Po 20 lat niepodległości i nie zważając na napięte stosunki na linii Wilno-Moskwa, język rosyjski nadal jest jednym z najpopularniejszych na Litwie. W litewskich stacjach telewizyjnych lecą rosyjskie programy i seriale, a w kioskach pełno rosyjskich tytułów. Rosyjscy wykonawcy są częstymi gośćmi w naszym kraju.
Anastasija Samojlenko, kierownik literacki Rosyjskiego Dramatycznego Teatru w Wilnie, jest zdania, że zapotrzebowanie na rosyjską kulturę na Litwie było i będzie zawsze. Rosyjska kultura jest uniwersalna i dlatego zawsze będzie przyciągała twórców z całego świata. Oderwać od litewskiej kultury rosyjską literaturę, według Anastasiji Samojlenko oznaczałoby pozbawić ją takich klasyków światowego teatru: jak Czechow, Bułgakow czy Aitmatow, których reżyserują tacy znani litewscy reżyserzy jak Eimontas Nekrošius, Rimas Tuminas, Jonas Vaitkus czy Oskaras Koršunovas.
— Utwory tych wielkich twórców brzmią na Litwie po rosyjsku i nikt z litewskich aktorów nigdy nie odmówił zagrania po rosyjsku — wytłumaczyła „Kurierowi” Anastasija Samojlenko.
Rosyjski Dramatyczny Teatr jest jedną z najstarszych i znanych rosyjskich instytucji kulturalnych na Litwie.
— W chwili obecnej teatr jest wspomagany finansowo przez Ambasadę Federacji Rosyjskiej, Ministerstwo Kultury RL oraz Związek Działaczy Teatralnych Federacji Rosyjskich — wyjaśniła „Kurierowi” Anastasija Samojlenko. W 2009 r. w Litewskiej Akademii Muzycznej i Teatru powstała rosyjskojęzyczna grupa aktorska. Celem jej jest uzupełnienie w przyszłości trupy Rosyjskiego Teatru Dramatycznego. Kierownikiem kursu, jak i dyrektorem teatru, jest znany litewski reżyser filmowy i teatralny Jonas Vaitkus.
Zresztą „ekspansja” kulturowa nie odbywa się tylko w jedną stronę. Litewscy reżyserzy pracują w teatrach Moskwy i Petersburgu, a tacy litewscy aktorzy jak Donatas Banionis czy Regimantas Adomaitis nadal są mile widziani w rosyjskich produkcjach filmowych.
— Na rosyjskim rynku jest popyt na litewskich artystów — aktorów, kompozytorów, reżyserów. Wymiana kulturowa nie jest problemem — wyznała w rozmowie z „Kurierem” Tatiana Jasinskaja, dziennikarka i rosyjski działacz społeczny na Litwie. Na pierwszy rzut oka może wydać się, że współpraca między litewską większością a rosyjską mniejszością układa się wzorowo. Problem jednak jest bardziej skomplikowany, podobnie jak sama mniejszość rosyjska na Litwie, która jest konglomeratem różnych, czasami mocno odmiennych grup i poglądów.
— Obecnie mieszkających na Litwie Rosjan możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsi, to ci, którzy całkowicie popierają Litwę oraz drudzy, którzy całkowicie żyją Rosją. Dla nich prezydentem jest Putin, nawet nie Medwiediew — żartuje Tatiana Jasińskaja.
Powszechnie panuje stereotyp, że Rosjanie na Litwie pojawili się po roku 1945. Jest to w dużym stopniu uproszczenie, historia jest co najmniej o 300 lat dłuższa.
Według Grigorija Potaszenko, historyka i dyrektora Centrum Studiów Na Temat Wspólnot Kulturowych (Kulturinių bendrijų studijų centras) przy Uniwersytecie Wileńskim, pierwsi wychodźcy z terenów Rosji, których możemy zaliczyć do współczesnego narodu rosyjskiego, to są staroobrzędowcy. Na przełomie XVII – XVIII w. staroobrzędowcy uciekali z Rosji przed represjami i osiedlali się na terytoriach Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Grigorij Potaszenko jest zdania, że kontakty pomiędzy Litwą a Rusią zaczynają się już w wieku XIV w., kiedy rozpoczyna się ekspansja litewskich książąt na Wschód. W XV w. w Wilnie, na miejscu obecnej filharmonii, działało przedstawicielstwo kupców moskiewskich. Razem z kupcami w Wilnie osiedliła się określona liczba moskiewskich rzemieślników.
