Na Białorusi zakończyły się wybory parlamentarne. Z danych Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) wynika, że w parlamencie nie będzie opozycji.
Wybrano 109 na 110 deputowanych do niższej izby białoruskiego parlamentu, Izby Reprezentantów. Zgodnie z białoruskim prawodawstwem, 64-osobowa izba wyższa nie jest wybierana w wyborach powszechnych, tylko na posiedzeniach obwodowych rad deputowanych. Rady mają wyłonić swoich przedstawicieli do tego organu do 25 września.
„Do parlamentu weszło trzech przedstawicieli Komunistycznej Partii Białorusi i jeden Partii Agrarnej, którzy w kampanii przedwyborczej popierali politykę prezydenta Alaksandra Łukaszenki”— poinformowała w nocy z niedzieli na poniedziałek szefowa CKW Lidzija Jarmoszyna.
Wśród nowych deputowanych są też m. in. przedstawiciele władz lokalnych, wiceminister spraw wewnętrznych i dwóch pracowników KGB.
„Jedyny okręg, w którym nie wyłoniono deputowanego, znajduje się w Homlu, na wschodzie kraju. Startował w nim tylko jeden kandydat, przedstawiciel Liberalno-Demokratycznej Partii Białorusi, który nie otrzymał większości głosów” — powiedziała Jarmoszyna.
Na Białorusi wybory do Izby Reprezentantów odbywają się według ordynacji większościowej, a więc do parlamentu przechodzą kandydaci, którzy w pierwszej turze zdobędą ponad 50 proc. głosów, a frekwencja wyniesie co najmniej 50 proc. Można też głosować przeciw wszystkim kandydatom.
Według szefowej CKW druga tura w okręgu, gdzie nie wybrano deputowanego, odbędzie się razem z wyborami do rad lokalnych w 2014 roku.
Według najnowszych danych frekwencja wyniosła 74,2 proc. W niedzielnych wyborach, które poprzedziło pięciodniowe głosowanie przedterminowe, startowało 293 kandydatów, w tym 46 przedstawicieli opozycji, ale żaden z nich nie dostał się do parlamentu.
Opozycja jednak odrzuciła wyniki tegorocznych wyborów jeszcze przed ich ogłoszeniem. Pięć białoruskich ugrupowań opozycyjnych wydało wspólne oświadczenie, w którym zapowiedzieli, że ze względu na obserwowane nieprawidłowości nie uznają wyborów do niższej izby parlamentu, Izby Reprezentantów, za demokratyczne.
„Podczas formowania komisji wyborczych wszystkich szczebli, dopuszczania krajowych obserwatorów do lokali wyborczych i stwarzania warunków dla agitacji kandydaci reprezentujący struktury lojalne wobec władzy z góry mieli widoczną przewagę” — podkreślała opozycja.
Zwrócono uwagę, że podczas głosowania przedterminowego, które trwało od wtorku do soboty, stwierdzono m. in. przypadki dorzucania głosów oraz wywierania nacisków na osoby zależne od władz, by oddały głos, zwiększając frekwencję.
„Wszystko to daje nam prawo już teraz, niezależnie od wyników głosowania — które zostaną ogłoszone przez komisje, do jakich nie włączono przedstawicieli opozycyjnych struktur politycznych — nie uznać wyborów do Izby Reprezentantów w 2012 roku za równe, przejrzyste i demokratyczne” — napisali autorzy oświadczenia.
Apelowali oni także do międzynarodowych organizacji, do których należy Białoruś, o wzmocnienie nacisku na rząd kraju „w celu powstrzymania politycznych represji, zwolnienia wszystkich więźniów politycznych oraz przywrócenia praw politycznych i swobód wszystkim skazanym w motywowanych politycznie procesach”.
Oświadczenie podpisały partia Białoruski Front Narodowy, partia Sprawiedliwy Świat, Białoruska Partia Socjaldemokratyczna (Hramada), ruch „O Wolność” oraz kampania „Mów Prawdę!”.
Początkowo opozycja miała około 130 kandydatów, ale 15 września swoich przedstawicieli wycofały dwie największe partie opozycyjne: partia Białoruski Front Narodowy i Zjednoczona Partia Obywatelska, uzasadniając to niewłączeniem ich przedstawicieli do komisji wyborczych oraz tym, że w kraju wciąż są więźniowie polityczni.
W niezależnych środowiskach panowało przekonanie, że wynik wyborów był już przesądzony. Tygodnik „Nasza Niwa” nawet opublikował w niedzielę przypuszczalny spis posłów, zachęcając czytelników, by w poniedziałek porównali z nim rezultaty ogłoszone przez Centralną Komisję Wyborczą.
W poprzednich wyborach do Izby Reprezentantów w 2008 r. starowało 279 kandydatów. Opozycję reprezentowało 70, ale żaden z nich także nie dostał się do parlamentu.
Według najnowszych danych frekwencja w wyborach wyniosła 74,2 proc. Fot. archiwum