Więcej

    Zachód boi się rozpadu Rosji

    Rosja jest słaba. To pokazały bunt Jewgienija Prigożyna i operacja w obwodzie kurskim – uważa politolog dr Jakub Olchowski z Instytutu Europy Środkowej w Lublinie. Niemniej, jak mówi, arsenał nuklearny powstrzymuje Zachód przed zwiększaniem pomocy dla Ukrainy.

    Czytaj również...

    Debatę Kamali Harris z Donaldem Trumpem obejrzało w telewizji ponad 67 mln Amerykanów. Wszystkie sondaże pokazały, że zwyciężczynią debaty była wiceprezydent Harris. Jedną z kwestii poruszonych w trakcie spotkania – bardzo ważną dla naszej części świata – była wojna w Ukrainie. „Gdyby Donald Trump był prezydentem, Putin siedziałby teraz w Kijowie. Zrozumcie, co to oznacza, ponieważ agenda Putina nie dotyczy tylko Ukrainy” – zarzucała swemu rywalowi Harris. Trump odpierał zarzuty, twierdząc, że gdyby był prezydentem, to Rosja nie zaatakowałaby Ukrainy.

    Czytaj więcej: Polonia amerykańska elementem debaty Harris — Trump

    Wielkie niewiadome

    Dr Jakub Olchowski z Instytutu Europy Środkowej w Lublinie sądzi, że wybory w USA będą mieć wpływ na wojnę w Ukrainie. Na tym etapie trudno jednak prognozować, jak zachowa się jeden lub drugi kandydat.

    – Obie strony tego sporu politycznego po wyborach z pewnością coś będą musiały zrobić w tym kontekście. Tylko w danej chwili, tak naprawdę, nie wiemy, co oni zrobią. Wbrew pozorom nie mamy do czynienia z sytuacją czarno-białą. Nie jest tak, że gdy wygra Kamala Harris, to będzie dobrze dla Ukrainy i Europy Środkowej, a jeśli Donald Trump – to będzie źle. Owszem, Harris deklaruje wsparcie dla Ukrainy i kontynuację polityki administracji Joego Bidena. Trzeba jednak pamiętać, że Harris i Biden to zupełnie dwie różne postacie polityczne. Joe Biden doskonale wie, co to jest Rosja. Wie, czym był Związek Sowiecki. Wie, gdzie leży Ukraina i Europa Środkowa. Z Rosjanami miał do czynienia jeszcze w epoce Leonida Breżniewa. Rozumie sytuację. Natomiast Kamala Harris – nie. Ona należy absolutnie do innego pokolenia. Oczywiście, może deklarować różne rzeczy. Niemniej ona nie rozumie Europy Środkowej. Nie rozumie Ukrainy. Nie wie, czym jest Rosja – twierdzi politolog w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”.

    Jego zdaniem zarzuty względem Trumpa, że niby wspiera Władimira Putina, nie są przekonujące. – Często się mówi, że Donald Trump jest nieprzewidywalny. Trzeba pamiętać, że Stany Zjednoczone nie są republiką bananową i kiedy się zmienia władca, to się zmienia wszystko: kolor foteli, flagi, polityka zagraniczna i wewnętrzna. To nie jest takie proste w przypadku takiego państwa, jakim są Stany Zjednoczone. USA są wielkim mocarstwem z rozbudowanymi interesami na całym świecie. Zasadniczą zmianę kursu polityki zagranicznej można porównać do zmiany kursu tankowca. Tego nie da się zrobić szybko i gwałtownie. Nawet gdyby Trump bardzo chciał, to polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych nie zmieni się z dnia na dzień. Jest mało prawdopodobna sytuacja, że Trump zaprosi Putina do Waszyngtonu, aby w ten sposób zakończyć wojnę. Natomiast problemem w przypadku Trumpa jest to, jak chce zmienić politykę wewnętrzną. To jest bardzo ważne, ponieważ USA mają mnóstwo problemów wewnętrznych. Trump i jego otoczenie chce kardynalnie przemodelować system i to może się na nas odbić. Europa Środkowa już może nie być priorytetem dla Stanów Zjednoczonych – ocenia dr Olchowski.