— W tamtych czasach emigracja składała się z kilku grup: kupcy, zbiegowie, czyli opozycja polityczna wobec moskiewskich władców oraz jeńcy, którzy byli osiedlani na terenach Wielkiego Księstwa. W czasie wojen XVI w. na terenach przygranicznych odbywała się również migracja masy chłopskiej, trudno jednak obecnie powiedzieć, jakie były jej rozmiary — powiedział „Kurierowi” Grigorij Potaszenko.
W XIX w. pojawia się nowa grupa Rosjan, są to przede wszystkim urzędnicy i wojskowi. Po Powstaniu Styczniowym, kiedy władze carskie skonfiskowały część polskich majątków, na Litwie pojawiają się przedstawiciele innych grup społecznych m. in. rosyjskiego chłopstwa. Przed pierwszą wojną światową na terenie wileńskiej i kowieńskiej guberni (czyli mniej więcej na terytorium obecnej Republiki Litewskiej) mieszkało około 200 tysięcy Rosjan. Część z nich została również po wojnie, kiedy Litwa uzyskała niepodległość.
— W latach 20. możemy mówić o trzeciej fali emigracji rosyjskiej — białej i intelektualnej, bo trudno zaliczyć na przykład Lwa Karsawina do białogwardzistów — uważa Grigorij Potaszenko. Lew Karsawin, znany rosyjski filozof i poeta, wydalony w 1922 r. przez bolszewików z Rosji w roku 1927 objął stanowisko profesora na Uniwersytecie Witolda Wielkiego w Kownie. Po wojnie aresztowany przez Sowietów, zmarł na zesłaniu w Republice Komi.
Stosunki z władzami niepodległej Litwy układały się różnie. Na początku lat 20. XX w. pewnych represji doznała Cerkiew prawosławna, której odebrano część majątku, argumentując, że kiedyś należał do Kościoła Katolickiego. Trudno jednak mówić o większej dyskryminacji, ponieważ część rosyjskiego oficerstwa przeszła na służbę do litewskiej armii, a w Kownie działało rosyjskie gimnazjum.
— Co ciekawe pewien „proces” liberalizacji rozpoczął się za prezydenta Antanasa Smetony, który próbował balansować między narodowcami a mniejszościami narodowymi — mówi Grigorij Potaszenko.
Podobna sytuacja była w Wilnie. Działało kilka szkół z rosyjskim językiem nauczania. W latach 20. XX w. na ziemiach polskich, częściowo z inicjatywy władz powstał Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, w odróżnieniu od Litwy, gdzie przez cały okres międzywojenny Cerkiew była podporządkowana Moskwie. Jednak nie patrząc na tę samodzielność w latach 1918 – 33 Polski Kościół Prawosławny stracił około 500 cerkwi. Argumentacja była podobna jak na Litwie. Za czasów wojewody wileńskiego Ludwika Bociańskiego, który lubił ingerować także w sprawy wyznaniowe i mniejszości narodowych, mniejszość rosyjska doznała pewnych ograniczeń podobnie jak białoruska i litewska.
Obecnie na Litwie mieszka około 219 tysięcy Rosjan (szacuje się, że 2/3 z nich to osoby, które przybyły na Litwę po II wojnie światowej lub ich potomkowie), co stanowi 6,2 proc. ogółu mieszkańców. Co prawda, 14 tysięcy ludzi podających się za Rosjan, za swój język ojczysty uważa język litewski. Według danych z 2007 r. na Litwie działa 26 szkół z rosyjskim językiem nauczania i 30 mieszanych. Jest zarejestrowanych 68 rosyjskich społecznych i kulturalnych organizacji. Rosjanie mają dwie partie: Związek Rosjan Litwy oraz Rosyjski Sojusz (który w ostatnich wyborach startował razem z AWPL), jednak w porównaniu z polską partią pozycja ich na litewskiej scenie politycznej jest o wiele słabsza. Obecnie nie mają żadnego przedstawiciela w Sejmie. Na szczeblu samorządowym też nie jest najlepiej. Przykładowo w Wisagini, gdzie większość mieszkańców stanowią Rosjanie lub rosyjskojęzyczni, mieszkańcy głosują w większości na litewskie partie.
— To mówi tylko o poziomie naszych polityków, możemy tylko ubolewać nad takim stanem rzeczy — uważa Tatiana Jasinskaja.
