„Dosyć sentymentów i pobłażania dla naszego sąsiada. Dzisiaj mamy z Litwą najgorsze stosunki w Europie” — nieoficjalne wypowiedzi przedstawicieli polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych cytuje sobotnia „Gazeta Wyborcza”.
W materiałach „Polska z Litwą na ostro? Dzięcielina nie pała” i „Polska, Litwa nie bratanki” dziennik przytacza szereg powodów, dla których Polska może przestać traktować Litwę jako partnera strategicznego.
„Sprawy pisowni nazwisk, dwujęzycznych nazw, ale także największej polskiej inwestycji na Litwie — rafinerii w Możejkach są od lat nierozwiązane, choć nie wymagają skomplikowanych działań” — gazeta wymienia „grzechy” strony litewskiej i zaznacza, że Polska nie zamierza podejmować żadnych kroków odwetowych, ale też nie będzie pałała entuzjazmem wobec litewskich aspiracji do tworzonej Weimarskiej Grupy Bojowej UE, czy też nie zamierza wysilać się ponad potrzeby w kwestii budowy mostu energetycznego z Litwy do Polski.
„Obecne posunięcia polskiego rządu mają charakter bardziej symboliczny, bo nie czynią wielkiej szkody naszym sąsiadom, ale pokazują wyraźną zmianę w polityce wobec Litwy” — czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Polski nie komentuje doniesień „Gazety”. W dyplomatyczny sposób odpowiada „Kurierowi”, że nie może komentować „wyłącznie osobistego poglądu na daną materię samego autora artykułu”.
Tymczasem ambasador RP w Wilnie Janusz Skolimowski bardziej otwarcie ocenia perspektywy relacji polsko-litewskich, w kontekście polskich oczekiwań. W poniedziałkowym wywiadzie dla litewskiego dziennika „Lietuvos žinios” ambasador zaznacza, że aczkolwiek pocieszającym jest fakt, że polska mniejszość na Litwie bierze aktywny udział w życiu politycznym kraju, jednak nie niweluje to szeregu problemów, które wciąż czekają na rozwiązanie.
„Od lat pozostaje ten sam katalog praw polskiej mniejszości naruszanych i niezrealizowanych przez władze Litwy. Są to kwestie zwrotu ziemi w Wilnie i na Wileńszczyźnie, zachowanie statutu oświaty polskiej, pisownia imion i nazwisk przedstawicieli mniejszości narodowych, dwujęzyczne nazewnictwo ulic w miejscowościach, w których polska mniejszość stanowi większość (mieszkańców — przyp. red.)” — mówi ambasador Skolimowski w wywiadzie dla „Lietuvos žinios”. Oprócz problemów, z jakimi boryka się na Litwie polska mniejszość, dyplomata podkreśla też problemy największej polskiej inwestycji na Litwie w Możejkach.
„Chciałbym przypomnieć, że podczas spotkania w Rydze liderów krajów bałtyckich prezydent Bronisław Komorowski, akcentował, między innymi, że aktywne i dobre relacje Polski z krajami bałtyckimi są ważnym priorytetem polityki zagranicznej Warszawy. Dodał on, że region bałtycki jest ważnym regionem dla Polski. Polska chce mieć w Litwie szczerego i zaufanego partnera, jednak taki poziom relacji nie będzie możliwy bez pozytywnego rozwiązania problemów, o których wspomniałem” — mówi ambasador Janusz Skolimowski.
Kilka dni wcześniej, lakonicznie, aczkolwiek w podobnym tonie wypowiedział się również minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
„To, że kolejni przywódcy Litwy kolejnym polskim rządom obiecywali rozwiązanie problemu pisowni nazwisk, nie buduje wiarygodności władz litewskich wobec nas” — szef polskiej dyplomacji powiedział po spotkaniu w Warszawie z prezesem Związku Polaków na Litwie, Michałem Mackiewiczem.
Kilka miesięcy temu, podczas prawyborów prezydenckich, Radosław Sikorski miał też oświadczyć, że nie planuje swojej wizyty na Litwie, zanim władze w Wilnie nie wywiążą się z obietnic wobec polskiej mniejszości na Litwie.
Zdaniem „Gazety Wyborczej”, to tylko początek ostrzejszego kursu wobec Wilna.
„Przez ostatnie 20 lat Polska kierowała się sentymentem wobec Litwy. Pomogła jej wejść do NATO, w ramach Sojuszu wysłała nasze myśliwce do ochrony litewskiego nieba, walczyła o tzw. ewentualne plany w razie hipotetycznego ataku Rosji. A za rządów PiS przepłaciła za rafinerię w Możejkach — byle nie przejęli jej Rosjanie. Litwa zaś dbała tylko o własny interes” — rozmówcy „Gazety” z polskiego MSZ oceniają relacje polsko-litewskie.
Dziennik podkreśla też, że Warszawa uważa, że Litwini łamią Traktat Polsko-Litewski z 1994 r. i nie przestrzegają Konwencji Ramowej Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych. Zdaniem „Gazety”, symbolicznym gestem litewskiej niechęci wobec Polski było odrzucenie 8 kwietnia br. przez litewski Sejm korzystnego dla polskiej mniejszości projektu ustawy o pisowni — akurat w dniu, w którym swoją 14. wizytę w Wilnie składał prezydent Lech Kaczyński.
„Gazeta Wyborcza” ocenia, że czarę goryczy przelały w Polsce niedawne oficjalne i nieoficjalne wypowiedzi litewskich polityków w sprawie pisowni polskich nazwisk oraz tablic z nazwami ulic i miejscowości. Pod koniec września premier Litwy Andrius Kubilius skrytykował dwujęzyczne nazwy ulic na Wileńszczyźnie.
Z informacji „Gazety” wynika też, że do polskiego MSZ dotarły również sygnały, że litewskie władze prezentują u siebie sprawę pisowni nazwisk jako „urojony problem Polaków”, choć oficjalnie wmawiają Warszawie, że robią wszystko, co w ich mocy, by rozwiązać problem.