejmu Maciejem Płażyńskim i jego małżonką Elżbietą. Zgodził się spotkać ze studentami na Uniwersytecie Gdańskim oraz z dziennikarzami w hotelu „Hansa”, w którym się wówczas zatrzymał. Spotkał się też z czytelnikami w Nadbałtyckim Centrum Kultury. Rozmowy z tych spotkań są spisane i opublikowane w naszej książce „Miłosz. Gdańsk i okolice. Relacje – Dokumenty – Glosy”.

    W którym roku była ta ostatnia wizyta?
    W 1998, od 6 do 8 października. Mam list, który otrzymaliśmy od Miłosza, wysłany z Krakowa z datą 23 listopada 1998 r.: „Szanowni Państwo, wiele moich podziękowań za przygotowanie mojej wizyty w Gdańsku. Oczywiście atrakcyjnymi osobami w tym mieście są dla mnie Krystyna i Stefan Chwinowie, ale nie tracę nadziei, że jeszcze kiedyś spotkamy się na jakieś gruntowne rozmowy. Zresztą, jak się zdaje, Pan Stefan zjawi się wkrótce w Krakowie. Składam oprócz podziękowań najlepsze życzenia pomyślnej pracy nad »Tytułem«”.

    Można było wyczuć w relacjach osobistych, kontaktach bezpośrednich, że Miłosz lubił Gdańsk, Trójmiasto?
    Lubił miasto i lubił kilka osób w tym mieście. Gdański pisarz Aleksander Jurewicz za książkę „Lida” otrzymał Nagrodę im. Czesława Miłosza. Między nami szczególne więzi zawiązały się po ukazaniu się powieści męża „Hanemann”. W 1996 r., 17 marca, Miłosz napisał do niego taki list: „Szanowny i Drogi Panie, jest chyba rzeczą godziwą nie przemilczać uczuć wdzięczności czytelnika, bo wiem, jak bardzo każdy autor potrzebuje moralnego poparcia. Przeczytałem »Hanemanna« i myślę, że napisał Pan dobrą, wzruszającą książkę. Chciałbym, żeby takie książki pisano o Wilnie, ale nie zrobią tego tamtejsi Polacy, którzy uważają Litwinów za chwilowych okupantów, a za poważne państwa albo Rosję, albo Polskę. Gdańsk dzięki Panu bardzo się zbliżył do mnie, ale na pewno i do wielu innych czytających. Bardziej niż przez tę powieść o kupowaniu grobów u Güntera Grassa. Dzięki tedy i najlepsze pozdrowienia Panu i Pani Krystynie”.

    Krystyna Chwin (ur. 1950) pisarka, redaktorka, właścicielka Wydawnictwa „Tytuł”, żona literaturoznawcy i pisarza Stefana Chwina. Mieszka w Gdańsku. Ukończyła studia polonistyczne na Uniwersytecie Gdańskim. Była zatrudniona w redakcji miesięcznika „Autograf” na stanowisku sekretarza. Pełniła funkcję redaktora naczelnego pisma literacko-artystycznego „Tytuł”. W Telewizji Gdańsk pełniła funkcję kierownika działu kulturalnego i dyrektora programowego. Tomy wierszy wydawała pod pseudonimem Krystyna Lars. Wspólnie z mężem wydali dwie książki poświęcone Czesławowi Miłoszowi, z którym się przyjaźnili: „Miłosz. Gdańsk i okolice. Relacje – Dokumenty – Głosy” oraz „Miłosz. Interpretacje i świadectwa”.

    Ze wspomnianym Grassem łączyły Miłosza jakieś głębsze relacje? Na pewno wspólnie, wraz z Wisławą Szymborską, jako troje noblistów, jesienią 2000 r. odwiedzili Wilno.
    Nie były głębsze, raczej sporadyczne. Natomiast to spotkanie w Wilnie było rzeczywiście bardzo ważne. Dla nas, gdańszczan, ono też było bardzo istotne. Przygotowaliśmy wówczas numer kwartalnika „Tytuł”, którego byłam redaktorem naczelnym, w którym zostały opublikowane wszystkie wileńskie wystąpienia: Grassa, Miłosza i Szymborskiej. Również w przekładzie na język litewski. Ten numer zaczyna się wierszem Szymborskiej „Nienawiść”, bo to wileńskie spotkanie zinterpretowaliśmy jako pragnienie neutralizowania narastającej i nasilającej się, już wtedy, nienawiści w Europie i na świecie. Myślę, że to połączyło Miłosza i Grassa, ale jakichś szczególnych relacji między nimi nie było.

