Sprawa się miała tak: kołchoz w miejscowości Mołodiożnoje posiadał ziemię uprawną, której część postanowił rozdzielić pomiędzy swoich pracowników. Tatarzy wydzielili sobie działki i zbudowali na części kołchozowej ziemi tymczasowe prymitywne budynki, co zablokowało przekazanie działek Rosjanom. Rosjanie zaprotestowali.
Okazało się, że przodkowie tych Tatarów mieli tutaj gospodarstwa, które im skonfiskowano po deportacji, a na ich ziemi powstał kołchoz. Na spotkanie, w którym uczestniczyłem, przyszły obie strony sporu oraz tzw. kozacy. Rosjanie żądali usunięcia samowolki budowlanej, by móc objąć w posiadanie wydzielony przez kołchoz areał rolny.
Zacząłem tłumaczyć Rosjanom, iż Tatarzy krymscy jako autochtoni posiadali tę ziemię przed nimi, z pokolenia na pokolenie – i jej nigdy nie sprzedali ani nie oddali. Była ich własnością prywatną, ukradzioną przez władzę sowiecką. Natomiast oni, Rosjanie, przybyli na Krym w większości po deportacji narodu tatarskiego i bezpłatnie zagarnęli własność tatarską.
Oczywiście Rosjanie nie zrozumieli tych argumentów, gdyż władza sowiecka, a obecnie rosyjska, wmawiała im przez te wszystkie lata, że Krym jest rdzenną częścią Rosji, a oni, Rosjanie – rdzennymi mieszkańcami. Nawet pokazany przez uczestnika spotkania stary akt własności ziemi i domu przejętych przez ten kołchoz po 1944 r. nie zrobił na Rosjanach żadnego wrażenia. Cóż, mentalności Rosjan zmienić się nie da.

| Fot. Andrzej Hrechorowicz, KPRP
Solidarni z Tatarami krymskimi
W marcu 2013 r. do Wrocławia na zaproszenie Kornela Morawieckiego – działacza opozycji demokratycznej w czasach PRL, założyciela i przewodniczącego „Solidarności Walczącej” – przyjechał Mustafa Dżemilew z grupą działaczy tatarskich.
Doszło do niezwykle ciekawych spotkań w siedzibie Stowarzyszenia „Solidarność Walcząca”. Goście zostali odznaczeni przez Kornela Krzyżami „Solidarności Walczącej”. W spotkaniach uczestniczyli przedstawiciele Tatarów polskich oraz działacze antykomunistycznej opozycji z okresu PRL.
Marzenie o autonomii tatarskiej
W trakcie pracy nad artykułem zrobiłem rozeznanie, jak zapatrują się na przyszłość Krymu sami Tatarzy i jaka jest pozycja w tej sprawie jedynej legalnej reprezentacji narodu Tatarów krymskich – Medżlisu. Tatarzy w przeważającej większości opowiadają się za integracją Ukrainy z Europą, jednocześnie są przeciwni każdym rządom niedemokratycznym, dyktatorskim i prorosyjskim.
Co do przyszłego statusu Krymu (po oswobodzeniu z rosyjskiej okupacji) Medżlis opowiada się za krymskotatarską narodowo-terytorialną autonomią w granicach niepodległej, unitarnej i praworządnej Ukrainy ze swoim samorządem, autonomicznym parlamentem.
Wielokrotnie rozmawiałem na te tematy z naszymi przyjaciółmi, liderami Tatarów krymskich: Mustafą Dżemilewem, Ilmi Umerowem, Refatem Czubarowem, Sinaverem Kadyrowem i innymi przedstawicielami Medżlisu. Tatarzy krymscy są lojalnymi, naturalnymi sojusznikami Ukrainy, zasiadają w ukraińskim parlamencie, a Rustem Umerow został ministrem obrony w rządzie Ukrainy.
Natomiast sam Mustafa Dżemilew jest bardzo ważnym ogniwem w kontaktach Ukrainy z rządem tureckim – w Turcji cieszy się wielkim poważaniem i wielokrotnie był przyjmowany przez prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana.
