Jak zima zawsze zaskakuje drogowców, tak jesień — najwyraźniej — zaskakuje organizatorów transportu publicznego w wileńskim samorządzie.
Niewielu mieszkańców stolicy wie, że za obsługę tras transportu miejskiego odpowiada nie jeden przewoźnik — należąca do samorządu UAB „Vilniaus viešasis transportas” — ale także dwaj przewoźnicy prywatni. I jeden z nich, UAB „Transrevis”, obsługujący 23 trasy autobusowe zwyczajne oraz „szybką” trasę 4G — ma poważny problem ze świadczeniem swoich usług. We wrześniu autobusy spóźniały się po dwie godziny lub w ogóle nie jeździły, co zapewne sprawiło nieliche kłopoty ludziom próbującym dostać się transportem zbiorowym do pracy.
Zapewne niezdolność Transrevisu do zapewnienia odpowiedniej regularności przejazdów na obsługiwanych trasach wynika z inflacji, demografii i innych czynników, chwiejących stabilnością całej gospodarki. Ale przyczyna podstawowa — to niegospodarność i niekompetencja zarządzających transportem miejskim organów wileńskiego samorządu, które od lat próbują z jednej strony przymusić ludzi do korzystania z komunikacji zbiorowej, zaś z drugiej — nie chcą w tą komunikację inwestować i dążą do jej „urynkowienia”, co jest zupełną aberracją. Nie można robić dwóch sprzecznych ze sobą rzeczy na raz i oczekiwać, że przyniesie to jakiekolwiek dobre rezultaty.
Czytaj więcej: Pracownicy wileńskiego transportu protestują, mer posądzany o zamiary prywatyzacji