Partia Mai Sandu, obecnie rządząca PAS (Partia Akcji i Solidarności), w sondażach wyraźnie prowadzi, ale może nie obronić samodzielnej większości. Celem Rosji jest uzyskanie władzy w Mołdawii przez przychylne jej partie lub przynajmniej taki rozkład sił, by nie dało się zbudować większości, co będzie destabilizowało ten strategicznie ważny kraj, leżący między walczącą Ukrainą a UE i NATO.
– Nadchodzące wybory parlamentarne w Mołdawii będą najważniejszymi w historii kraju i ich wynik zadecyduje nie tylko o przyszłości mołdawskiej demokracji, ale i o bezpieczeństwie całej Europy – mówiła w Parlamencie Europejskim na początku września prezydent Maia Sandu. Jak powiedziała, Rosja prowadzi wobec jej państwa bezprecedensową wojnę hybrydową, a obrona demokracji w Kiszyniowie to jednocześnie obrona bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
Według władz w Kiszyniowie Rosja podejmuje inicjatywy mające na celu ingerencję w przebieg i wyniki głosowania. Mają one polegać na dezinformacji, organizowaniu protestów i zamieszek oraz kupowaniu głosów. Już w ubiegłym roku ruszył też zakrojony na szeroką skalę system nielegalnego finansowania prorosyjskich partii.
Tituszki i tiktokerzy
Mołdawska policja poinformowała w poniedziałek 22 września, że w związku z wyborami w całym kraju dokonano 250 przeszukań. Zatrzymano 74 osoby. Akcja była elementem śledztwa w sprawie planu wzniecenia „masowych zamieszek” w związku z wyborami.
Podejrzani to mężczyźni w wieku 19–45 lat; większość z nich miała „systematycznie podróżować” do Serbii, gdzie rosyjskie służby szkoliły ich w technikach przełamywania policyjnych kordonów, posługiwania się pałkami gumowymi, kajdankami, a w niektórych przypadkach bronią palną.
W ostatnich latach Rosja stosuje wobec Mołdawii cały arsenał narzędzi hybrydowych: od szantażu energetycznego i embarga handlowego po masowe finansowanie partii prorosyjskich, kampanie dezinformacyjne, kupowanie głosów, fałszywe groźby bombowe i cyberataki.
Według Sandu w 2024 r. Rosja przeznaczyła 150 mln dolarów (równowartość 1 proc. mołdawskiego PKB) na ingerencję w wybory prezydenckie i „europejskie” referendum, a setki tysięcy kont bankowych zakładano w celu masowego kupowania głosów. Podobne środki Moskwa przeznaczyła w tym roku.
Już wiosną opracowano plan ingerencji w wybory w Mołdawii, aby zapobiec jej przystąpieniu do UE – donosi agencja Bloomberg, powołując się na dokumenty. Plan zawiera trzy główne punkty. Po pierwsze, rekrutacja obywateli Mołdawii za granicą, w tym w Rosji, aby głosowali w lokalach wyborczych w Unii Europejskiej i innych krajach. Rosja jest gotowa płacić Mołdawianom za ich głosy, a także opłacać im podróże do innych krajów.
Po drugie, rekrutacja młodych ludzi w klubach sportowych i grupach przestępczych, aby organizować prowokacje z użyciem przemocy podczas głosowania, a także burzliwe protesty po wyborach. Jeśli partia Sandu przegra, protestujący będą domagać się dymisji prezydent. Jeśli wygra, uczestnicy akcji ogłoszą, że wyniki wyborów zostały sfałszowane.
Trzeci punkt to szeroko zakrojona kampania dezinformacyjna w mediach społecznościowych: na Telegramie, TikToku, Facebooku. Rozpowszechniane są wiadomości skierowane przeciwko Sandu, w tym, że jest ona „zagraniczną marionetką” i prowadzi kraj do katastrofy i wojny.