W 2023 r. wspólnie z panią poseł Małgorzatą Gosiewską wystąpiliśmy z wnioskiem do prezydenta RP Andrzeja Dudy o przyznanie Mustafie Dżemilewowi Krzyża Wielkiego Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Prezydent bez wahania nadał to odznaczenie, a wręczenie nastąpiło w Pałacu Prezydenckim w grudniu 2023 r. Odznaczenia otrzymali również Ilmi Umerow (Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP) oraz Sinaver Kadyrow (Krzyż Oficerski Orderu Zasługi RP).
Solidarność zwycięży
Pisząc ten materiał, znalazłem przypadkowo w swoim archiwum wywiad z liderem Tatarów krymskich, Mustafą Dżemilewem. Przeprowadziliśmy go razem z Jadwigą Chmielowską w Bakczysaraju na Krymie w październiku 1990 r. Został zamieszczony w 147. (ostatnim) listopadowym numerze gazety podziemnej pt. „Solidarność Walcząca” (Oddział Kraków). Gazetę tę współredagowałem i drukowałem od 1982 r., początkowo jako „Solidarność Zwycięży”, a w końcu lat 80. zmieniła tytuł na „Solidarność Walcząca”.
Wywiad został przedrukowany parę miesięcy później także w języku tureckim przez diasporę Tatarów krymskich w Turcji w biuletynie „EMEL”. Ta rozmowa z Dżemilewem wydała mi się na tyle interesująca i ponadczasowa, iż postanowiłem jej fragmenty przytoczyć w moim artykule.

| Fot. Piotr Hlebowicz
Wywiad z liderem Tatarów krymskich
Wywiad z Mustafą Dżemilewem w Bakczysaraju, w październiku 1990 r., przeprowadzili Jadwiga Chmielowska i Piotr Hlebowicz z Wydziału Wschodniego „Solidarności Walczącej” (fragmenty).
Proszę nam opowiedzieć o waszej organizacji.
Organizacja Narodowego Ruchu Tatarów Krymskich powstała 2 maja 1989 r. Wcześniej istniały tylko grupy inicjatywne ruchu. W 1989 r. zdecydowaliśmy się utworzyć jedną organizację. Zarząd, Rada Centralna i Komisja Rewizyjna są wybierane na zebraniach ogólnych. Liczba członków organizacji wynosi ok. 1500 osób. Mamy: dział łączności z organizacjami za granicą, dział socjalny, dział stosunków z organizacjami narodowo-demokratycznymi i dział łączności z grupami Tatarów krymskich, które nie wchodzą w skład organizacji.
Jakie gazety wydaje wasza organizacja?
Od czerwca 1990 r. wydajemy pismo „Powrót” („Avdet”). Wychodzi ono dwa razy w miesiącu. Dawniej rozpowszechnialiśmy oddzielne dokumenty. Mamy poważne kłopoty, ponieważ nie posiadamy własnego sprzętu drukarskiego.
Na czym polega wasza walka o odzyskanie ojczyzny?
Obecnie tworzy się państwowy program powrotu Tatarów na Krym. Niedawno, w lipcu 1990 r., był uchwalony dokument „Zasady pierwszej kolejności powrotu Tatarów krymskich”. Obydwa te urzędowe dokumenty nie odpowiadają naszym zdaniem nadziejom Tatarów krymskich. (Władze) Liczą bowiem na to, że Tatarzy krymscy będą w obecnych miejscach zamieszkania oczekiwali zaproszenia państwa (władz) do powrotu na ziemie przodków, do własnej ojczyzny. Gdybyśmy oczekiwali na takie zaproszenie, to na Krymie nie byłoby ani jednego Tatara. Teraz mieszka nas tu ok. 100 tys. Wszyscy przyjechali za własne pieniądze, pokonując ogromne trudności. Zadaniem naszej organizacji jest więc niesienie pomocy Tatarom, którzy przyjeżdżają na Krym.