    Ta wizyta odbyła się osiem lat po pierwszym przyjeździe Miłosza do niepodległej Litwy.
    Ten przyjazd Miłosza na Litwę w 1992 r., pierwszy od jej opuszczenia, to było coś niesamowitego. Sposób, w jaki był tam fetowany: na stadionie w Kownie, w Domu Literatury, Celi Konrada. Ale po tym pobycie był czymś zrażony, miał jakiś uraz. Ta kwestia wypłynęła choćby w rozmowie Romualda Mieczkowskiego z Markiem Skwarnickim. Dlaczego? Bo spodziewał się innego stosunku Litwinów do siebie samego i Polaków. Liczył na to, że będzie przyjęty jako jeden z mieszkańców Litwy, a był fetowany w sposób niezwykły. Zawsze obawiał się sytuacji, w której może być „użyty” w jakiś sposób dla „narodowej sprawy”. Na spotkaniu w Celi Konrada otrzymał z rąk Vytautasa Lansbergisa obywatelstwo litewskie. Uważał, że niepotrzebny jest ten entuzjazm z okazji jego przyjazdu, że ważniejsze jest dla niego ciche pobratymstwo Litwinów i Polaków, a nie fetowanie Miłosza. Gdy Litwini próbowali go wepchnąć w litewski gorset, usiłowali przymusić, by określił się, czy jest Polakiem, czy Litwinem, by wypowiedział choć zdanie w języku litewskim, nie odpowiadał ani po polsku, ani po litewsku, ani po rosyjsku, tylko po angielsku. Nie dawał się zepchnąć w żadne narodowe deklaracje, których wszyscy oczekiwali. Nie przybył tam ani jako Polak, ani jako Litwin, tylko mieszkaniec tamtych ziem, który chciałby, żeby Polacy i Litwini mieli dobre stosunki, a był przyjęty oficjalnie na poziomie państwowym, czego w ogóle nie chciał. Czuł się urażony, że oczekiwano od niego deklaracji politycznych.

    Wróćmy do wizyt Miłosza w Gdańsku. Ta, jak sądzę, najważniejsza miała miejsce w roku 1981.
    Przyjechał do Gdańska w czerwcu 1981 r. Towarzyszyli mu syn Antoni i brat Andrzej. 16 czerwca odwiedził na plebanii ks. Henryka Jankowskiego, 17 – w Urzędzie Wojewódzkim Tadeusza Fiszbacha, sekretarza KW PZPR, oraz Jerzego Kołodziejskiego, wojewodę gdańskiego, a także bp. Lecha Kaczmarka w Oliwie. Zwiedził stocznię, po której oprowadzał go Lech Wałęsa, złożył wieniec pod pomnikiem. Właśnie podczas tego pobytu wpisał do księgi pamiątkowej w stoczni: „Oby nigdy brat nie strzelał do brata”. Był przyjmowany z wielkimi honorami. Nieoficjalne wydawnictwo stoczniowe opublikowało jego wiersze „Lud da siłę swojemu poecie”. Spotykał się z Lechem Wałęsą. Na temat tej wizyty jest obszerny rozdział w naszej książce. Zbadaliśmy wiele dokumentów, zważyliśmy wiele argumentów.

    Niewiele osób wie, że poeta mógł wtedy do Polski nie wjechać…
    Miłosz był na liście osób persona non grata w Polsce. Trzy tygodnie przed przyjazdem został z niej „zdjęty”. Znaleźliśmy tajemniczą „Teczkę osobową cudzoziemca. Miłosz Czesław” z 1976 r., której nie udało się znaleźć nawet Andrzejowi Franaszkowi, gdy pisał swoją monumentalną biografię poety. W niej znajdowały się dokumenty potwierdzające, że Miłosz był obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa. W książkach „miłoszowskich”, które wydaliśmy, publikujemy zawartość tej teczki. Korespondencję poszczególnych funkcjonariuszy SB spychających na siebie odpowiedzialność za to, czy Czesława Miłosza z listy zdjąć, czy nie. W końcu zdjęli i mógł przyjechać do Polski.

    Czytaj więcej: Imię Czesława Miłosza Czytelni Biblioteki UW

    Szczególnie w początkach znajomości Miłosz darzył Lecha Wałęsą wielką atencją
    | Fot. Sławomir Fiebig

    W trakcie tamtego przyjazdu do Polski Miłosz wizyty w Gdańsku ponoć nie planował, zdecydował się w ostatniej chwili.
    Na 11 dni przed planowanym przyjazdem nie było pewne, czy rzeczywiście przyjedzie. Nie dotarliśmy do dokumentów, które by to potwierdzały. Odnajdując dokumenty, o których wspomniałam, zrozumieliśmy intuicyjne niepokoje jego żony Janki, która błagała go, żeby do Polski nie jechał, bo może mu się coś „złego przytrafić”. Intuicja rzeczywiście słusznie jej to podpowiadała, chociaż o tym, że jest w Polsce persona non grata raczej nie wiedzieli…

    Na pomniku Poległych Stoczniowców 1970 znalazł się fragment wiersza Miłosza: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego…”.
    Tak naprawdę – do takiego doszliśmy wniosku – Miłosz nie chciał, żeby wiersz znalazł się na pomniku. Na prośbę Społecznego Komitetu Budowy o umieszczenie wiersza zgodził się jedynie na przekład psalmu. A z tym wierszem to było tak, że kiedy Miłosz już był w Sztokholmie odbierać Nagrodę Nobla, odebrał telefon z parafii ks. Jankowskiego. Delegacja prosiła go o umieszczenie wiersza, on się nie zgadzał, ale napis był już gotowy na pomniku, za kilka dni miało być odsłonięcie, nie było już wyjścia i w ten sposób wiersz się tam znalazł. Wszystko w książce bardzo szczegółowo prezentujemy.

