Więcej

    Znicz dla Ukraińca

    Jeremi Przybora pisał w swojej autobiografii, że cmentarz to ostatnie miejsce, na którym zmarli przychodzą mu do głowy. W zasadzie mógłbym się z nim zgodzić. Mnie też często nawiedzają w miejscach dalece innych niż to wiecznego spoczynku, na które zdarza mi się czasem przychodzić – nie wstydzę się przyznać, bo to przecież ludzkie – czasem trochę rutynowo.

    Tym razem było jednak inaczej. Odwiedzając w czas zaduszny groby bliskich, przystanąłem pod krzyżem zbiorowej mogiły. I wtedy na myśl przyszli mi oni. Młodzi chłopcy, którzy każdego dnia oddają swoje życie gdzieś pod Bachmutem, Awdiejewką, w Donbasie. Wojna na pełną skalę trwa w Ukrainie już przeszło 600 dni, ale oni na ukraińskiej ziemi giną przecież już od prawie dziesięciu lat.

    W imię chorej polityki włodarzy Kremla rojących w swoich głowach imperialne wizje. Osierocają swoje dzieci, zostawiają narzeczone i żony, nigdy nieukojonym bólem przepełniają serca swych rodziców. Często jeszcze nie doświadczyli dorosłości, nie przeżyli pierwszej miłości, a już przyszło im złożyć w ofierze to, co mieli najcenniejszego. Swoje jedyne życie.

    Pamiętam maj 2018 r. Pojechałem do Kijowa relacjonować finał piłkarskiej Ligi Mistrzów. Świeciło piękne wiosenne słońce, na Chreszczatyku trwał radosny festyn, sympatycy futbolu z całego świata bawili się beztrosko. Nieopodal kibice Liverpoolu śpiewali pod hotelem swoich piłkarzy szykujących się do starcia z Realem Madryt. W tym samym czasie, na ten sam plac, przyjechały okryte żółto-niebieskimi flagami trumny. Rozpacz matek i ojców pochylonych nad nimi na zawsze pozostanie w mojej głowie. Przecież ci chłopcy pewnie też chętnie poszliby na mecz, po nim na piwo albo potańczyć z dziewczyną. Przed nimi było wszystko, a nie zostało już nic.

    Nie myślimy o nich na co dzień. Zabiegani, zatroskani o swoje sprawy, zapominamy, że umierają także za nas. Do wielu wciąż nie dociera trywialna, zdawałoby się, prawda, że jeśli oni przepuszczą Moskali, ci zapukają do naszych drzwi.

    Z zawstydzeniem pomyślałem, że w zakończonej niedawno w Polsce kampanii wyborczej, dla doraźnego interesu, niektórzy gotowi byli podważać tę oczywistość. Sprzedać ich ofiarę za parę głosów więcej. Zapaliłem pod krzyżem znicz. Zmówiłem „wieczne odpoczywanie”. Cóż mogłem zrobić dla nich więcej? Jeszcze chyba tylko napisać ten tekst. Żeby i inni choć przez chwilę też o nich pomyśleli…

    Czytaj więcej: Szef MSW Ukrainy zginął w katastrofie pod Kijowem


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 44 (127) 04-10/11/2023