Więcej

    Czekam na wiatr, co rozgoni…

    Chciałbym wierzyć, że to tylko kwestia wieku. Kiedy ludzie są młodzi, czekają na przyjście Nowego Roku z radością. Z planami, postanowieniami, nadzieją, że będzie lepszy. Im człowiek starszy, tym więcej wątpliwości, czy na pewno jest się z czego cieszyć. I asekuranckiego myślenia, byleby ten nadchodzący nie był gorszy od mijającego.

    Chyba to jednak nie tylko sprawa upływających lat. To wytłumaczenie byłoby zbyt proste. Im czasy mniej stabilne, tym większa tęsknota za tym, co już było, co przeżyliśmy, z czym sobie poradziliśmy, co wspominamy tylko w różowych barwach. A że czujemy, iż świat, który znamy, którego się nauczyliśmy i akceptujemy, zaczyna się nam chwiać w posadach, tym i w przyszłość patrzymy z coraz większą obawą.

    Ludobójca ze Wschodu ani myśli zatrzymać swoje szaleństwo. Im dłużej w nim trwa, tym bardziej się nakręca. Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem. Nie liczy się z nikim i z niczym. Posyła na śmierć kolejne istnienia, zabiera matkom synów, żonom mężów, dzieciom ojców. W imię chorych idei, nienasyconej żądzy władzy, posiadania jeszcze więcej i więcej. Krok po kroku wciąga w swoje szaleństwo następnych. Jednych z ich woli, innych nie pytając, co o tym myślą i czy mają ochotę. Nie zważając na biedę milionów w swoim kraju, karmiąc ich propagandą mocarstwowości, znajduje miliardy, by siać zamęt poza granicami. Tworzy farmy internetowych trolli na potęgę produkujące fake newsy. Skłóca, dzieli, ingeruje w demokratyczne wybory, doprowadza do rozchwiania kolejne stabilne demokracje.

    Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Rumunia – właściwie, gdzie nie spojrzeć, coraz więcej bałaganu i problemów. W styczniu do Gabinetu Owalnego powróci Donald Trump. Dla jednych jest nadzieją zaprowadzenia nowego porządku, dla drugich – koszmarem z najgorszego snu, którego nieobliczalność może rozwalić resztki starego świata i pogrążyć go w ogniu. Polaryzacja społeczeństw coraz bardziej skrajna, płaszczyzn wspólnych coraz mniej, o ile jeszcze w ogóle są. Piętrząca się zła energia gdzieś musi znaleźć ujście. A przecież wiemy z Pisma, że żadne skłócone królestwo się nie ostoi. Dziś walka toczy się jeszcze wirtualnie, a jutro?

    Wszystko to razem optymizmem nie napawa. Wyjścia jednak nie ma, musimy wkroczyć w ten Nowy 2025 Rok. A że natura ludzka zawsze każe mieć nadzieję, to i my ducha nie traćmy. I jak śpiewała Kora w utworze „Krakowski spleen”, czekajmy na wiatr, co rozgoni, ciemne, skłębione zasłony. Mimo wszystko, do siego roku!

    Czytaj więcej: Nowy Rok w tradycji chrześcijańskiej


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 49 (145) 28/12/2024- 03/01/2025