    Ten wiersz wielu interpretowało jako odniesienie do wydarzeń z grudnia 1970 r., co nie jest prawdą.
    Nie jest. Wiersz powstał w 1950 r. w Waszyngtonie, a jego ostatnich wersów nie ma na pomniku: „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy/I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta”.

    W stoczni oczekiwano od Miłosza wręcz politycznego przywództwa, a on nie miał na to ochoty.
    Miłosz zawsze, tak jak podczas pobytu na Litwie, starał się unikać sytuacji, w której byłby zawłaszczany politycznie. Tu było podobnie. Nie chciał być uznany za jakiegoś politycznego przywódcę czy poetę, którego twórczość i osobowość którykolwiek z ruchów politycznych zawłaszcza i się nim posługuje. Ruchy polityczne mają skłonność do radykalizmu. Miłosz patrzył na to w zupełnie inny sposób i oczywiście miał rację.

    Czesław Miłosz odbył wiele rozmów ze Stefanem Chwinem
    | Fot. archiwum prywatne

    Jakie były jego relacje z Lechem Wałęsą?
    Miłosz poznał Wałęsę w czerwcu 1981 r. na KUL w Lublinie. Podczas spotkania pierwszy przemówił Miłosz: „Prawdziwy wodzu, niech mi pan wierzy, że bardzo pana uwielbiam”. Na co Wałęsa odpowiedział: „Ja wcześniej zacząłem pana uwielbiać. Uczyłem się trochę na pańskich wzorach”. Miłosz był nim zachwycony, potem patrzył na niego trochę chłodniej, miał dystans. Wiersz „Dla Lecha Wałęsy” napisał w 1982 r. Doceniał wszystko, co Wałęsa robił, jego charyzmatyczną siłę, oddziaływanie na stoczniowców, na gdańszczan i cały proces odzyskania niepodległości. Jeszcze w 1989 r. uważał, że Wałęsa jest postacią kluczową dla losów kraju.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Jak Pani wspomniała, Miłosz przyjechał wtedy do Gdańska z synem. Podróż miała służyć poprawie ich relacji.
    Tak, przyjechał z Tonim. Myślę, że poprawie relacji ojca i syna miała służyć też jego pierwsza wizyta na Litwie w 1992 r., podczas której również towarzyszył mu syn.

    Jak to się stało, że grób matki Miłosza, Weroniki Miłoszowej z Kunatów, znajduje się na cmentarzu Katolickim w Sopocie?
    Rodzina Miłosza na początku 1945 r. opuściła Litwę. Dojechali do Gdańska, ale nie mogli znaleźć tu mieszkania i ostatecznie dotarli do Drewnicy koło Gdańska. Tutaj umarła matka. Miłosz nie był na jej pogrzebie, wyjechał wtedy z Polski. Potem jej szczątki zostały przeniesione na cmentarz sopocki. Dlatego Miłosz odwiedzał Sopot i sopocki cmentarz.

    Czytaj więcej: Pierwsza na Litwie szkoła imienia Czesława Miłosza


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 32 (93) 12-18/08/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Auschwitz przeżył dzięki poezji. Rozmowa w 80. rocznicę wyzwolenia obozu

    Jarosław Tomczyk: 27 stycznia będziemy obchodzili 80. rocznicę wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz. Dwa dni później nastąpi premiera Pani książki. Biografii pisarza i poety Tadeusza Borowskiego, który do obozu trafił wiosną 1943 r. W jakich okolicznościach? Marta...

    Prawda was wyzwoli

    Stanąć w prawdzie nie zawsze jest łatwo. Im boleśniejsza, tym trudniej. By do tego dojrzeć i nabrać odwagi, trzeba czasem wielu lat. Ba! Dziesięcioleci. Dotyczy to pojedynczych ludzi, dotyczy całych narodów. Łatwo się oburzać na Ukraińców, że nie kajają się...

    Poeta niebezpieczny. 23 stycznia przypada rocznica urodzin Gałczyńskiego

    Jarosław Tomczyk: Była Pani na Zarzeczu przy Młynowej 2, pod adresem, gdzie mieszkał w Wilnie Konstanty Ildefons Gałczyński? Anna Arno: Tak, jakieś 20 lat temu, na wiele lat przed napisaniem jego biografii. Szukałam tego numeru, nie było tam śladu Gałczyńskiego....

    Coś optymistycznego

    No to zaczął nam się ten nowy rok. Od nominacji Herberta Kickla, prorosyjskiego, skrajnego nacjonalisty, na stanowisko kanclerza Austrii. Od mapy zamieszczonej w mediach społecznościowych przez Donalda Trumpa, na której Kanada jest 51. stanem USA. Od zapowiedzi tegoż prezydenta...