    Dr Jakub Olchowski: Litwa czuje się dziś bezpieczna. Jest też postrzegana jako państwo bezpieczne, o czym świadczy bardzo prosty fakt – tłumy turystów z różnych części świata
    | Fot. Facebook/Kuba Olchowski

    Obecność wojskowa NATO

    Zdaniem eksperta dla Europy, a szczególnie dla krajów graniczących z Rosją, ważne jest, aby USA nie straciły zainteresowania naszym regionem. – Taka obawa jest jak najbardziej uzasadniona. Obecność wojskowa Stanów Zjednoczonych w Europie od zakończenia II wojny światowej jest jednym z istotnych czynników gwarancji bezpieczeństwa dla Europy. W tym również dla Europy Środkowej – podkreśla politolog.

    Minister ochrony Laurynas Kasčiūnas w ubiegłym tygodniu odwiedził Niemcy. Jednym z celów wizyty było omówienie ze stroną niemiecką kwestii dotyczącej przeniesienia do Litwy niemieckiej brygady.

    – Zwróćmy uwagę – Niemcy zapowiedzieli przeniesienie na stałe na Litwę jedną brygadę. Na razie nie ma samej brygady, jest tylko zapowiedź. Cały proces potrwa kilka lat, zanim to wszystko się sfinalizuje. Mimo to Litwa już się czuje bezpieczna. Jest też postrzegana jako państwo bezpieczne, o czym świadczy bardzo prosty fakt – tłumy turystów z różnych części świata. Na ulicach Wilna czasem trudno usłyszeć język litewski. Turyści nie przyjeżdżają do państw i miejsc, co do których są pewne obawy. Dlatego Litwinom, Polakom, Czechom powinno zależeć na obecności wojskowej NATO – zaznacza Olchowski.

    Czytaj więcej: Troki — turystyczne uroki z turystyką w tle

    Ani wygrać, ani przegrać

    Niemiecki deputowany z CDU Roderich Kiesewetter oświadczył latem: „Scholz nie chce, aby Ukraina wygrała, a Rosja tym samym przegrała”. Jakub Olchowski przyznaje, że takie myślenie jest charakterystyczne dla pewnych grup polityków zachodnich. Jest ono spowodowane obawą przed dalszą eskalacją.

    Zdaniem dr. Olchowskiego obawy te nie są przekonujące. Kreml od początku pełnowymiarowej inwazji niejednokrotnie kreślił czerwone linie. Na przykład dotyczące przekazania czołgów lub samolotów. Zachód je przekraczał i nie było żadnej poważnej odpowiedzi ze strony Federacji Rosyjskiej.

    – Rosja jest słaba i mamy na to konkretne dowody. Ubiegłoroczny bunt Jewgienija Prigożyna. Oczywiście teraz nie ma Prigożyna, bo Putin musiał udowodnić, że to on nadal jest carem. Ale zwróćmy uwagę, jak przebiegała operacja Prigożyna. Kilka tysięcy uzbrojonych ludzi maszeruje setkami kilometrów przez Rosję i nikt nie jest w stanie ich zatrzymać. Czasami byli też witani jako pewnego rodzaju wyzwoliciele. Kolejny dowód to operacja kurska, która pokazała, że jądrowe supermocarstwo nie jest w stanie chronić własnego terytorium. Rosjanie to też widzą – zaznacza politolog.

