Brenda Mazur: Od 2 tys. lat poranek Zmartwychwstania nadaje sens naszemu istnieniu. Dlaczego Święta Wielkiej Nocy mają taką moc i dlaczego są uważane za najważniejsze święto w historii Kościoła?
Ks. Mariusz Marszałek: Zmartwychwstanie Pańskie to centralne wydarzenie w historii Jezusa Chrystusa, a tym samym w historii zbawienia. Kiedy patrzymy na pusty grób, uświadamiamy sobie, że śmierć została pokonana, że grzech nie ma już mocy nad człowiekiem, że w Jezusie każdemu człowiekowi została darowana nadzieja zmartwychwstania i życia wiecznego. Nadzieja zupełnie nowego życia.

| Fot. archiwum prywatne
Wszystkie Ewangelie opisują wydarzenia wokół grobu, który okazał się pusty. Mówią też o spotkaniu kobiet i uczniów ze Zmartwychwstałym Jezusem. Jednak najwięcej o Zmartwychwstaniu dowiadujemy się od św. Pawła.
Apostołowie oraz kobiety, które towarzyszyły Jezusowi w jego publicznej działalności, dali świadectwo konkretnych wydarzeń z jego życia. Zaświadczyli również o pustym grobie. Paweł nie należał do bezpośrednich świadków Zmartwychwstania. Jednak w drodze do Damaszku przeżył swoją przemianę. To tam spotkał Zmartwychwstałego. Warto pamiętać, że Paweł był przygotowany do tego intelektualnie. Był znawcą pism Starego Testamentu. W drodze do Damaszku z prześladowcy, jakim był do tej pory, stał się głosicielem Dobrej Nowiny. Tym samym on najlepiej wie, co znaczy zmartwychwstać, przejść do nowego życia, co znaczy doświadczyć w swoim życiu Jezusa Zmartwychwstałego. Dlatego tyle uwagi poświęca tajemnicy Zmartwychwstania i jak przystało na intelektualistę, wyjaśnia, co oznacza Zmartwychwstanie, jakie są jego konsekwencje dla ludzkości, a także dla całego stworzonego świata.
Zmartwychwstanie Jezusa jest rozumiane jako początek zmartwychwstania wszystkich ludzi. To jest dla nas bardzo obiecująca wiadomość i największy dar miłosierdzia Boga dla człowieka.
Kościół głosi prawdę, że każdy człowiek zmartwychwstanie. I tutaj należy przypomnieć, że kościół mówi o jedności ciała i duszy. Dlatego chrześcijaństwo odrzuca wschodnie wierzenia, w których ważne miejsce zajmuje reinkarnacja, wędrówka dusz. My wierzymy, że przy Sądzie Ostatecznym, w momencie końca świata, nasze ciała połączą się z naszymi duszami i nasze przemienione ciała będą już żyć wiecznie w Bogu. To, co dokonało się w życiu Jezusa, dokona się i w naszym życiu. To zmartwychwstanie nie będzie zwykłym wskrzeszeniem, czyli powrotem do życia na ziemi, jak to miało miejsce w przypadku Łazarza. Zmartwychwstanie oznacza powstanie do nowego życia w Bogu już bez grzechu, bez cierpienia, bez lęku przed śmiercią, bez tego wszystkiego, co jest konsekwencją grzechu.
Czy w momencie zmartwychwstania będziemy oglądali siebie takimi, jakimi byliśmy? Co o tym mówi Biblia?
Biblia mówi o dniu końca świata, mówi o powszechnym zmartwychwstaniu i tego możemy być pewni. Co do szczegółów, w jaki sposób to się dokona, tego nie wiemy. Wiemy na pewno, że nasze przemienione ciało połączy się z duszą. Biblia mówi, że to będzie także czas Sądu Ostatecznego, czyli definitywnego przyjęcia lub odrzucenia Boga. Ci, którzy żyli zgodnie z przykazaniami, ci, którzy żyli w łasce, ci, którzy szli za głosem sumienia – wejdą do Królestwa Niebieskiego. Z kolei ci, którzy w swoim życiu odrzucili Boga, potwierdzą ten wybór i przyjmie to formę wiecznego potępienia. Pismo Święte w sposób symboliczny opisuje raj oraz piekło. Dlatego nieuzasadnione wydają się jakieś spekulacje na temat tych rzeczywistości. Św. Paweł jest tutaj dla nas pewnym wsparciem, ponieważ mówi: „Ani oko ludzkie nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie czuło tego, co Bóg przygotował dla swoich wybranych” (por. 1 Kor 2, 9). I to jest chyba najtrafniejszy opis tego, co nas czeka po zmartwychwstaniu.

