Analityk Tadeusz Iwański w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” zauważa, że chociaż Rosja militarnie ma przewagę, to „w tej chwili zajęcie Kijowa jest całkowicie nierealne”.
Pierwsza faza wojny to pełnoskalowy atak Rosji, którego celem było zajęcie Kijowa. Ukraina skutecznie odparła ten atak, a do listopada 2022 r. odnosiła kolejne sukcesy, m.in. wyzwalając obwód charkowski i Chersoń.
„Nigdy nie było dobrej ekspertyzy ukraińskiej w Rosji, m.in. właśnie z powodu, że Rosjanie uważali, iż Ukraińcy to tak naprawdę też Rosjanie. Skoro więc znają swoje społeczeństwo, to znają też Ukraińców. Nic bardziej błędnego. Nie doceniano ukraińskiej ewolucji rozwoju świadomości narodowej, która dostała szczególnego przyspieszenia po pierwszej rosyjskiej agresji w 2014 r.: odrzucania rosyjskiego świata, języka, cerkwi. Po pełnoskalowej inwazji ten proces jeszcze przyspieszył” — zauważa analityk.
Druga faza wojny: przygotowania do kontrofensywy 2023 r.
Druga faza to przygotowania do ukraińskiej kontrofensywy w 2023 r., która zakończyła się niepowodzeniem. Od listopada 2023 r. inicjatywa na froncie należy do Rosjan, którzy prowadzą kontrataki.
Ekspert zauważa, że ukraińska kontrofensywa w 2023 r. była źle zaplanowana – prowadzona na zbyt wielu kierunkach i bez odpowiednich przygotowań. Ukraina mogła także lepiej rozegrać relacje międzynarodowe.
„Ukraina na pewno mogła pewne rzeczy zrobić inaczej. Mam na myśli kwestie relacji z niektórymi partnerami zagranicznymi czy kwestię korupcji. Na pewno byłoby jej łatwiej i miałaby lepszy wizerunek. Niemniej uważam, że w dalszym ciągu to, jak prezydent Wołodymyr Zełenski jest przyjmowany na świecie, pokazuje, że Ukraina ma silną pozycję, mimo że czasami jej asertywność i roszczeniowość może niektórych irytować” — podkreślił.
Jakie poparcie ma Zełenski?
Odpowiada też na pytanie o poparcie dla Zełenskiego.
„Ono siłą rzeczy spada. W pierwszych tygodniach wojny, kiedy pozostał w Kijowie, nie zostawił kraju, postanowił kierować obroną i oporem, miał sukcesy, zaufanie do niego sięgało nawet 90 proc. Jak sytuacja na froncie zaczęła się stawać mniej korzystana dla Ukrainy, to i poparcie dla prezydenta spadało. Władza się zużywa, to naturalne, ale w dalszym ciągu zaufanie Zełenskiego mieści się w przedziale 30–40 proc. To jak na dramatyczne trzy lata i obecną sytuację Ukrainy nie jest zły wynik” — wyjaśnia.
Zauważył też, że o ile ukraińskie społeczeństwo dla pokoju może zgodzić się „na rezygnację z części terytoriów, ale nie z suwerenności w polityce zagranicznej i wewnętrznej”.
Pełny wywiad jest dostępny na portalu „Kuriera Wileńskiego”.