    Czynnik nuklearny działa i powstrzymuje Zachód przed okazaniem większej pomocy Ukrainie. – Jeszcze w latach 80. XX w. mówiono, że Rosja jest Górną Woltą [obecnie Burkina Faso – przyp. red.] z rakietami. To jest ten problem – Rosja jest mocarstwem jądrowym, które to od czasu do czasu umiejętnie podkreśla. Z tym wiąże się drugi problem. Zachód boi się rozpadu Rosji i jakie z tym wiązałyby się konsekwencje dla bezpieczeństwa światowego. Zachód obawia się, do kogo, w takim przypadku, trafi broń nuklearna. Obawia się, że upadek Rosji mógłby zdestabilizować gospodarkę światową. Chociaż te obawy, jeśli spojrzymy na historię, nie są do końca uzasadnione. Sama Rosja w XX w. dwukrotnie się rozpadła. Pierwszy raz w wyniku rewolucji po I wojnie światowej, a drugi raz – kiedy upadł Związek Sowiecki. Generalnie, z naszego punktu widzenia, summa summarum to były rzeczy pozytywne – mówi ekspert.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Czytaj więcej: Czy Grupa Wagnera stanowi zagrożenie dla Litwy?

    Co dalej?

    Dalszy rozwój wydarzeń w Ukrainie będzie zależał od wielu czynników. – Po pierwsze, jaką politykę będą uprawiały Stany Zjednoczone z nowym prezydentem. Po drugie, co zrobią sami Ukraińcy? Czy będą w stanie zdyskontować sukces militarny i polityczny operacji kurskiej? Jakie będą nastroje w społeczeństwie ukraińskim? Wiemy, że Rosja świadomie stara się obniżyć morale Ukraińców, np. atakując infrastrukturę energetyczną. Zależy, jak będzie kształtowała się scena polityczna Ukrainy. Napięcia i starcia, bardzo charakterystyczne dla tego kraju, trochę ucichły po 24 lutego, ale teraz powróciły. Po trzecie, czy Zachód nadal będzie chciał wspierać Ukrainę? Czy społeczeństwa zachodnie nadal będą popierały wysyłanie Ukrainie broni i pieniędzy? Po czwarte, sytuacja będzie zależeć od tego, jak będzie zachowywała się Rosja. Rosja bez wątpienia będzie starała się nadal wykrwawiać Ukrainę i starać się podzielić kraje zachodnie – podsumowuje dr Jakub Olchowski.

    Czytaj więcej: Pomoc Ukrainie i uchodźcom wojennym wciąż potrzebna


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 35 (106) 21-27/09/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Granice odrębności. Debata o Wileńszczyźnie z lat 1920–1922

    9 października 1920 r. „zbuntowały się” oddziały gen. Lucjana Żeligowskiego. Następnego dnia zajęły Wilno. „Co to oznaczało? Praktycznie Żeligowski otrzymał rozkaz od Piłsudskiego, aby wyruszyć ze swoim wojskiem na Wilno, jednak, szczególnie w wypadku niepowodzenia, rząd polski i polskie dowództwo...

    Warto pamiętać

    13 października odbędzie się I tura wyborów sejmowych. Trudno przewidzieć, w jakim stopniu nowa kadencja okaże się znamienna dla mniejszości narodowych czy na jakich warunkach nowa koalicja ułoży relacje z Warszawą, co jest kluczowe dla mniejszości polskiej na Litwie. Najwięcej...

    Na litewskie lotnisko spadł białoruski balon. „Czy rozumiemy zagrożenie? Zależy kto”

    W minioną sobotę o godz. 23:45 na terytorium wileńskiego lotniska spadł należący do przemytników balon meteorologiczny. Balonem transportowano 1 250 paczek białoruskich papierosów. Po wykryciu incydentu na miejsce przybyli funkcjonariusze oddziału antyterrorystycznego Aras, którzy stwierdzili, że w transportowanym ładunku...

    Vyturys Jarutis: „Pierwszą samodzielnie przeczytaną książką był »Quo vadis«”

    Antoni Radczenko: 30 września jest obchodzony Międzynarodowy Dzień Tłumacza. Jest Pan tłumaczem literatury polskiej, ale ukończył fizykę na Uniwersytecie Wileńskim? Vyturys Jarutis: Tłumaczem zostałem trochę z przypadku. Nigdy nie planowałem bycie tłumaczem, ale chyba od początku miałem pewne skłonności literackie. Moja...