Oligarcha i dyplomata Petro Poroszenko (49 l.) zdobył ponad 50 proc. głosów w pierwszej turze niedzielnych wyborów prezydenckich na Ukrainie. Zostanie on prawdopodobnie nowym prezydentem, jeśli te wstępne wyniki zatwierdzi Centralna Komisja Wyborcza po podliczeniu wszystkich głosów.
Na razie po podliczeniu ponad 80 proc. kart do głosowania Poroszenko prowadzi z przewagą około 54 proc. Jego najbliższa rywalka, była premier Julia Tymoszenko, otrzymała nieco ponad 13 proc. głosów. Ostateczny wynik wyborów być może zostanie nieco skorygowany, ale nie zmieni już faktu, że nowym prezydentem Ukrainy zostanie Petro Poroszenko.
To przyznała już nawet Rosja. Jej minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow wyraził nadzieję na podjęcie współpracy z nowym prezydentem, mającej na celu normalizację dwustronnych relacji oraz zażegnanie kryzysu na wschodzie Ukrainy.
Sam Poroszenko po podaniu wstępnych danych wyborów ogłosił kilka ważnych deklaracji wskazujących jego najbliższe działania prezydenckie.
Zapowiedział, że w najbliższym czasie będzie chciał spotkać się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, a do spotkania może dojść już w pierwszej połowie czerwca.
W noc wyborczą Poroszenko powiedział z kolei dziennikarzom polskiej telewizji publicznej, że celem jego pierwszej prezydenckiej wizyty zagranicznej będzie Warszawa. Ten wybór utrwalałby proeuropejski kierunek nowego prezydenta Ukrainy oraz jego kraju, jako ważnego partnera Unii Europejskiej. Poroszenko zaapelował też do władz Białorusi, żeby skorzystali ze współpracy, jaką dla ich kraju oferuje program Partnerstwa Wschodniego.
Wybór Poroszenko na nowego prezydenta jest jednak najważniejszym wyborem dla samych Ukraińców. Daje im nadzieję na zażegnanie kryzysu gospodarczego i politycznego, jaki szaleje w kraju od listopada ubiegłego roku, kiedy poprzedni prezydent, obecnie poszukiwany listem gończym, Wiktor Janukowycz, odmówił na szczycie właśnie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską.
Ukraińcy liczą też, a może przede wszystkim, że nowy prezydent przerwie konflikt zbrojny na wschodzie kraju. Poroszenko utwierdza ich w tych oczekiwaniach zapowiedzią, że w pierwszą podróż uda się do opanowanego przez prorosyjskich separatystów Donbasu. Tam jednak nie uznają nowego prezydenta Ukrainy ani też samych wyborów.
Liderzy samozwańczej tzw. Donieckiej Republiki Narodowej oświadczyli, że będą rozmawiać z nowym prezydentem wyłącznie przy pośrednictwie Rosji oraz wyłącznie na temat wymiany zakładników.
Poroszenko oferuje całkowitą amnestię dla separatystów, którzy złożą broń i zapowiada rozprawienie się z rebeliantami, którzy dalej będą terroryzowali wschodnie obwody kraju.
W poniedziałek Poroszenko oświadczył, że prowadzona tzw. Operacja Antyterrorystyczna ukraińskich sił powinna być bardziej skuteczna i krótka. Jego słowa potwierdzałyby wcześniejsze doniesienia, że po udanych wyborach prezydenckich oficjalny Kijów przystąpi do ofensywy w walce z separatystami.
Niedzielne wybory pokazały, że mimo oświadczeń i działań separatyści nie kontrolują oni całkowicie sytuacji w obwodach ługańskim i donieckim na wschodzie Ukrainy. Mimo przejęcia przez separatystów komisji wyborczych i zniszczenia kart do głosowania, wybory prezydenckie odbywały się również w tych okręgach, a frekwencja wyniosła w nich 15 i 39 proc. odpowiednio w obwodzie donieckim i ługańskim.