Ministrowi energetyki Arvydasowi Sekmokasowi udało się w czwartek ujść cało przed zakusami opozycji pozbawienia go stanowiska. Interpelacja wobec ministra, którą Sejm rozpoczął faktycznie IV wiosenną sesję parlamentarną, nie powiodła się. Opozycji zabrakło głosów, ale przede wszystkim deklarowanej wcześniej zgodności w sprawie wotum nieufności dla ministra Sekmokasa.
Jeszcze w środę, lider opozycji parlamentarnej, a zarazem szef socjaldemokratów, poseł Algirdas Butkevičius zapewniał opinię publiczną, że opozycja ma 70 głosów w 141-osobowym parlamencie i jest zgodna w kwestii pozbawienia Sekmokasa stanowiska ministra energetyki. Butkevičius zapewniał też, że opozycja liczy na poparcie co najmniej kilku posłów z koalicji rządzącej.
Tymczasem czwartkowe głosowania nad interpelacją ministra pokazały, że opozycja wcale nie jest tak jednolita, jak to przedstawiał jej lider oraz to, że nie może liczyć na rozbicie głosów koalicji rządzącej, która zresztą zwiększyła się o jeszcze jeden głos. Poseł Mantas Varaška w czwartek przeszedł z opozycyjnej frakcji Partii Chrześcijańskiej do współrządzącej frakcji Partii Konserwatystów.
Ostatecznie Sejm różnicą głosów „za” — 66, „przeciw” — 53 i 9 wstrzymujących się od głosowania przegłosował projekt postanowienia Sejmu, które akceptuje odpowiedzi ministra energetyki na interpelację. Toteż koalicji rządzącej udało się nie dopuścić do tajnego głosowania nad wotum nieufności wobec Sekmokasa.
Do obronnej ofensywy ministra przed opozycją koalicja przystąpiła jednak znacznie wcześniej. Jeszcze przed posiedzeniem Sejmu, premier Andrius Kubilius wystąpił w mediach z oświadczenie, że ewentualne głosowanie nad wotum nieufności wobec ministra Sekmokasa pokaże skalę wpływów „Gazpromu” w litewskim Sejmie. Wtórując premierowi, również przed głosowaniem, zwolennicy obecnego rządu, przystąpili do szantażu posłów. W listach do parlamentarzystów napisali, że każdy, kto przegłosuje przeciwko ministrowi, będzie reprezentował interesy rosyjskiego monopolisty przeciwko Litwie.
Opozycja próbowała bronić się przed takim szantażem, zarzucając konserwatystom, że to za ich rządów i zawdzięczając ich polityce gospodarczej, Litwa wpadła w zależność ekonomiczną od „Gazpromu”, ale też od innych rosyjskich monopoli energetycznych. Tłumaczenia te nie zmieniły jednak rozkładu sił w parlamencie, toteż zgodnie ze wcześniejszym planem, koalicja rządząca zainicjowała projekt postanowienia Sejmu przychylnego ministrowi Sekmokasowi. Powołano komisję redakcyjną, która miała ostatecznie przygotować projekt dokumentu i jego zaakceptować. Do komisji powołano po 6 posłów z opozycji i koalicji rządzącej. Podczas głosowania okazało się jednak, że poseł z opozycyjnej frakcji Partii Chrześcijańskiej, Rokas Žilinskas, aczkolwiek uczestniczył w posiedzeniu komisji, jednak nie wziął udziału w głosowaniu. Projekt postanowienia został więc przyjęty na komisji i przedłożony zaraz pod obrady Sejmu, który sprawnie przegłosował za jego uchwaleniem. Opozycji nie udało się więc odwołać ministra energetyki, co pokazało zarazem jej słabnącą pozycję wobec wzmacniającej się koalicji rządzącej.