To pytania, które powinni stawiać sobie nie tylko nauczyciele, lecz także rodzice, zwłaszcza dziś, gdy coraz częściej mówi się o pseudoedukacji, cyfrowym analfabetyzmie i potrzebie higieny cyfrowej, a także o tym, co może się wydarzyć, gdy ograniczymy dostęp do narzędzi AI bez przygotowania odpowiednich alternatyw.
Inspiracją do napisania tego tekstu był wygłoszony 3 października br. wykład inauguracyjny w Filii Uniwersytetu w Białymstoku w Wilnie pt. „Stosunki międzynarodowe wobec wyzwań nowych technologii”, który poprowadził dr hab. Adam R. Bartnicki, prof. UwB.
Nowe technologie – stare mechanizmy psychologiczne
W konfrontacji z gwałtownym rozwojem sztucznej inteligencji wiele szkół i nauczycieli przechodzi przez proces przypominający znany z psychologii model pięciu etapów reakcji na zmianę (Elisabeth Kübler-Ross). Początkowo pojawia się zaprzeczenie – przekonanie, że to tylko chwilowa moda, która minie bez większych konsekwencji. Następnie przychodzi złość, wyrażająca się w lęku przed utratą kontroli, przed dehumanizacją edukacji i przed tym, że technologia całkowicie zastąpi nauczyciela.
Kolejna faza to negocjacje, podczas których próbuje się znaleźć kompromis – może pozwolić uczniom korzystać z AI tylko w zadaniach domowych? Może wykorzystywać ją do sprawdzania prac? Gdy to nie przynosi ulgi, pojawia się depresja – poczucie wypalenia, bezradności, a czasem nawet rezygnacji z prób nadążania za zmianą. Dopiero ostatnim etapem jest akceptacja, czyli przyjęcie faktu, że sztuczna inteligencja będzie częścią edukacyjnej rzeczywistości, ale to człowiek – z jego doświadczeniem, wrażliwością i intuicją – pozostaje najważniejszym ogniwem w procesie wychowania.
Zrozumienie tego procesu pozwala nauczycielom i rodzicom lepiej oswoić się z nową rzeczywistością. Każdy z nas może być dziś w innej fazie tej transformacji – warto to rozpoznać i dać sobie czas na świadome przejście od niepewności do kompetencji.
Pseudoedukacja i iluzja postępu
Sztuczna inteligencja potrafi dziś szybko wygenerować wypracowanie, rozwiązać zadanie czy stworzyć prezentację. Ale czy to jeszcze edukacja, czy już tylko jej imitacja? Teksty tworzone przez AI często brzmią poprawnie, jednak po chwili okazują się powierzchowne, pełne uproszczeń i błędów. Uczeń, który korzysta z nich bez zrozumienia, nie rozwija się – uczy się jedynie omijać myślenie.
Technologia, zamiast wspierać, może więc tworzyć cyfrową wydmuszkę edukacyjną – efektowną na zewnątrz, ale pustą w środku. Coraz częściej nauczyciele zauważają, że uczniowie nie potrafią wyjaśnić treści zawartych w pracach, które napisało im AI, a różnica między tym, co prezentują, a tym, co rozumieją i potrafią zastosować, stale rośnie.
W tej sytuacji niezwykle ważna staje się rola rodziców. Nie chodzi o sprawdzanie prac domowych, ale o zadawanie prostych, a zarazem fundamentalnych pytań: „Czy to naprawdę twoja praca?”, „Co cię w niej zaciekawiło?”, „Czego się nauczyłeś?”. Czasem cisza, która zapadnie po takim pytaniu, może być cenniejsza niż natychmiastowa odpowiedź, bo to właśnie ona otwiera przestrzeń do szczerej rozmowy o sensie uczenia się.