Dziennikarze BBC zdemaskowali sieć co najmniej 90 kont na TikToku służących do rozpowszechniania za pieniądze fake newsów i moskiewskiej propagandy. Była powiązana ze zbiegłym do Moskwy oligarchą Ilanem Szorem, współpracownikiem FSB objętym sankcjami przez USA za „kremlowskie operacje wrogiego wpływu”. Został on kilka lat temu prawomocnie skazany w Mołdawii za udział w przekręcie stulecia, jakim było wyprowadzenie z systemu bankowego kraju setek milionów dolarów. Według BBC sieć Szora od stycznia opublikowała tysiące nagrań obejrzanych ponad 23 mln razy (ludność Mołdawii wynosi ok. 2,4 mln osób).
Biedny kraj z wojną za miedzą
Sam blok kilku partii sponsorowanych przez Ilana Szora został z wyborów wykluczony. Sondaże wskazują, że do 101-osobowego parlamentu wejdą tylko trzy siły. Proporcjonalna ordynacja przewiduje próg 5 proc. dla partii i 7 proc. dla koalicji.
Partia Akcja i Solidarność (PAS), proeuropejska formacja prezydent Mai Sandu – ponownie wybranej w listopadzie 2024 r. – pozostaje dominującą siłą polityczną w kraju. W poprzednich wyborach parlamentarnych w lipcu 2021 r. uzyskała 52,8 proc. głosów i 63 mandaty. Powtórka jest nierealna. Ostatni sondaż daje PAS 29,7 proc.
Głównym rywalem (13,2 proc. w sondażu) jest Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP) złożony z socjalistów, komunistów oraz mniejszych partii – Serce Mołdawii i Przyszłość Mołdawii. Blok, którego liderem jest były prezydent Igor Dodon, kładzie nacisk na neutralność, przedstawiając integrację europejską jako zagrożenie dla niepodległości, jednocześnie opowiadając się za zacieśnieniem więzi z Rosją.
Trzecią siłą, która znalazłaby się w parlamencie, byłaby Nasza Partia, która uzyskała poparcie 7,5 proc. respondentów. Jej lider Renato Usatîi gra kartą populistyczną i antykorupcyjną, posługując się retoryką prorosyjską i regionalistyczną.
Pozostałe ugrupowania, zgodnie z sondażem, nie przekraczają progu wyborczego, uzyskując 4,2 proc. i mniej.
Taki wynik nie dałby PAS samodzielnej większości w parlamencie. Ale… Otóż aż 26,8 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie wie jeszcze, na kogo zagłosować. Zaś 6,7 proc. osób odmówiło odpowiedzi. Aż jedna trzecia wyborców to wciąż wielka niewiadoma.
Gospodarka ledwo zipie
Kampanię w Mołdawii zdominowały dwa tematy: wojna i gospodarka. Granica z Ukrainą znajduje się zaledwie 50 km od Kiszyniowa. Rosyjskie drony regularnie pojawiają się na terytorium Mołdawii.
„Neutralność jest naszą tarczą. Republika Mołdawii musi być pomostem między Wschodem a Zachodem, a nie polem bitwy” – przekonuje w ulotkach BEP, podsycając strach przed ewentualną rosyjską inwazją, jeśli Mołdawia będzie kontynuowała swoją drogę do UE. Jedną z najczęściej powtarzanych narracji jest twierdzenie, że „NATO i Ukraina chcą wciągnąć nas w wojnę; nasi mężczyźni będą walczyć na froncie”.
Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę w 2022 r., inflacja w Mołdawii wzrosła do prawie 29 proc. Chociaż ponownie spadła, w sierpniu wynosiła 7,3 proc. Wysokie ceny dotykają wszystkich, ale najbardziej ucierpieli emeryci. Prawie jedna trzecia Mołdawian – zwłaszcza na wsi – żyje poniżej progu ubóstwa.
Według Banku Światowego po spadku o 4,6 proc. w 2022 r. PKB Mołdawii wzrósł o 1,2 proc. w 2023 r. i zaledwie o 0,1 proc. w 2024 r. Inwestycje zagraniczne są ograniczone, infrastruktura słabo rozwinięta, a masowa emigracja nadal pozbawia kraj kapitału ludzkiego. Obecnie ponad milion Mołdawian pracuje za granicą, co stanowi ponad jedną czwartą całkowitej populacji.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 39 (110) 27/09-03/10/2025