Więcej

    „Dziś każdy mieszkaniec Alanyi wie, co to jest Polska i gdzie się znajduje” (cz. 1)

    O tym, czym Turcja zwabia Polaków, by pozostali tam na zawsze i działalności polskiej społeczności w najbardziej znanej miejscowości na Tureckiej Riwierze rozmawiamy z Bogusławą Katarzyną Michałowską, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Kultury i Przyjaźni w Alanyi (Turcja).

    Czytaj również...

    Leszek Wątróbski: Mieszka Pani w Alanyi prawie od ćwierć wieku…   

    Bogusława Katarzyna Michałowska: W Turcji zamieszkałam w roku 1999. Pracuję w turystyce jako licencjonowany przewodnik oraz rezydent hotelowy. Lubię opowiadać o Turcji i dlatego zostałam przewodnikiem. Ten piękny kraj pierwszy raz odwiedziłam mając lat 14. Był to wyjazd rodzinny do Stambułu. I właśnie wtedy poczułam tureckie zapachy i zakochałam się w tym kraju na zawsze. A później podróżując po Turcji, do której przyjeżdżaliśmy praktycznie na każde wakacje, odkrywałam jej kolejne uroki. Już wtedy czułam, że zamieszkam tu na stałe.

    Studia ukończyła Pani w Warszawie…

    … na Wyższej Szkole Hotelarstwa, Gastronomii i Turystyki. Magisterium zaś obroniłam na warszawskiej AWF. Zamieszkałam w Turcji ze względu na wielką miłość do tego kraju. Uwielbiam po nim podróżować, jego kolory oraz kuchnię.

    Polacy osiedlali się w Alanyi falami…

    Nie znamy dokładnej liczby Polaków zamieszkujących nasze miasto i okolice. Nikt nie prowadzi dokładnych statystyk. Pierwsza fala to lata 2001–2003. Polacy, którzy tu wtedy przybyli pochodzili głównie z dużych miast — m.in. z Warszawy, Krakowa czy Wrocławia. Drugą falę, która tu się zjawiła w latach 2010–2015, tworzyli rodacy z dużych i małych miast oraz wiosek. To były głównie dziewczyny, które poznały Turków. Można więc śmiało powiedzieć, że była to emigracja sercowa. W ostatnich pięciu latach, a szczególnie od czasów pandemii, rozpoczęły się dwie kolejne fale. Pierwsza to fala młodych dziewczyn, które zaangażowały się sercowo, i druga to ludzie, którzy kupili tu mieszkania.

    Wasze stowarzyszenie powstało w roku 2009…

    To był trochę mój pomysł. Pierwsza fala, która tu się pojawiła wspominała często Polskę.                                         Byli to ludzie młodzi liczący trochę ponad 20 lat. I wszyscy mówiliśmy wówczas o potrzebie wspólnych spotkań. Brakowało nam tylko lokalu, w którym będziemy mogli wypić herbatę czy kawę i powspominać rodzinę, znajomych i swoją ojczyznę.

    Nawiązałam kontakty z tutejszym urzędem miasta, do którego często mnie zapraszano, jako tłumacza spotkań z ich polskimi miastami partnerskimi — takimi jak: Nowy Sącz, Turek, Wodzisław Śląski i Wronki. Wtedy i tam właśnie powstał pomysł założenia polskiego stowarzyszenia. Namawiał mnie do tego jeden z pracowników urzędu, a w przyszłości nasz członek — pan Nurkan Şaşmaz. Nie bardzo wiedziałam od czego zacząć zakładanie polskiego stowarzyszenia. Doszło jednak szybko do nawiązanie współpracy ze starostwem, bo to ono w Turcji zajmuje się mniejszościami narodowymi. Musiałam zebrać 16 osób, aby nas zarejestrować. Takie były wymagania ówczesnych władz. Ta liczba okazała się dużym problemem. Zaczęłam więc dodatkowe poszukiwania wśród znajomych. I w końcu nam się to udało. To był nasz pierwszy sukces.

    Jakie cele stawia przed sobą Wasze stowarzyszenie?

    Najważniejsze to poszukiwanie rozwiązań problemów natury socjalnej, politycznej, ekonomicznej, zawodowej, prawnej i kulturalnej mieszkających na terenie Republiki Tureckiej Polaków. Ważna jest dla nas także pomoc w adaptacji do środowiska, w którym mieszkają nasi członkowie oraz pomoc w nawiązywaniu kontaktów obywateli Rzeczpospolitej Polskiej i Republiki Tureckiej. I wreszcie poszerzanie ogólnej wiedzy, przyjaźni i nawiązywanie współpracy.

    Jak to praktycznie robicie?

    Poprzez nawiązywanie stosunków i współpracy z urzędami, instytucjami i towarzystwami państwowymi i międzynarodowymi, osobami prywatnymi i prawnymi. Dużą pomoc we wprowadzaniu w życie naszych celów odgrywają media. W ich obecności na konferencjach prasowych prezentujemy nasz polski i stowarzyszeniowy dorobek tureckiej opinii. Współpracujemy wreszcie ze znajdującymi się w Polsce i w Turcji uniwersytetami, instytutami, fundacjami, związkami, jednostkami, federacjami, konfederacjami, partiami politycznymi, stowarzyszeniami zawodowymi i innymi organizacjami. Wspólnie też organizujemy z nimi konferencje, panele dyskusyjne, sympozja, konkursy naukowe i artystyczne, festiwale, targi, wystawy, wycieczki, międzynarodowe zjazdy, targi, loterie itp.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Członkowie Stowarzyszenia Kultury i Przyjaźni w Alanyi 
    | Fot. arch. pryw.