Cyfrowy analfabetyzm: nie chodzi tylko o dzieci
Cyfrowy analfabetyzm nie wynika z braku dostępu do technologii. Przeciwnie, dotyka również tych, którzy mają smartfony, laptopy i szybki internet, lecz nie potrafią z nich korzystać świadomie. To problem nie tylko dzieci, ale też wielu dorosłych – nauczycieli i rodziców, którzy czują się zagubieni w cyfrowym świecie.
Czasem dziecko nie odróżnia reklamy od treści edukacyjnej, nauczyciel unika nowych aplikacji z obawy przed techniką, a rodzic nie potrafi przeczytać informacji w e-dzienniku. Wspólnym problemem jest brak kompetencji, przede wszystkim umiejętności krytycznego myślenia i oceny źródeł.
Największym zagrożeniem nie jest technologia sama w sobie, lecz bezrefleksyjne jej używanie. Dlatego potrzebna jest wspólna edukacja dzieci i dorosłych, oparta na rozmowie, współpracy i uczeniu się razem. Tylko wtedy możliwa jest prawdziwa cyfrowa odporność.
Higiena cyfrowa, kompetencja XXI w.
Higiena cyfrowa to znacznie więcej niż ograniczanie czasu spędzanego przed ekranem. To zbiór świadomych nawyków, które pomagają chronić zdrowie psychiczne, dbać o relacje z innymi i odzyskać kontrolę nad czasem. W świecie nieustannych powiadomień, ciągłego scrollowania i cyfrowych rozpraszaczy coraz ważniejsze staje się tworzenie przestrzeni na obecność i skupienie.
Warto wprowadzać w życie proste, ale konsekwentne zasady: wyznaczyć w domu strefy wolne od ekranów, np. w sypialni czy przy stole, gdzie rozmowa i bliskość zastępują technologię. Dobrze, by ostatnia godzina dnia była przeznaczona na książkę, spokojną muzykę lub rozmowę, a nie niekończące się przeglądanie treści. W szkole warto przypominać uczniom, że tryb samolotowy to nie kara, lecz narzędzie pomagające skupić uwagę na tym, co ważne tu i teraz. Nie mniej istotna jest edukacja o prywatności – dzieci i młodzież powinny rozumieć, co dzieje się z ich danymi, kto ma do nich dostęp i jakie mogą być tego konsekwencje.
Kluczowe jest, by szkoła i dom mówiły w tej sprawie jednym głosem. Jeśli dzieci słyszą jedno od nauczycieli, a widzą coś zupełnie innego w domu, tracą zaufanie do zasad i przestają je rozumieć. Higiena cyfrowa nie zadziała, jeśli nie stanie się wspólnym językiem wychowania – zarówno w klasie, jak i przy rodzinnym stole.
Świadome korzystanie z technologii zaczyna się od środowiska, które ją otacza. Szkoły powinny zadbać o rozwój kompetencji cyfrowych nauczycieli i uczniów, wprowadzając tematy takie jak higiena cyfrowa czy krytyczne myślenie, np. podczas godzin wychowawczych, a także zapewniając równy dostęp do narzędzi. Ważne jest też, by nauczyciele czuli się wspierani w korzystaniu z AI – nie dlatego, że muszą, ale dlatego że widzą w tym wartość.
Rodzice natomiast powinni towarzyszyć dziecku w jego cyfrowym świecie, interesować się, jak korzysta z technologii, nie zabraniać, lecz rozmawiać. Własnym przykładem warto pokazywać, że telefon to narzędzie, a nie ucieczka od relacji. I przede wszystkim – pozwalać dziecku myśleć samodzielnie, nawet jeśli popełnia błędy, bo to właśnie one uczą najwięcej.
W edukacji najważniejsza nie jest technologia, ale relacja i proces. Sztuczna inteligencja może wspierać, ale nigdy nie zastąpi nauczyciela, który rozumie ucznia ani rodzica, który naprawdę towarzyszy dziecku.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 42 (119) 18-24/10/2025
