Sprawa wileńskich rachunków za ogrzewanie staje się prawdziwym detektywem. „Politycznym” — dodają energetycy i raz jeszcze przekonują, że nie mają wiele wspólnego z horrendalnymi rachunkami za energię cieplną, bo jak tłumaczą, główną częścią składową ceny jest koszt rosyjskiego gazu.
— Z 26 ct (bez VAT) za kWh energii cieplnej, które wilnianie płacą, tylko 5 ct stanowią koszty spółki „Vilniaus energija”, która produkuje energię. Dlatego uważamy za bezpodstawne oskarżenia, że to producent winduje ceny — powiedział w rozmowie z „Kurierem” Nerijus Mikalajūnas, rzecznik prasowy spółki „Vilniaus energija”.
Energetycy nie chcą komentować oświadczeń polityków, którzy prześcigają się w pomysłach, w jaki sposób można zmniejszyć rachunki za ogrzewanie dla wilnian. Wszystkie jednak pomysły sprowadzają się do kwestii własnościowej producenta, czyli spółki „Vilniaus energija”, którą zarządza francuski potentat w branży energetycznej spółka „Dalkia”. Politycy już otwarcie debatują, nie czy, ale w jaki sposób odebrać „Dalkii” zarządzanie spółką „Vilniaus energija”.
Sami energetycy nie wypowiadają się w tej dyskusji. Natomiast politycy ochoczo. Po wcześniejszych oświadczeniach prezydent Dali Grybauskaitė i premiera Andriusa Kubiliusa, wczoraj głos w dyskusji zabrała również przewodnicząca Sejmu, Irena Degutienė.
— Gdyby teraz udałoby się udowodnić, że działania „Vilniaus energiji” są nieuczciwe, być może byłyby okoliczności, żeby zerwać te stratne umowy — powiedziała wczoraj Irena Degutienė w wywiadzie dla radia „Žinių radijas”. W ten sposób przewodnicząca Sejmu odniosła się do faktu, że wyjaśnieniem przyczyn wysokich rachunków za ogrzewanie zajęła się prokuratura.
Wobec tego, polityczni oponenci Degutienė nie omieszkali zarzucić, że stając w obronie rządu i premiera przewodnicząca Sejmu próbuje ingerować w niezawisłe śledztwo prokuratorów.
Jeszcze większe zarzuty padają pod adresem partyjnego szefa przewodniczącej Sejmu — premiera Andriusa Kubiliusa, któremu mer Wilna, Artūras Zuokas, otwarcie zarzuca kłamstwo.
— Premier i minister energetyki z premedytacją kłamią społeczeństwu i próbują odwrócić uwagę od tego, że cena energii cieplnej wzrosła na Litwie o 20 proc., a w Wilnie o 25 proc. z powodu ceny gazu, która w ciągu roku wzrosła o 38 proc. — oświadczył mer Wilna. Zuokas wytknął rządowi, że ten nie potrafił zapewnić wzrostu produkcji biopaliw, co w opinii włodarza stolicy, znacznie obniżyłoby zależność od producentów energii od drogiego rosyjskiego gazy, co z kolei obniżyłoby koszty produkcji energii cieplnej, tudzież rachunki za ogrzewanie. Nie wiadomo, czy tak będzie w rzeczywistości. Wiadomo natomiast, że mimo wcześniejszych zapowiedzi, po rekordowo wysokich rachunkach za listopad, rachunki za grudzień wcale nie są mniejsze. Wprawdzie rachunki te dopiero docierają do wilnian, ale z tych, które już dotarły, wynika, że cena energii cieplnej w grudniu była nie mniejsza, ale czasami nawet większa niż za listopad.
— Rachunek za ogrzewanie w listopadzie wynosił niecałe 200 litów, tymczasem dziś otrzymałem rachunek za grudzień — prawie 225 litów — oburza się jeden z mieszkańców dwupokojowego mieszkania przy ulicy Kalwaryjskiej w Wilnie. Na własnej kieszeni przekonał się właśnie, ile dosłownie są warte obietnice polityków i energetyków, że grudniowe rachunki będą niższe, chociażby tylko dlatego, że średnia temperatura w grudniu była nieco wyższa niż w listopadzie. Dlaczego? Nie wiadomo, czy na to pytanie potrafi odpowiedzieć prokuratura. Bo specjalna komisja, która badała listopadowe rachunki, nie potwierdziła wcześniejszych zarzutów pod adresem dostawców z „Vilniaus energiji”, że zdalnie sterowali zużyciem energii cieplnej, której w czasie dość ciepłego tegorocznego listopada wilnianie zużyli więcej niż w „zimnym” listopadzie roku 2010.
Póki więc prokuratorzy będą doszukiwali się „nieuczciwych działań” „Vilniaus energiji” w naliczaniu kosztów za energię cieplną, władze Wilna apelują do Inspekcji Energetyki, żeby wyjaśniła, dlaczego aż w 500 wileńskich blokach zużyto w listopadzie rekordową ilość energii cieplnej.
Ten rozgłos w tej sprawie rzutuje również na nastroje samych wilnian, którzy zgodnie protestują przeciwko wysokim rachunkom za ogrzewanie, ale diametralnie różnią się w opinii, kto właściwie jest temu winien. Ten rozgłos przejawił się również podczas wiecu protestacyjnego przed siedzibą włodarzy Wilna, na którym zebrało się ponad setka ludzi. Część z nich winą za wysokie rachunki obarczała mera Zuokasa i rzekomo protegowane przez niego spółki „Vilniaus energija” i „Dalkia”. Inni natomiast oskarżali premiera Andriusa Kubiliusa i ministra energetyki Arvydasa Sekmokasa, że nie potrafili wynegocjować z „Gazpromem” niższej ceny za gaz, za który Litwa płaci „Gazpromowi” jedną z najwyższych cen spośród europejskich odbiorców rosyjskiego monopolisty.