Na Litwie mamy dwie dziedziny, które w ciągu tych wszystkich lat niepodległości są poddawane nieustannym reformom. Czytelnicy na pewno zgadli, że mam na myśli ochronę zdrowia i oświatę. Każdy kolejny rząd za sprawę honoru stawia sobie reformowanie tych kluczowych dla każdego obywatela kwestii.
Niestety, sprawy honoru u polityków to czasami rzeczy mające niewiele wspólnego nie tylko z honorem – choćby ostatni casus Vilii Blinkevičiūtė – lecz nawet ze zdrowym rozsądkiem. Nie będę więc próbował tłumaczyć, jak wypadały te reformy. Powiem jedynie, że skoro kolejny rząd bierze się do naprawiania oświaty i ochrony zdrowia, to oznacza, że dzieje się tam źle. Czyli reformy… są potrzebne. Ale skoro maraton reform trwa już ponad 30 lat, to jakoś trudno uwierzyć, że ich inicjatorom udawało się naprawić te nieszczęsne obszary funkcjonowania państwa.
Ustępujący rząd konserwatystów i liberałów nie był w tych staraniach wyjątkiem. Co więcej, naprawianiem oświaty zajmował się, jeśli można tak powiedzieć, do ostatniego tchu.
W tym wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Anna Pieszko pisze o kolejnej reformie oświaty. W artykule „Egzamin z języka litewskiego – również dla uczniów klasy czwartej. »To nonsens!«” próbuje znaleźć chociażby minimalny sens decyzji w tej sprawie podjętej przez ustępującą minister oświaty Radvilė Morkūnaitė-Mikulėnienė. „Szok!” – mówi nam posłanka z Ramienia AWPL-ZChR Rita Tamašunienė. „To jest nonsens, znęcanie się nad dziećmi” – komentuje reformę Zofia Matarewicz, dyrektor Szkoły Przedszkola „Wilia” w Wilnie.
Cóż, sprawdzian czeka nie tylko naszych czteroklasistów, których władze zamierzają poddać kolejnej absurdalnej reformie, lecz także całą polską społeczność. To sprawdzian z tego, czy potrafimy po raz kolejny obronić nasze szkoły. Ta reforma, podrzucona w ostatniej chwili nowemu rządowi, to także sprawdzian dla nowej władzy.
Czytaj więcej: Reformy w oświacie muszą mieć wspólny mianownik
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 43 (129) 16-22/11/2024