| Fot. Adobe Stock
Ten symboliczny pusty grób niesie i nam nowe życie: doczesne i wieczne. Czym jest nowe życie doczesne?
To nowe życie doczesne to jest przede wszystkim życie w łasce Bożej. Oczywiście naiwne byłoby wyobrażenie sobie, że przyjęcie nowego daru nowego życia, a tym samym wejście na drogę nawrócenia, oznacza jedynie szczęście i radość tutaj na ziemi. Dobrze wiemy, że dopóki żyjemy na ziemi, jesteśmy narażeni na konsekwencje naszych grzechów, że jesteśmy ciągle uwięzieni w naszych doczesnych ciałach, w tej czasoprzestrzeni, w jakiej żyjemy. Oznacza to, że wszystkie cierpienia, trudy, boleści będą nas dotykać. Natomiast dzięki łasce wiary mamy pewność, że to życie tutaj na ziemi kończy się, ale jest przed nami perspektywa życia wiecznego w Bogu. Życie w łasce pozwala nam jakby smakować tego, co nas czeka po drugiej stronie. Święci opisywali to, używając porównywania zasłony, która jeszcze zakrywa pewne rzeczy. Jednak im bardziej jesteśmy zjednoczeni z Bogiem, tym bardziej ta rzeczywistość wieczna jest doświadczalna, zauważalna. Wszystko dokonuje się, tymczasem, w nadziei i w wierze.
Czym dla katolika jest krzyż? „Pragnę Jezusa na krzyżu” – co te słowa znaczą?
Krzyż dla katolika jest narzędziem zbawienia, ale co najważniejsze – nie jest ostatecznym słowem Boga, bo jak wspomniałem wcześniej, istotą chrześcijaństwa, jego sercem jest pusty grób. Gdyby nie było Zmartwychwstania, to, można powiedzieć, że Krzyż Chrystusa nie miałby żadnego znaczenia. Pewnie nie byłoby nawet Kościoła. O Jezusie wszyscy by zapomnieli, a grupa jego zwolenników by się rozproszyła, co zresztą zdarzyło się pod krzyżem. Dopiero pusty grób pokazał, czym jest krzyż. Krzyż jest jedynie drogą do zbawienia, drogą do pełni szczęścia. Oczywiście, że w tym sformułowaniu z pobożności ludowej: „Pragnę Jezusa na krzyżu”, jest taka tęsknota za zbawieniem. Jest też w tym wyrażone pragnienie sensu naszych ludzkich cierpień, naszych krzyży, które złączone z Krzyżem Chrystusa mają moc zbawczą.
Jak żyć, aby osiągnąć zbawienie?
Najprostsza odpowiedź brzmi – zaufać Jezusowi. Trzeba przejść przez jego drogę paschalną. Oddać mu swoje troski, cierpienia, pozwolić przybić się do krzyża, przejść przez ciszę Wielkiej Soboty, by na sam koniec doświadczyć pustego grobu, a tym samym odnaleźć radość Zmartwychwstania. Drogą do zmartwychwstania, o czym przypominają nam te święta, jest Jezus Chrystus. A więc zjednoczenie z Jezusem, zaufanie jemu to jedyna droga do zbawienia.
Niektórzy z katolików tak naprawdę nie rozumieją tych świąt, traktując je biesiadnie i rodzinnie, ale nie duchowo, niektórzy nawet wątpią w Zmartwychwstanie Jezusa. Czy takie święta mają sens?
Ja bym nie rozdzielał tych dwóch rzeczywistości, ponieważ wymiar liturgiczny, duchowy łączy się z wymiarem rodzinnym i społecznym. Jesteśmy jednością duszy i ciała, a do tego jesteśmy istotami społecznymi. Przecież cała symbolika wielkanocnych biesiad skupiona jest wokół Jezusa. Jajka to symbol nowego życia. Suto zastawiony stół przypomina, że skończył się czas Wielkiego Postu, oczekiwania na Mesjasza. Oczywiście dużym niebezpieczeństwem jest redukowanie tych świąt do samego przesiadywania za stołem bez uczestnictwa w liturgii i z pominięciem wymiaru duchowego. Coraz częściej próbuje się wyeliminować istotę tych świąt. Stąd mówi się o wiosennych wakacjach, a symbole Zmartwychwstania zastępuje się symbolami wiosny. Powinniśmy jako chrześcijanie zatroszczyć się, by pamiętać i innym przypominać, o co chodzi w tych świętach. Ja na przykład, składając życzenia, podkreślam, że czynię to z okazji wspomnienia Zmartwychwstania Chrystusa. Wysyłam do znajomych internetowe kartki jedynie z wizerunkiem Jezusa Zmartwychwstałego lub pustym grobem. Chcę w ten sposób pokazać, że ja nie świętuję zajączka, bazi czy jajeczka. Ja cieszę się ze Zmartwychwstania Jezusa i do tej radości chcę zaprosić innych.
