Utalentowany kontratenor ma rzesze wielbicieli. Młody, pełny energii, pozytywnie nastawiony do świata, zaraża optymizmem. Jest mieszanką skromności i przebojowości. Nie sposób go nie lubić.
Choć dopiero niedawno skończył trzydziestkę, może się pochwalić niezwykłym dorobkiem i już dziś uznawany jest za jednego z najbardziej utalentowanych i czarujących artystów operowych świata. Ma na swoim koncie występy w: słynnej Carnegie Hall w Nowym Jorku, Wigmore Hall w Londynie, Théâtre des Champs-Élysées w Paryżu, San Francisco Opera, a także w salach operowych Mediolanu, Barcelony, Berlina, Warszawy (tu nawet w plenerze) i wielu innych prestiżowych scenach koncertowych świata. A tej jesieni stanie po raz pierwszy na litewskiej scenie. Jego koncert odbędzie się 23 września w sali Litewskiej Państwowej Orkiestry Symfonicznej.
Orliński – człowiek wielu talentów
Jakub jest osobą trudną do zaszufladkowania. Drzemią w nim ogromne pokłady głosu, ale i niesamowita energia. Jak mawia w wywiadach, próbował „masy” różnych rzeczy: akrobatyki, tenisa, capoeiry, nart, snowboardu.
Orliński jest mistrzem skateboardingu. Dzięki desce poznał chłopaków z marki Turbokolor. Zaczął z nimi pracować jako model, a potem, jak wspomina, „w magazynie odzieżowym, gdzie czasami trzeba było i ze 2 tys. skarpet przeliczyć”, bo chciał mieć swoje pieniądze. A dziś jest też znanym breakdancerem (b-boyem). Na studiach i już po rozpoczęciu kariery solowej należał do grupy Skill Fanatikz Crew. Na jego profilu można obejrzeć film, na którym z innymi tańczy na dachu warszawskiego wieżowca. Do dziś spotyka się z najlepszymi b-boyami na świecie.
A jednocześnie próbuje sprowadzić operę na ziemię…
Czy opera i breakdancing mają ze sobą coś wspólnego? Otóż według gwiazdorskiego kontratenora – mają. Ten przekraczający granice gwiazdor opery zachwycił świat podczas ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 r., wykonując arię z opery Jeana-Philippe’a Rameau – połączył śpiew z breakdance’em, co stanowiło hołd dla tego miejskiego sportu.
Pokazał tam też, jak wiele można zaczerpnąć z jednej formy sztuki i przenieść do drugiej. Bo nie chodzi tylko o umiejętności ruchowe. Chodzi o to, że na scenie można zrobić wiele rzeczy związanych ze świadomością ciała.
Warto zaznaczyć, że Orliński jest drugim polskim śpiewakiem, po Bernardzie Ładyszu, który wystąpił na ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich.
Z jakiego domu pochodzi?
Wywodzi się z warszawskiej rodziny artystycznej, o silnej tradycji malarskiej i architektonicznej. Jego dziadkowie ze strony ojca i matki to architekci. Rodzice to para malarzy grafików – Bogna Czechowska-Orlińska i Jakub Orliński.
Jakub junior, opowiadając o swej rodzinie, mówi, że również jedna z babć jest artystką, tylko w innej branży, bo „rzeźbi” w zębach; jest protetykiem. Ma brata Franciszka, który dziś też tworzy grafiki na potrzeby mediów społecznościowych.
Jakub już jako ośmiolatek trafił przypadkowo do amatorskiego Chóru Chłopięco-Męskiego „Gregorianum” i zaczął koncertować z nimi w kraju i za granicą. I nigdy nie uczył się śpiewu, ale śpiewając, zrozumiał, że muzyka jest jego pasją – i z nią postanowił związać swoją przyszłość.
Od szkoły podstawowej przez 11 lat śpiewał muzykę renesansową, fascynował się ruchem i tańcem. Co prawda uczęszczał do liceum o profilu plastycznym, ale się poddał. W wywiadzie dla programu drugiego Polskiego Radia zwierzał się: „Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem, na której ścieżce się skupić, ale czułem, że musi to być coś związanego z muzyką, bo ją kocham”. Po dwóch latach nauki wiedział, że maturę będzie zdawał z historii muzyki.
