Jak zauważa w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Jonas Sviderskis, dyrektor generalny Związku Przedsiębiorstw Rolniczych, z praktycznego punktu widzenia nie ma to większego sensu, ponieważ na początku kwietnia gleba nie jest jeszcze wygrzana do odpowiedniej temperatury i w drugiej połowie zawsze bywają przymrozki, więc nie ma co liczyć na szybkie i równomierne wschody.
Niepokojący maj
— W tym roku prace w polu rozpoczęły się wcześniej niż zwykle, ale tak naprawdę to nie ma żadnego znaczenia. Tak gorący początek kwietnia to coś niesamowitego. Niektórzy już wysieli, a niektórzy już nawet posadzili ziemniaki. Wcale to nie oznacza, że im wcześniej posadzisz, tym szybszy i lepszy będzie urodzaj. Ziemia najpierw powinna się rozgrzać i wtedy wszystko szybciej wschodzi. Oczywiście na razie nic w tym złego, że niektórzy mimo przymrozków mają obsadzone ogrody. One nie zaszkodzą. Gorzej będzie, jeśli pojawią się przymrozki podczas kiełkowania roślin; wtedy mogą one im zaszkodzić — mówi Jonas Sviderskis.
Najbardziej niepokojącym miesiącem dla hodowców jest nie kwiecień, ale maj, ponieważ majowe przymrozki mogą bardzo zaszkodzić plonom.
Litwa mała, ale różna
— Jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o nadchodzących zbiorach. W drugiej połowie kwietnia będziemy mogli powiedzieć nieco więcej. W tej chwili przewidywane są przymrozki. Niektórzy już zasadzili, a inni jeszcze nie. Wszystko zależy od regionu. Nasza Litwa wygląda na małą, ale klimatycznie jest bardzo różna. W Kiejdanach zasadzono już ziemniaki i kapustę, sałatę zasadzono pod agrofolią, a gdy się ociepliło, zdjęto agrofolię. Natomiast teraz wszystko jest ponownie przykryte, ponieważ spodziewamy się przymrozków. W Szawlach rolnicy twierdzą, że jest zbyt mokro i zbyt zimno, aby cokolwiek sadzić i nie poczynili większych postępów w pracach rolniczych — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Indrė Lukoševičienė, dyrektorka Litewskiego Stowarzyszenia Hodowców Warzyw.
Czytaj więcej: Przeciętne plony tegorocznych ziemniaków
Kwietniowe ciepło oszukało…
Niektórzy mieszkańcy również już żałują, że pospieszyli sadzić warzywa do ogrodów. Na przykład pani Janina Bogdziewicz z rej. wileńskiego mówi, że w tym roku na początku kwietnia miała już obsadzony prawie cały ogród. To o ponad dwa tygodnie wcześniej niż zwykle.
— Nie mam dużego ogrodu, sadzę tylko dla siebie. Zazwyczaj sadzić zaczynam w drugiej połowie kwietnia, ale w tym roku początek kwietnia był rekordowo gorący. Ludzie jak mrówki powychodzili na swoje działki i większość już ma obsadzone ogrody. Ja też. Posadziłam już prawie wszystko — kapustę, marchewkę, sałatę, wysiałam ogórki pod agrofolią. Ale myślę, że źle zrobiłam. Nikt nie myślał, że aż tak się ochłodzi. Ziemia była jeszcze zimna, a teraz jeszcze przymrozki, deszcz i chłód. Obawiam się, że wysiane do zimnej ziemi nasiona po prostu spróchnieją. W cieplarni mam wysadzone pomidory, a w nocy z poniedziałku na wtorek w rejonie wileńskim były przymrozki, które pomidorom zaszkodziły. Teraz prognoza pogody też nie jest sprzyjająca, więc nie spodziewam się w tym roku urodzaju — mówi pani Janina.
Czytaj więcej: Susza i przymrozki już zrobiły swoją „czarną robotę”