Tatarzy mogą osiedlić się na Krymie tylko wtedy, gdy kupią prywatny dom. Jest to problem. W tej chwili budynki są drogie. Tatarzy, którzy przyjeżdżają, muszą sprzedawać cały swój majątek, aby móc kupić coś na Krymie. W związku z masowym wyjazdem, wszystko sprzedaje się tanio. Budynków, które można kupić [na Krymie] jest mało, ponieważ Rosjanie i Ukraińcy mieszkający tu, w naszej ojczyźnie, mają inne pojęcie ojczyzny niż my. Oni nie zamierzają wracać do swojej ojczyzny. Tatarzy liczą choćby na otrzymanie działki budowlanej, aby samemu zbudować dom. Tu też napotykamy opór ze strony władz. Od początku 1988 r. władze Krymu pospiesznie rozdają nasze ziemie mieszkańcom rosyjskojęzycznym pod budowę willi (dacz). Zachęcają też nowych przesiedleńców – Rosjan. Według naszych danych przez ostatnie półtora roku rozdano w ten sposób ok. 100 tys. działek. My natomiast musimy robić manifestacje i mitingi, walczyć, aby otrzymać działkę. W ciągu ostatniego roku zaczęliśmy sami zajmować ziemię, ponieważ nie mamy innego wyjścia. Dlatego są teraz wielkie konflikty między nami a władzą i Rosjanami, których władza umyślnie zachęca do brania naszej ziemi.
W tej chwili na Krymie jest ok. 25 namiotowych miasteczek. Mieszkają tam ludzie w strasznych warunkach. Co będzie zimą? Z powodu złych warunków zdarzają się wypadki. 30 września koło Symferopola wybuchł pożar. Troje dzieci spłonęło żywcem. Nasza organizacja wszystkie swoje siły kieruje na pomoc. Sowieckie prawo pozwala korzystać z lekarskiej pomocy tylko wtedy, gdy ma się zameldowanie, tzw. propiskę. Większość Tatarów powracających nie może uzyskać owej propiski. Są więc pozbawieni pomocy lekarskiej. Musieliśmy utworzyć własną służbę medyczną. Staramy się tworzyć własne spółdzielnie, zwłaszcza budowlane.
Jak zachowują się Rosjanie?
Rosjanie, którzy mieszkają dziesiątki lat na Krymie, byli wychowywani na antytatarskiej propagandzie. Większość rosyjskojęzyczna i ukraińska są to ludzie, którzy przyjechali po 1944 r. W przeprowadzonych na życzenie władz badaniach socjologicznych wśród ludności rosyjskojęzycznej 60 proc. opowiedziało się przeciwko powrotowi Tatarów. 90 proc. tych ludzi mieszka w domach Tatarów. Władze prowadzą kampanię antytatarską i organizują napady na nas. Wszystko to odbywa się pod okiem milicji, która popiera rosyjską ludność.
Na Krymie mieszka ok. 70 proc. Rosjan i 25 proc. Ukraińców. Pojawiają się ostatnio opinie, aby Krym oddać z powrotem Rosji, ponieważ w 1954 r. był bezprawnie oddany Ukrainie; nikt nie pytał wtedy o zdanie ludności. Władze liczą na rosyjskojęzycznych mieszkańców Krymu. Boją się oni, że Ukraina naprawdę stanie się niepodległym państwem. Nasza organizacja jest przeciwko włączeniu Krymu do Rosji.
W 1783 r. też nikt nie pytał o opinię ludności, w tym przypadku Tatarów, gdy przyłączano Krym do Rosji. Uważamy, że o przyszłości Krymu powinna decydować rdzenna ludność, niezależnie [od tego] czy stanowi mniejszość czy większość [populacji]. Dlatego nie godzimy się na referendum.
Ile macie obecnie czynnych meczetów, a ile było przed przesiedleniem?
W 1783 r. było 1560 meczetów. Do 1917 r. zostało ich 630. Pod rządami bolszewików do 1930 r. nie pozostał ani jeden czynny meczet. Obecnie udało się nam wywalczyć trzy meczety. W pięknym meczecie Buchandżami w Jewpatorii, zbudowanym przez znanego architekta Chadżi Sinana, jest obecnie muzeum ateizmu. Żądamy, aby nam go oddano.

| Fot. Piotr Hlebowicz

| Fot. archiwum Piotra Hlebowicza
Czytaj więcej: Półwysep Krymski: czyj był, jest i będzie? Część 1
Czytaj więcej: Półwysep Krymski: czyj był, jest i będzie? Część 2
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 22 (61) 31/05-06/06/2025