    Ilu członków liczy obecnie Wasze stowarzyszenie?

    Dziś mamy w naszym stowarzyszeniu ponad 60 członków i około 100 sympatyków, którzy nie mogą być członkami, bo nie mają jeszcze karty pobytu w Turcji. Są też osoby, które kupiły tu w ostatnich latach mieszkania. I są to rodziny czysto polskie. Większość jednak osób w naszym stowarzyszeniu stanowią rodziny mieszanie polsko-tureckie. Nasi członkowie to w dużym stopniu to ludzie wykształceni. Są wśród nich m.in. filolodzy, socjolodzy, psycholodzy czy absolwenci uczelni turystycznych. Nie wszyscy oni pracują jednak w swoim zawodzie. Alanya jest miastem turystycznym i dlatego zdecydowana większość naszych mieszkańców pracuje w tym zawodzie, także i naszych członków.

    Z kim współpracujecie na co dzień?

    Naszym głównym partnerem jest polska ambasada w Ankarze. W czasie np. czteroletniej kadencji konsula Stanisława Kargula nasze dzieci jeździły na kolonie letnie do Polski. Był u nas także w tym czasie m.in. teatr „Trzcina” z Tomaszowa Mazowieckiego, działający w Stowarzyszeniu Inicjatyw Kulturalnych „Trzcina”, ze spektaklem „Poza czasem” oraz wielu innych artystów.

    Ambasada pomaga nam w planowaniu naszych imprez. I tak w tym roku jubileuszowym — 100. rocznicy podpisania traktatu o przyjaźni polsko-tureckiej w Lozannie (23 VII 1923) zorganizowaliśmy ciekawą wystawę. Znalazły się na niej obrazy namalowane przez turecką malarkę Ilayda Dişbudak przedstawiające znane postaci z Turcji i Polski. Na tę wystawę zaprosiliśmy przedstawicieli Urzędu Miasta Alanyi: burmistrza, starostę oraz członków Rady Obcokrajowców zrzeszającej mniejszości naszego miasta. Podobnie zresztą dzieje się na wszystkich innych naszych wystawach czy spotkaniach — nigdy nam nie odmawiają. Ponadto pomagają nam nasi lokalni sponsorzy. Jednym z nich jest nasz członek. Mamy też znajomego właściciela restauracji, który trzy miesiące płaci czynsz za nasz lokal. Mieliśmy ponadto przez lata, aż do pandemii, finansową pomoc od polskiego konsula honorowego. Warto byłoby ją wznowić albo znaleźć nowego w Alanyi.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Mogę śmiało powiedzieć, że działo się u nas zawsze dużo, choć Polaków nie jest tu tylu co Niemców. Działalność ich kilkutysięcznej diaspory i jej aktywność śmiało możemy z nami porównać. I dziś, dzięki naszej działalności każdy mieszkaniec miasta wie, co to jest Polska i gdzie się znajduje.

    Cdn. w następnym numerze „Kuriera Wileńskiego”

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Polska mało znana: niewielka, wiejska i perspektywiczna — gmina Grybów

    Leszek Wątróbski: Gmina Grybów jest gminą wiejską... Jacek Migacz: …znajdującą się w Małopolsce, z 16 miejscowościami i powierzchnią 154 km kw oraz z 25 750 mieszkańcami. Na naszym terenie mamy 15 placówek szkolnych. Są to szkoły podstawowe i przedszkola. Budżet...

    Bogdan Kokotek: „Ważne jest dla nas bycie ostoją języka polskiego na Zaolziu”

    Leszek Wątróbski: Wszystko się zaczęło w roku 1920... Bogdan Kokotek: ...od lipcowej konferencji rady ambasadorów, spotkania przedstawicieli państw Ententy w belgijskim mieście Spa, z udziałem m.in. Polski, Czechosłowacji i Niemiec. Zdecydowano się wówczas, że ten niewielki skrawek ziemi, nazywany Zaolziem,...

    Ostatnia rozmowa ze Stanisławem Pantelukiem, redaktorem naczelnym „Dziennika Kijowskiego”

    Ze Staszkiem znaliśmy się od wielu, wielu lat. Spotykaliśmy się w Ukrainie, Kijowie i w Polsce wielokrotnie. Ostatnio rozmawiałem z nim w zeszłym roku. Opowiadał mi wtedy, dlaczego i jak wyjechał w roku 2022 ze swojej Ojczyzny. Oto zapis...

    Polscy Litwini: uciekając od sowietów opuścili Litwę i osiedlili się w Polsce

    Mama naszej rozmówczyni, Aldona Wermińska (1935–2024) urodziła się na Litwie. — Litwa była jej ojczyzną, spędziła tam szczęśliwe dzieciństwo. Niestety, wojna zmusiła jej rodziców do wyjazdu i porzucenia ojczyzny. Rodzice mojej mamy byli dość majętnymi i wykształconymi ludźmi, przez co...