Aby te święta przeżyć właściwie, aby w niedzielny poranek zasiąść do wielkanocnego stołu z czystym sercem, na pewno pomaga włączenie się w całe spektrum duchowych przygotowań do Wielkiej Nocy. A co, jeśli ktoś „przeoczył” Wielki Post, nie za bardzo skupiał się na tych duchowych sprawach, czy ma szansę dobrze przeżyć święta? Co by polecił Ksiądz ludziom, którzy, choćby ze względu na pracę czy inne przeszkody, nie mogli modlić się w kościele na liturgiach Triduum Paschalnego?
Nigdy nie jest za późno, aby zmienić swoje życie, nigdy nie jest za późno, żeby zbliżyć się do Jezusa. Kościół przez cały rok liturgiczny pomaga nam w spotkaniu z Jezusem. Wielki Post to niejedyny okres w roku, kiedy jesteśmy zaproszeni, aby na poważnie potraktować nasze życie duchowe. Każdy dzień jest tym dniem, w którym możemy zacząć „przygodę” z Bogiem. Oczywiście ten okres poprzedzający Święta Wielkiego Postu w całej swoje oprawie liturgicznej i pobożnościowej może nam pomóc w prowadzeniu głębokiego życia duchowego, ale to tylko narzędzie. Ci, którzy poprzez chorobę nie mogą uczestniczyć w liturgii Triduum Paschalnego, mogą skorzystać z dobrodziejstw technicznych. Mogą uczestniczyć w różnego rodzaju transmisjach, a tym samym łączyć się duchowo ze zgromadzonymi w kościołach, a także przyjąć Jezusa duchowo do swojego serca w Komunii. I oczywiście również ci, którzy przez różnego rodzaju obowiązki, pracę nie mogli uczestniczyć w Triduum, zawsze mogą w innym czasie, wieczorem, udać się do kościoła na czuwanie w ciemnicy czy przy grobie Pańskim. Na szczęście w naszej szerokości geograficznej te najważniejsze uroczystości – a więc uroczystość wielkanocna – jest dniem wolnym od pracy i sądzę, że wszyscy będziemy mogli spotkać się na liturgii czy to Wielkiej Soboty, czy Niedzieli Zmartwychwstania, czy też na mszach świętych oktawy wielkanocnej.

| Fot. archiwum prywatne
Czy może dać Ksiądz nadzieję ludziom, którzy są oddani wierze w Jezusa Chrystusa i jego Zmartwychwstanie, ale z uwagi na „poplątane życie” nie mogą przystąpić do sakramentów spowiedzi i Komunii Świętej? Czy oni mogą szczerze przeżywać te święta?
Pan Jezus w Ewangelii, w wielu miejscach pokazał, że nie przyszedł do wybranych, oczyszczonych i doskonałych. Dla mnie takim znaczącym epizodem w Ewangelii jest spotkanie z Samarytanką, kobietą, która miała wielu mężów, która była wykluczona społecznie. Jezus odkrywa przed nią prawdę, że jej spotkanie z Bogiem ma się odbyć w głębi serca, że jej serce ma być świątynią Boga. I ona w tej krótkiej rozmowie przeżywa nawrócenie. Z jednej strony nazywa po imieniu swoją aktualną sytuację życiową, uznaje, że mężczyzna, z którym żyje pod jednym dachem, wcale nie jest jej mężem. Ale z drugiej – Samarytanka otwiera się naprawdę, że ten, z którym rozmawia, jest oczekiwanym Mesjaszem i wierzy, że to on może jako jedyny zaspokoić głód miłości wypełniający jej serce. Historia kobiety z Samarii pokazuje nam, że wszyscy jesteśmy powołani do tego, aby wzrastać w przyjaźni z Jezusem na tyle, na ile nam nasza sytuacja życiowa pozwala. Jesteśmy zaproszeni do praktykowania sakramentów, a Pan Bóg nikogo nie wyklucza. W Kościele jest miejsce dla każdego. Kiedy mówimy o osobach, które mają „poplątane życie”, to często mamy na myśli osoby, które żyją w związkach niesakramentalnych. Kościół ich nie odrzuca – daje im narzędzia pracy nad sobą, jak: modlitwa, doświadczenie wspólnoty, różnego rodzaju praktyki pobożnościowe.
