W ostatni weekend, po raz siódmy w Wilnie odbył się festiwal „Noc kultury”.
W tym roku został on przeniesiony z czerwca na lipiec z powodu przejęcia przez Litwę przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej. Uroczystość stała się swego rodzaju corocznym rytuałem, na który czekają nie tylko wilnianie, ale też wiele osób z całej Litwy oraz goście z sąsiednich państw. Właśnie to wydarzenie sprawia, że Wilno ma szansę zaprezentować się jako miasto aktywnych, pełnych energii miłośników szeroko pojmowanej sztuki.
Mimo ulewy i burzy, które punktualnie o godz. 20 rozpoczęły imprezę, ludzie chętnie zaczęli wychodzić na ulice. Już po godzinie zakątki, skwery, parki oraz galerie były zapełnione odwiedzającymi festiwal gośćmi. Niektórych deszcz odstraszył, ale nie zabrakło też tysięcznych tłumów entuzjastów. O północy już nikt nie pamiętał o ulewie, a fanów sztuki i muzyki ciągle przybywało. Nocne Wilno sprawiało wrażenie wesołego, nowoczesnego, europejskiego miasta. Rzadko można spotkać tylu zwiedzających osób miasto w najpiękniejszy słoneczny dzień, a co dopiero o północy! Festiwal „Noc kultury” jest unikalnym projektem, zrzeszającym różne narodowości wraz z ich obyczajami, sztuką i muzyką.
Opuszczone, zapomniane uliczki i podwórka w tę magiczną noc stały się głównym ogniwem muzyki, filmu i obrazu. Każdy mógł znaleźć coś wyjątkowego dla siebie. Organizatorzy przyszykowali program, na który składało się 167 pozycji. Największą popularnością cieszyły się koncerty i instalacje.
Ciekawy pomysł francuskiego artysty Pierre’a Ardouvina pt. „Purple Rain” przyciągnął wielu zapaleńców. W podwórku Akademii Sztuk Pięknych, przy wejściu na instalację, były rozdawane przezroczyste parasole. Na widzów spadło paręset litrów wody. Purpurowe światło sprawiało wrażenie kolorowego deszczu. Romantyczna muzyka sprzyjała nastrojowi. Ludzie reagowali na pomysł bardzo różnorodnie. Jedni spokojnie stali pod parasolem, roztapiając się w dźwięku i w spadających na nich purpurowych kroplach. Inni, tańczyli, i skakali w ten sposób spełniając ideę samego twórcy — wywołanie na ludziach silnych emocji.
Tradycyjnie, na Placu Łukiskim odbył się koncert muzyki fortepianowej, natomiast na trawniku przy Białym Moście trwał sześciogodzinny pokaz filmowy. Nie zabrakło też atrakcji dla najmłodszych, w tym — przedstawienie klownów czy wspólna zabawa małych księżniczek i superbohaterów jak Człowiek-Pająk, czy Batman. Niemałe audytorium zebrało się przy pałacu prezydenckim, gdzie artyści z Gruzji oraz z Wielkiej Brytanii wystawili spektakl „Karmen”. Przedstawienie taneczne było wystawiane dwukrotnie.
Kakofonia dźwięków, donoszących się z wąskich ulic, tuż po północy przyciągnęła tłum ludzi na Plac Ratuszowy. Odbył się tutaj pokaz tancerek flamenco „Noche flamenca”. Namiętny taniec wirujących kobiet niczym magnez przykuł uwagę widzów. Mimowolnie, słuchacze zaczęli przytupywać i klaskać w dłonie, chcąc w jakiś sposób uczestniczyć w rytmicznym przedstawieniu. Stare, spokojne Wilno na moment przeistoczyło się w hałaśliwy, gorący ośrodek kultury hiszpańskiej.
Wielokulturowość dało się zauważyć nie tylko w tańcu. Na festiwalu nie zabrakło polskich i rosyjskich akcentów. W Muzeum Energetyki i Techniki swoją pracę przedstawił Polak z Wilna Rafał Pieslak. Młody rzeźbiarz na „Noc kultury” przyszykował pracę z betonu i prądu. Miała ona przedstawić zindustrializowane miasto oraz jej warstwy społeczne. Także bliźniacy, znani jako „Timohi”, bez jakichkolwiek oporów wykonali wiele utworów w języku rosyjskim, co przyciągnęło miłośników współczesnej muzyki.
„Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Nie poznaję ludzi, których spotykam na ulicach. Wszyscy się śmieją, nie ma żadnego pośpiechu. A deszcz się przecież dawno skończył!” — zapytana o wrażenia opowiada Wanda, która po raz trzeci uczestniczy w wydarzeniu. Władze miasta także zadbały o to, żeby na festiwal przybyło im więcej ludzi. W nocy kursowały autobusy, kawiarnie były otwarte. Mimo późnej pory, miasto było bezpieczne dzięki wzmocnionym patrolom policji.