Tysiące mieszkańców Litwy wystraszonych grypą zatłoczyło przychodnie, apteki. Tymczasem lekarze, minister zdrowia, a nawet sam premier, apelują o zachowanie spokoju.
W resorcie zdrowia zapewniają, że wszystko zostanie zrobione, by ludzie w czas otrzymali pomoc. Pomogą rezydenci, przedłużone zostały godziny pracy przychodni, w tych rejonach, gdzie jest epidemia, placówki te będą również pracować w dni wolne. Ma też nie zabraknąć leków. A już jeżeliby się tak stało, to zostaną wydzielone te z rezerwy państwowej.
Popłoch wśród mieszkańców naszego kraju spotęgowany jest jeszcze i tym, że oprócz grypy sezonowej, na Litwę dotarł nowy i groźny wirus A/H1N1. Przedwczoraj w Kownie na tak zwaną świńską grypę zmarł 14-letni uczeń.
Wraz z tym pierwszym przypadkiem śmiertelnym jeszcze bardziej zwiększyły się kolejki do lekarzy w przychodniach zarówno miejskich, tak też rejonowych.
Skontaktowaliśmy się z kilkoma przychodniami, by dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja na miejscu.
Irena Gajdamowicz, kierownik działu chorób wewnętrznych Przychodni w Nowej Wilejce:
„W naszej przychodni na dzień dzisiejszy pracuje 8 z 11 lekarzy(trzech jest chorych), którzy mają zwiększony zakres pracy dwukrotnie, a nawet i więcej. O ile w tak zwane normalne dni zgodnie z normą mają przyjąć 20 pacjentów, to obecnie liczba ta wynosi ponad 50. Jest też tak dlatego, że ludzie czasami ze zwykłym katarem do nas przychodzą, bojąc się, że jest to świńska grypa. Dlatego prosimy, informujemy, by najpierw skontaktowali się z nami telefonicznie. Na podstawie rozmowy zorientujemy się, czy taka wizyta u lekarza jest konieczna, bo przecież może się zdarzyć, że w przychodni zetkną się z chorym i do domu wrócą z wirusem grypy.
Cieszymy się, że wielu naszych pacjentów przed sezonem grypowym skorzystało ze szczepionek (zarówno płatnych, jak też bezpłatnych) i ma możliwość jeszcze się zaszczepić, gdyż w najbliższych dniach otrzymamy dodatkowe szczepionki.
Sami ludzie powinni też przestrzegać podstawowych zasad: wietrzyć częściej pomieszczenia, myć ręce, starać się nie przebywać w zatłoczonych pomieszczeniach i mieć jak najmniejszy kontakt z chorymi”.
Danelija Laimutė Sliżewska, dyrektor Solecznickiego Centrum Zdrowia Pierwszego Kontaktu:
„10 lekarzy rodzinnych całkowicie panuje nad sytuacją, która nie jest bynajmniej groźna. Masowych zachorowań na szczęście na dzień dzisiejszy nie odnotowaliśmy. Odnotowaliśmy tylko sporadyczne przypadki zachorowań na grypę. U większości pacjentów zanotowano ostre choroby górnych dróg oddechowych, które ludzie automatycznie kojarzą z grypą”.
Daiva Klimašauskienė, starszy specjalista wydziału chorób zakaźnych Wileńskiego Społecznego Centrum Zdrowia:
„Niestety, sytuacja na dzień dzisiejszy nie jest lepsza od tego dnia, kiedy w stolicy została ogłoszona epidemia, czyli 17 listopada. Przypominamy, że epidemię ogłasza się w przypadku 100 zachorowań na 10 tysięcy osób. A w dniach od 9 do 15 listopada w Wilnie zachorowało 5608 osób na choroby górnych dróg oddechowych, a 279 osób na grypę.
Jeżeli porównamy te dane z dniem kolejnym, czyli 18 listopada, to jedynie w tym dniu w stolicy odnotowano 1705 chorych na choroby górnych dróg oddechowych i 148 na grypę.
Nieco lepsza jest sytuacja w rejonie wileńskim — tu wskaźnik jest mniejszy, co bynajmniej nie oznacza, ze ludzie nie chorują. Bo np. w ciągu trzech dni bieżącego tygodnia zanotowano tu 27 przypadków grypy. Ale ludzie z rejonu może rzadziej zwracają się do lekarzy i dlatego nie powinno to być całkowitym uspokojeniem”.
Wszyscy rozmówcy są zgodni co do jednego: sytuacja w kraju nie jest krytyczna. I że nie jest to epidemia całego kraju, którą się ogłasza w przypadku, kiedy ogarnie ona połowę samorządów — na Litwie jest ich 60. Czyli grypa musiałaby opanować 30, a na dzień dzisiejszy panoszy się w 9 samorządach.