Ja mogę się podzielić takim osobistym świadectwem, które da też może innym nadzieję. Moi rodzice nie byli małżeństwem sakramentalnym. Mój ojciec był rozwodnikiem. Ich sytuacja nie mogła być uregulowana według prawa kościelnego z uwagi trwania pierwszego małżeństwa mojego ojca. Mimo to wychowali mnie po katolicku, sami praktykowali wiarę, a owocem tego związku jestem ja, który zostałem księdzem. Rodzice dopiero po wielu latach zdecydowali się na to, aby żyć we wstrzemięźliwości małżeńskiej, a tym samym móc przyjąć sakramenty. Ale chcę podkreślić, że to był bardzo długi czas przygotowywania się do tego, ale wreszcie przyszedł. Dla mnie to jest taki żywy przykład, że Bóg nikogo nie wyklucza. I że jego drogi nie są naszymi drogami. Pozwólmy Panu Bogu działać, robiąc to, co do nas należy, a resztę zostawmy jemu.
Tegoroczny okres przedświąteczny spędził Ksiądz w Stanach Zjednoczonych. Jakie relacje z Bogiem mają nasi rodacy? Czy pragną odnowy duchowej, czy przeżywają ten czas tak samo jak my u siebie? Jak liczny jest Kościół na obczyźnie?
Trzy tygodnie tegorocznego Wielkiego Postu spędziłem w Nowym Jorku, gdzie głosiłem rekolekcje w trzech różnych parafiach, głównie dla Polonii, ale też dla Amerykanów i Latynosów. I mogę powiedzieć, że oni przeżywają ten czas podobnie jak my. Chętnie korzystają z rekolekcji, ze spowiedzi, z rozmowy z kapłanami. To, co mnie zaskoczyło, to gorliwość Kościoła amerykańskiego, bardzo duża frekwencja na mszach świętych, szczególnie liczne grupy Latynosów, zaangażowanie w parafii i, co ciekawe, żywy wśród nich kult Bożego Miłosierdzia. Moje spotkania z nimi odbywały się z ogromnym przyjęciem z ich strony. Wiele osób nie wiedziało, że ten kult wiąże się ściśle z Wilnem, że tu jest obraz Jezusa Miłosiernego, a historia św. Faustyny jest im znana dość pobieżnie. Tak więc przekonałem się, że jeszcze wiele przed nami, Apostołami Bożego Miłosierdzia.
Jak Ksiądz spędza tegoroczne Święta Wielkanocne?
W tym roku, już po raz drugi, będę przebywał podczas świąt w Norwegii. Zaraz po rekolekcjach w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Wilnie jadę tylko na chwilę do Częstochowy, gdzie przebywam na co dzień. I już na drugi dzień wsiadam w samolot i lecę do Bergen, gdzie spotkam się z pracującymi i mieszkającymi tam Polakami. Jest tam wspólnota naszych rodaków, którzy z uwagi na brak duszpasterzy zapraszają zawsze na Wielkanoc księdza z Polski. I tak całe Triduum Paschalne, całe Święta Wielkanocne, aż do wtorku po Wielkiej Nocy spędzę z nimi. Po czym wracam do Polski i na Niedzielę Miłosierdzia będę już w Częstochowie, gdzie w sobotę przed Niedzielą Miłosierdzia organizuję sympozjum Bożego Miłosierdzia – w tym roku poświęcone w całości bł. ks. Michałowi Sopoćce, którego 50. Rocznicę narodzin dla nieba w tym roku obchodziliśmy.
Zostaje nam tylko życzyć wesołych Świąt Wielkanocnych! Dziękuję Księdzu za rozmowę.

| Fot. archiwum prywatne
Ks. dr Mariusz Arkadiusz Marszałek SAC – doktor nauk społecznych (specjalizacja prawo kanoniczne); autor artykułów i publikacji z historii i teologii kultu Miłosierdzia Bożego; autor międzynarodowych wystaw pt. „Wilno – miasto Miłosierdzia” oraz „Camino Misericordia”; współautor scenariusza do filmów dokumentalnych „Ufam Tobie” (2016) oraz „Kobiety Boga” (2021). W latach 2015–2016 koordynator Roku Miłosierdzia w archidiecezji wileńskiej oraz osobisty sekretarz abp. Gintarasa Grušasa; obecnie odpowiedzialny za Sekretariat ds. Miłosierdzia Bożego prowincji Zwiastowania Pańskiego Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Pomysłodawca i realizator projektu „Kuźnia Miłosierdzia” – pallotyńskiej inicjatywy mającej na celu pokazanie współczesnemu człowiekowi źródła nadziei.
Czytaj więcej: Rachunek sumienia i spowiedź są grzesznikowi bardzo potrzebne
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 16 (45) 19-25/04/2025