W 2014 r. ukończył studia w klasie śpiewu dr hab. Anny Radziejewskiej na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Początki nie były łatwe. Nie dostał się na studia stacjonarne, więc za pierwsze trzy lata musiał płacić. Przyznaje, gdyby nie pojawili się anonimowi sponsorzy, „anioły”, jak ich nazywa, nie ukończyłby uczelni.
Studia wspomina jak ciężką wspinaczkę. Nie było poklepywania po plecach ani pochwał. Mimo wszystko czuł duże wsparcie. Gdyby nie wielkie serce pani prof. Radziejewskiej, nie byłby tym, kim dziś jest, jak podkreśla.
A jest upartym, ambitnym, niezłomnym i wytrwałym człowiekiem. Nie rezygnował z aktywności fizycznej, choć na studiach wielokrotnie mu powtarzano: „Musisz przestać uprawiać te ekstremalne sporty, bo inaczej nigdy ci się nie uda zostać muzykiem operowym”. Udowodniał, że wszyscy, co tak mówili, się pomylili.

| Fot. materiały prasowe artysty
Życiowy farciarz
W 2015 r. wyjechał do USA. Trafił do Juilliard School, do nowojorskiej kuźni talentów muzycznych. Wspomina, jak zafascynowany był tym miejscem, gdy na ścianach korytarzy zobaczył zdjęcia znanych byłych studentów, jak trębacz Miles Davis czy skrzypek Itzhak Perlman.
Tam Orliński dowiedział się, że dobry głos nie wystarczy, by śpiewać na światowym poziomie. „Dopiero tam nauczyłem się korzystać z IPA” – mówi. IPA to po polsku Międzynarodowy Alfabet Fonetyczny, który ułatwia wymowę słów w językach obcych. Dla śpiewaka, który wykonuje arie po włosku, francusku, niemiecku czy angielsku, dobra wymowa to podstawa, jeśli chce się występować na najlepszych światowych scenach.
Nowojorska szkoła była przełomem w jego życiu. Niewiele czasu minęło, jak wytwórnia Warner Classics zaproponowała mu nagranie pierwszej solowej płyty. Zrobił to z pomocą Yannisa François, muzykologa i śpiewaka z Gwadelupy, którego pasją jest kolekcjonowanie rzadkich barokowych partytur. Debiutancki album odniósł sukces. Za „Anima Sacra” Orliński zgarnął nagrodę Opus Klassik i został laureatem nagrody Koryfeusz Muzyki Polskiej 2019 w kategorii osobowość roku. Mawiał wtedy: „Ranga artysty wzrasta po wydaniu płyty”.
Na płyty, które nagrywa, wybiera nieznane utwory, wyszperane w bibliotekach. Jest z czego wybierać, bo w baroku powstawało bardzo wiele utworów, muzycznych perełek, jak mówił na łamach polskiego magazynu „Viva!”. Za każdym razem, gdy prezentuje utwór niewykonywany od setek lat, czuje dreszcz emocji i ogromną satysfakcję. Inspiruje go możliwość podejmowania wyborów, cieszy go wolność artystyczna przy jednoczesnej konieczności przestrzegania zasad stylu barokowego.
Można powiedzieć, że Orliński otworzył świat muzyki klasycznej i opery przed nową publicznością, jaką są młodzi ludzie. W 2017 r. podczas festiwalu w Aix-en-Provence zachwycił młodych fanów swoim talentem wokalnym i charyzmą sceniczną wykonaniem na żywo „Vedrò con mio diletto” Vivaldiego z pianistą Alphonse’em Ceminem. To wykonanie znalazło się w internecie, osiągając na YouTubie łącznie kilkanaście milionów odsłon.
Orliński nie ucieka też od późniejszego repertuaru, chętnie śpiewa pieśni Franza Schuberta i Benjamina Brittena, interesuje go też repertuar współczesny.
