Więcej

    Franciszek, Wilno i Miłosierdzie

    Dzisiaj chciałbym wspomnieć jedne z wielu, a zarazem wyjątkowe świadectwo pontyfikatu papieża Franciszka, które pokazuje charakterystyczny rys posługi „papieża Miłosierdzia”.

    Dobrze pamiętam, gdy biskup Rzymu odwiedził kraje bałtyckie, w tym Litwę. Ten, którego głównym przesłaniem nauczania stało się Boże Miłosierdzie, nie mógł przecież nie być w Wilnie, w mieście miłosierdzia, w którym powstał pierwszy wizerunek „Jezu, ufam Tobie”, autorstwa Eugeniusza Kazimirowskiego. W którym od wieków w niewielkiej bramie znajduje się wizerunek Maryi Ostrobramskiej, Matki Miłosierdzia.

    W 2018 r. papież Franciszek odwiedził Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki. Spotkał się ze wszystkimi chorymi, pracownikami, wolontariuszami i przyjaciółmi. Stał się wówczas współbratem i wolontariuszem niosącym nadzieję. Nie spodziewaliśmy się, że papież poświęci nam wszystkim tak dużo czasu. Wszak przemierzając trasę od Ostrej Bramy do placu Katedralnego, pędząc wręcz na spotkanie z młodzieżą, miał go niewiele. Tymczasem w pewien sposób nawiedził najpiękniejsze i najbardziej wymowne centrum Miłosierdzia, w którym spotkał Chrystusa w każdym chorym. Pokazał, że najprawdziwsze sanktuarium, do którego winniśmy pielgrzymować i w którym możemy spotkać Boga, to serce drugiego człowieka, zwłaszcza tego, którego świat chciałby zepchnąć na bok, odsunąć na boczny tor, którego cierpienie chciałby jakoś zneutralizować, a raczej wymazać. 

    Nigdy też nie zapomnę, gdy papież wówczas, przed budynkiem wileńskiego hospicjum, zawracając już ze swojego papamobile, podszedł do mnie, spojrzał na mnie i położył mi ręce na głowie, błogosławiąc i modląc się. Nasze spojrzenie było w istocie rozmową bez słów; dla mnie trwało wieczność, choć w istocie były to minuty, a może nawet sekundy. Zdołałem jeszcze papieżowi podziękować, mieszając zresztą w jednym słowie włoską i hiszpańską formę „dziękuję”. Lecz myślę, że to spotkanie właśnie tak miało przebiegać. W ciszy, w modlitwie, w spojrzeniu. One są więcej warte niż setki, tysiące wypowiadanych słów.

    Wówczas w jego oczach ujrzałem spokój, którego nigdy nie dostrzegłem w spojrzeniu innych ludzi. To było patrzenie przepełnione rzeczywistością nadprzyrodzoną, pokojem, którego świat dać nie może. Taki pokój serca nie bierze się ze słów i z mądrości tego świata. On musiał być w nim dzięki Bożej łasce i dzięki autentycznemu życiu Miłosierdziem. Zawsze wracam do tego momentu, gdy przychodzi zwątpienie, czy naprawdę warto żyć Miłosierdziem i czy Miłosierdzie jest także dla mnie…

    Franciszek pokazał, że najprawdziwsze sanktuarium, w którym możemy spotkać Boga, to serce drugiego człowieka.

    Czytaj więcej: Zmarł papież Franciszek. Mówił o potencjale Litwy jako „światła nadziei w walce z niesprawiedliwością”


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 17 (47) 26/04-02/05/2025