Więcej

    Kto wygrywa pokój?

    Na pytanie zawarte w tytule można odpowiedzieć: często ten, kto przegrywa wojnę. Wojny kończą się rozejmem bądź pokojem, obecna trwa już dwa lata, można co nieco podsumować.

    Ukraina nie upadła, jej armia nie jest już 20. na świecie (jeden z kremlinów stwierdził, że teraz jest piąta), prorosyjskie nastroje na Ukrainie, jeśli gdzieś były, to znikły, władze „nazistów i narkomanów” trzymają się mocno. Jednocześnie sytuacja na frontach pogarsza się, są coraz większe problemy z rekrutem i można się spodziewać strat terytorialnych.

    Rosja nie osiągnęła celu podstawowego – niedopuszczenia, aby Ukraina stała się anty-Rosją. Właśnie Rosjanie ją taką uczynili. Przed wojną pewien schizofrenik na Kremlu ubzdurał sobie, że zabijając ludzi, uzyska ich przychylność… Kto jednak wygrywa w końcu po ustaniu kanonady wojennej? Otóż zwykle ten, kto przegrywa na polu walki. Po rzezi przychodzi katharsis i jeśli były agresor jest w stanie zrozumieć, uznać swoje winy i odpokutować je, rozliczyć się z błędami i winnymi im przywódcami, katastrofa nie nadchodzi. Stanąć na nogach pomaga też powojenna rozsądna polityka wewnętrzna i zagraniczna.

    Amerykanie po klęsce we Wietnamie zdołali się skonsolidować i wygrali zimną wojnę, Niemcy po II wojnie światowej stali się potęgą gospodarczą, tak samo Japonia. Zasada wygrania pokoju dotyczy też państw będących ofiarami agresji. Finlandia w latach 1939–1945 przeszła trzy wojny (zimową, kontynuacyjną i lapońską), wyszła z nich ze stratami terytorialnymi, zobowiązaniami spłaty ogromnych reparacji wojennych (kraj nie skorzystał z planu Marshalla), bez możliwości prowadzenia niezależnej polityki zagranicznej. Na pierwszy rzut oka przegrała, termin „finlandyzacja” nie jest komplementem. Dzisiaj jednak Finowie są, trudno uwierzyć, najszczęśliwszym narodem na świecie, ich PKB per capita plasuje się gdzieś koło 15. miejsca na świecie.

    Rosja w 1856 r. przegrała wojnę krymską, ukazując techniczne zacofanie armii, wewnętrzną korupcję i horrendalny poziom kradzieży w administracji cywilnej i wojskowej. W sumie jednak wyszło to państwu na korzyść, po wojnie zostało bowiem zniesione poddaństwo chłopów, tworząc podstawy do rozwoju kapitalizmu. Dzisiaj Rosja prowadzi agresywną wojnę, ma coraz większą przewagę w sile żywej i technice, co nie dziwi, zważając na potencjał obu krajów. Na Kremlu już widać zwycięskie nastroje. W istocie jednak lepiej byłoby ją przegrać bądź zaprzestać w imię lepszej przyszłości dla kraju. Aby to jednak zrozumieć, trzeba myśleć, co nie jest silną stroną kremlinów.

    Czytaj więcej: Imperialna narracja Kremla: czy Rosja chce odzyskać Alaskę?


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 09 (28) 09-15/03/2024