W operze można odnaleźć wolność
Artysta podkreśla to na każdym kroku. Choć spontaniczność w operze to rzadkość, on jest przekonany, że publiczność ma się dobrze bawić. Często więc „odpina wrotki” i bawi się z orkiestrą, zmienia ornamenty, „podpuszcza”, improwizuje. Każdy koncert jest niepowtarzalny, Orliński pokazuje, że ten dość sztywny gatunek sztuki ma szansę na zmiany. Uważa, że jest wielu śpiewaków, których już nie interesuje stanie w kostiumie na scenie i statyczne śpiewanie.
W jednym z wywiadów opowiadał o występie w krótkich spodenkach w radiu France Musique. Co prawda został tam zaproszony spontanicznie, było to po premierze opery „Erismena” na festiwalu Aix-en-Provence, ale okazało się, że są tam nie tylko kamery, lecz także publiczność. I nie było odwrotu…
Nagranie zyskało ogromną ilość wyświetleń w internecie, a on sam we Francji stał się rozpoznawalny. Tam śpiewa na świętach narodowych, bardzo dużo występuje, wszystkie koncerty stają się szybko wyprzedane. Dzięki tej popularności zapewne dostał propozycję występu na ceremonii otwarcia igrzysk w 2024 r.
Chcąc odbiec od stereotypu, że kontratenor śpiewa tylko muzykę dawną, barokową, wspólnie z pianistą Michałem Bielem zagrali w 2019 r. koncert w operze frankfurckiej. Repertuar był niecodzienny. Orliński przygotował recital polskich utworów, w tym pieśni Karola Szymanowskiego, i mało znane utwory współczesnego polskiego kompozytora Tadeusza Bairda (1928–1981).
Rosnąca popularność
Kontratenor spędza w domu tylko kilkanaście dni w roku. W pozostałe zapełnia widzami najbardziej prestiżowe sale operowe na świecie. I realizuje różne projekty.
Nie sposób tu wymienić wszystkich osiągnięć artystycznych Jakuba Józefa Orlińskiego. Wydawał solowe płyty – „Facce d’amore” (2018) – na której skupił się na repertuarze świeckim. Znalazły się tam utwory przedstawiające różne oblicza miłości kompozytorów z epoki baroku. Kolejną była „Anima æterna” (2019), tym razem zbudowana wokół twórczości sakralnej kompozytorów tworzących w XVIII w. Wydany w 2023 r. album „Beyond” został uznany przez „The Times” za jeden z najlepszych albumów. Oprócz tego brał udział w nagraniach albumów z innymi artystami, które również odnosiły sukcesy.
W 2019 r. otrzymał Gramophone Classical Music Award dla najlepszego młodego artysty, zdobył też Paszport „Polityki” (nagrodę polskiego tygodnika) w kategorii muzyki poważnej. W 2024 r. przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP został uhonorowany Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2025 r. w wyniku głosowania internautów wraz z Aleksandrem Dębiczem otrzymali nagrodę główną O!Lśnienie w kategorii „muzyka klasyczna, opera i jazz” za projekt „#LetsBaRock”.
Ostatnim jego projektem jest festiwal muzyki klasycznej organizowany wspólnie z jego partnerem scenicznym, Aleksandrem Dębiczem – „Break in Classic” w Otwocku Wielkim pod Warszawą, w dniach 15–17 sierpnia br. Na tę ekscytującą podróż przez historię sztuki i muzyki, która już wpisuje się jako nowe wydarzenie na kulturalnej mapie Polski i Europy, panowie zaprosili artystów najwyższego światowego formatu.
Od 2020 r. Jakub Józef Orliński występuje wspólnie z Aleksandrem Dębiczem, jednym z najbardziej wszechstronnych polskich pianistów i kompozytorów. Duet reprezentuje nietypowe aranżacje muzyki barokowej oraz autorskie kompozycje.
Czytaj więcej: 33. letnie igrzyska olimpijskie. Polska ma pierwszy medal

Wileński koncert „#LetsBaRock”, w którym Jakub Józef Orliński wystąpi nie tylko z pianistą Aleksandrem Dębiczem, lecz także z zespołem, to oszałamiająca mieszanka muzyki barokowej i współczesnej, jazzu i pop-rocka. Ten ekskluzywny koncert odbędzie się 23 września jest organizowany przez Litewski Państwowy Teatr Opery i Baletu w sali koncertowej w Wilnie. Bilety można nabyć na www.bilietai.lt.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 33 (92) 16-22/08/2025