Ambicja Polaków
Choć niepokonana do tej pory na Mistrzostwach Europy Turcja była faworytem w spotkaniu z Polską, to ambitna postawa Polaków rozbudziła nadzieje na sukces. Tym bardziej, że Polacy najlepiej grali z najlepszymi (wielkie zwycięstwo nad Słowenią i minimalna przegrana z faworyzowaną Francją). Niestety, Turcja, w której gra siedmiu zawodników z historią w NBA, okazała się za silna na drużynę prowadzoną przez Igora Milicicia. Jeszcze pierwsza kwarta, zakończona remisem, była wyrównana, ale w drugiej zawodnicy znad Bosforu boleśnie obnażyli słabości naszej reprezentacji (13:27). Turcy zagrali bardzo konsekwentnie w obronie, wymuszając wiele strat i mieli w swoich gwiazdę światowego formatu. 23-letni Alperen Sengun (Houston Rockets) stał się najmłodszym koszykarzem w historii Eurobasketu z triple-double (19 punktów, 11 zbiórek, 10 asyst). Polska nie powtórzyła wyniku z poprzedniego Eurobasketu (4. miejsce), ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, występ narodowej reprezentacji należy uznać za sukces. Warto podkreślić, że Polska była jedyną drużyną ćwierćfinałów bez choćby jednego gracza z NBA. Kilka godzin po meczu zakomunikowano, że Igor Milicić pozostaje trenerem kadry. Następny cel: awans na Mistrzostwa Świata w Katarze (2027).
Duma Litwinów
Choć trzykrotni mistrzowie Europy i medaliści olimpijscy najlepsze lata mieli na początku wieku, to Litwa zawsze jest trudnym przeciwnikiem. Na tegorocznym czempionacie nie mogli wystąpić Domantas Sabonis (Sacramento Kings, trzykrotny All Star) i Matas Buzelis (Chicago Bulls), a już w czasie turnieju z powodu kontuzji został wyeliminowany najlepszy podający mistrzostw Rokas Jokubaitis (średnia 8,5 asysty w czterech pierwszych meczach). Jonas Valančiūnas (od nowego sezonu Denver Nuggets) robił co mógł, ale nie miał wystarczającego wsparcia ze strony partnerów. Drużyna litewska wspierana przez 8 tys. kibiców, którzy przyjechali do ryskiej Areny, by dopingować rodaków, zaczęła świetnie, prowadząc po pierwszych akcjach 7:0. Jednak Grecja, prowadzona przez Giannisa Antetokounmpo (Milwaukee Bucks), jednego z najlepszych graczy na świecie (mistrz NBA, dwukrotny MVP sezonu zasadniczego i 8-krotny All Star) po kiepskim starcie szybko uzyskała przewagę i mimo zrywów Litwinów oraz heroicznej wręcz postawy Valančiūnasa, kontrolowała mecz przez cały przebieg. Choć w sporcie prawie wszystko jest możliwe, to wydaje się, że przy tak dużych osłabieniach drużyna prowadzona przez Rimasa Kurtinaitisa, nie miała większych szans. Dodatkowo Grecy, jak się okazało, dysponują głębią składu a gwiazda Giannisa świeciła mocnym blaskiem.
Mimo porażki występ reprezentacji Litwy należy ocenić pozytywnie. Po raz pierwszy od dwunastu lat Litwini weszli do ćwierćfinału Eurobasketu, a praca Kurtinaitisa i jego asystenta Tomasa Pačėsasa dobrze wróży na przyszłość. Warto przypomnieć, Pačėsas jest dziesięciokrotnym mistrzem Polski (w tym sześciokrotnie jako zawodnik). Przy ocenie gry reprezentacji narodowej warto dodać, że Litwa konsekwentnie nie naturalizuje graczy z NBA, co jest powszechną regułą w europejskiej koszykówce (choćby Jordan Loyd w polskiej reprezentacji). „Mamy swoją dumę” — powiedział Pačėsas.
Polska – Turcja 77:91 (19:19, 13:27, 18:19, 27:26) Najwięcej punktów: dla Polski — Jordan Loyd 19, Mateusz Ponitka 19, Michał Sokołowski 13, Aleksander Dziewa 11; dla Turcji — Alperen Sengun 19, Sehmus Hazer 13, Shane Larkin 13, Kenan Sipahi 11.
Litwa – Grecja 76:87 (19:24, 19:20, 14:20, 24:23) Najwięcej punktów: dla Litwy — Jonas Valančiūnas 24, Arnas Velička 12, Gytis Radzevičius 10; dla Grecji — Giannis Antetokounmpo 29, Vasileios Toliopoulos 17, Kostas Sloukas 11.