Problem lokalnych rosyjskich polityków Grigorij Potaszenko widzi w problemach tożsamości narodowej, litewscy Rosjanie nie potrafią się jednoznacznie określić, kim są i jak mają działać.
— Polacy wiedzą, czego chcą, a Rosjanie żyją w strefie kulturowej, polityka ich nie interesuje — uważa historyk. Według Grigorija Potaszenko, kompleks winy wobec Litwinów za zajścia z przeszłości również odgrywa sporą rolę.
— Trzeba rozumieć różnicę między Polakami i Rosjanami. Polacy — to autochtoni. Rosjanie w większości przyjechali z różnych regionów. Wśród Rosjan nie ma czegoś takiego jak solidarność narodowa — wtóruje mu Paweł Ławriniec z Rosyjskiego Centrum Kulturowego. Brak solidarności nie jest problemem tylko litewskich Rosjan, podobna sytuacja jest także w innych krajach.
— To jest problem dużych narodów. Rosjan jest około 200 milionów, więc kiedy za granicą Rosjanin spotka swego ziomka, to odwraca się, on swoich ma dość u siebie — tłumaczy tajemnice rosyjskiego charakteru Galina Afanasjewa z Rosyjskiego Centrum Kulturowego.
Rosyjskie Centrum Kulturowe — to najstarsza rosyjska organizacja społeczno – kulturalna na Litwie, powstała w roku 1988 na fali odrodzenia narodowego. Ojcami założycielami organizacji byli znani rosyjscy artyści, malarze, aktorzy, tłumacze oraz pisarze. — Na wstępie poparliśmy aspiracje narodowe Litwy. Dla niektórych to był trudny wybór — powiedziała Tatiana Jasinskaja. Według Tatiany oraz innych działaczy Centrum, za Sowietów rosyjska kultura nie mogła normalnie się rozwijać. — Było mnóstwo tematów, o których w czasach sowieckich nie można było mówić. Na przykład, o rosyjskiej emigracji w okresie międzywojennym — argumentuje Tatiana Jasinskaja. — Zawsze podkreślamy, że nie można stawić znak równości między „radzieckim” i „rosyjskim” — dodaje Paweł Ławriniec.
Rosyjskie Centrum Kulturowe jest organizacją apolityczną i jego stosunki z władzami Litwy, mimo drobnych problemów, układają się dosyć poprawnie. Centrum tylko w 10 proc. jest finansowane przez władze Rosji, pozostała część pochodzi od państwa litewskiego i z funduszy europejskich. Aczkolwiek w pewnych wypowiedziach jego działaczy czuć pewną nutkę goryczy.
— Nie można mówić za wszystkich, ale państwo litewskie budowane jest na etnicznej podstawie. Mniejszościom narodowym bardzo mało poświęca się uwagi — wyznała Galina Afanasjewa. Sytuacja mogłaby być zgoła inna, gdyby władze litewscy inaczej postrzegały mniejszości narodowe. Na początku lat 90. ubiegłego wieku z Litwy wyemigrowało do Rosji i na Białoruś około 27 tysięcy Rosjan, przeważnie wojskowi i członkowie ich rodzin. Jednak był i odwrotny potok, o którym głośno się nie mówi.
— W latach 90. z Rosji na Litwę emigrowało sporo osób, przeważnie twórców. Tu były większe możliwości. Ludzie chcieli żyć jak w Europie. Jak Josif Brodskij, dla którego Litwa to „obrzeża imperium” i droga na Zachód — wytłumaczył „Kurierowi” Paweł Ławriniec o przyczynach „nieznanej” emigracji. Na przykład, na Litwie mieszka znany rosyjski malarz i twórca filmowych dekoracji Jurij Grigorowicz. Jednak zapotrzebowanie na twórców rosyjskich nie jest duże.
— Litwa nie wykorzystała potencjału rosyjskich twórców — uważa Tatiana Jasinskaja.
Na początku lat 90. na Litwie działała dosyć prężna rosyjska scena rockowa. Po rosyjsku zaczynały śpiewać takie obecne gwiazdy litewskiego show biznesu, jak Aleksandr Makejew, zespoły „Biplan”, „Lemon Joy” czy „Merlin”. Każdego roku odbywały się festiwale rosyjskich grup rockowych. Obecnie z tamtej fali po rosyjsku śpiewa tylko zespół „Spiczki” oraz nieliczne „podziemne” zespoły: „Zima”, „Lenino prospektas”.