Więcej

    Czytajmy książki, nie tylko w listopadowe wieczory

    W dzieciństwie przeczytałem wszystkie książki z biblioteki mojej szkoły podstawowej (naprawdę!). Niekiedy wracam do chwil spędzonych między regałami. Zapach czytelni, jej ciepło, przytulność. Mieliśmy niewielką bibliotekę, ale ta przestrzeń była jakby całym światem. Książki „mówiły do mnie, rozmawiały ze mną, namawiały, by po nie sięgać”. Rzeczywiście były w jakiś sposób ożywione, żyły naprawdę, stawały się ludzkie. „Płakały”, gdy ich nikt nie pożyczał bądź zaginał im rogi. „Uśmiechały się”, gdy były czytane i dbano o to, by ich nie uszkodzić. Niektóre były rozchwytywane, inne wciąż czekały na półce, by ktoś po nie sięgnął. Wszystkie jednak stanowiły niesamowitą społeczność, jakby zwielokratniającą świat, w którym dorastałem.

    I jeszcze dwie biblioteki osiedlowe, jedna dla dorosłych, inna dla dzieci i młodzieży. Wreszcie biblioteka domowa, która zawsze była u babci Basi. Tysiące książek. Książki w pokoju dużym i małym, w piwnicy (tak, w szczelnie zapakowanych kartonach, by chronić je przed zniszczeniem). Babcia miała wszystkie lektury, wszystkie możliwe przewodniki, wszystkie możliwe encyklopedie i słowniki. I jej książki miały dziwny dar trwania w jej domu pomimo kolejnych decyzji o zapełnieniu następnego kartonu w piwnicy tymi, nazwijmy to, mniej niezbędnymi. Te książki wciąż tam były i były. Każdy kolejny zapełniony książkami karton wcale nie powodował, że w mieszkaniu pojawiało się więcej miejsca. Wtedy nie rozumiałem, jak to możliwe. Myślałem może, że książki nie tylko są przyjaciółmi, ale też potrafią czynić cuda. Dziś wiem, że babcia po prostu jedne książki przenosiła do piwnicy, a nowe kupowała. Stały się jej najwierniejszymi przyjaciółmi (przyjaciółkami?). I do tej pory są.

    Dzisiaj, gdy już została sama, cały czas czyta, czyta, czyta. Listopad to czas, w którym dni stają się krótsze, bardziej wietrzne, chłodne. Czy tego chcemy, czy nie, dostrzegamy wyraźniej kruchość istnienia, niekiedy może nas dopaść zniechęcenie. Czyż nie warto dać temu odpór? Czyż dobra lektura nie może przenieść nas w świat pełen blasku i słońca? Czyż nie pomoże zapomnieć o szarej codzienności?

    Jarosław Iwaszkiewicz pisał: „Książko, najwierniejszy towarzyszu w podróży życia, milczący w nieszczęściu, gadatliwy w radości, mówiący tylko wtedy, gdy się słuchać pragnie – jesteś jednym z najcenniejszych darów, jakie nam zesłali bogowie na nasz smutny padół!”.

    A zatem, czytajmy książki, nie tylko w listopadowe wieczory! 

    Czytaj więcej:  Czytają chętnie! W dobie tabletów dzieci sięgają po książkę drukowaną


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 45 (130) 11-17/11/2023