Litwa wciąż próbuje otrząsnąć się po ogłoszeniu przez Rosję zakazu importu żywności z Unii Europejskiej. Zakaz obowiązuje od piątku, toteż w poniedziałek pilne narady zwołano w tej sprawie w rządzie, parlamencie oraz w organizacjach branżowych, których członkowie są najbardziej dotknięci rosyjskimi sankcjami.
Według wstępnych ocen, najbardziej ucierpią na nich producenci mleka, jego przetwórcy oraz przewoźnicy. Od piątku TIR-y z litewską żywnością eksportowaną do Rosji — głównie produkcją mleczarską — są masowo zawracane z granicy. Pojawiły się spekulacje, że litewscy producenci mleka planują wielką rzęź stad mlecznych, żeby zapobiec nadprodukcji mleka, a w konsekwencji spadku cen skupu surowca poniżej opłacalności. Spekulacjom tym zaprzecza w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Andriejus Stančikas, prezes Litewskiej Izby Rolnej i Rady Mlecznej oraz szef zarządu kooperatywy mlecznej „Pieno gėlė” . Przyznaje jednak, że sytuacja, jaka zaistniała po rosyjskim embargo, jest tragiczna.
— Mamy do czynienia z „force majeure” i przede wszystkim musimy oszacować prognozowane skutki dla branży. W tej chwili najważniejsze są szybkie i skuteczne działania rządu, żeby te skutki były jak najmniej dotkliwe — mówi nam prezes Izby Rolnej i w punktach wymienia działania w obecnej sytuacji konieczne do podjęcia przez rząd. Na przodzie tych działań stoi ochrona rodzimej produkcji przed konkurencją — głównie polską — oraz stymulacja konsumpcji wewnętrznej.
— Pilnie musimy zabezpieczyć nasz rynek przed nierzetelną konkurencją, by wszystkie produkty zawracane z granicy nie osiadły na półkach naszych supermarketów. Dziś niestety mamy taką sytuację, że TIR-y z granicy jadą prosto do naszych centrów handlowych, ponieważ producentom, na przykład z Polski, opłaca się tu na miejscu sprzedać towar nawet po kosztach własnych niż sprowadzać go do kraju — wyjaśnia Andriejus Stančikas.
Zdaniem ekspertów, zwiększona podaż taniej produkcji mleczarskiej może doprowadzić do załamania rynku, co w konsekwencji spowoduje rzeź, ale nie stad mlecznych, lecz cen na produkty z mleka. Do litewskich supermarketów sprowadzane są bowiem nie tylko ciężarówki wyładowane produkcją mleczarni polskich i z innych krajów zachodnich, lecz również z rodzimych zakładów przetwórstwa. Tylko w ciągu pierwszych dni rosyjskiego zakazu z granicy wróciło 16 TIR-ów z 400 tonami litewskich produktów mlecznych. Oczekuje się, że niebawem trafią one na półki supermarketów nawet z opakowaniem przeznaczonym na rosyjski rynek, bo szef litewskiej Służby Weterynaryjnej i Żywności Jonas Milius zapowiedział, że nie będzie robił kłopotów z dopuszczeniem do sprzedaży litewskich produktów z rosyjskim opakowaniem.
Producenci mleka i jego przetwórcy ostrzegają jednak, że zawracane produkty sprawią najmniejszy kłopot, bo Rosjanie masowo zrywają kontrakty i odwołują zamówienia na już przygotowany eksport. A jest tego znacznie więcej niż 400 ton. Według szefa Litewskiej Izby Rolnej, na litewski rynek trafia około 40 proc. produkcji rodzimych zakładów mlecznych. Reszta idzie na eksport, głównie właśnie do Rosji.
— Dlatego rząd niezwłocznie powinien podjąć decyzje zabezpieczające producentów i przetwórców przed stratami — mówi Stančikas. Według niego, rząd musi zarządzić interwencyjny skup, zmniejszyć stawkę VAT dla produktów mlecznych oraz wprowadzić rygorystyczną reglamentację minimalnej marży handlowej dla rodzimej produkcji.
— Handlowcy muszą być zobligowani do minimalnej marży — uważa prezes litewskich rolników.
Tymczasem rząd na zwołanej w poniedziałek pilnej naradzie ws. rosyjskiego embargo nie podjął jeszcze żadnych konkretnych działań, bo jak wyjaśniono, brakuje zwyczajnie informacji o zasięgu i możliwych stratach z powodu rosyjskiego zakazu. Poręczono resortom rolnictwa, finansów, gospodarki, spraw zagranicznych i służbom celnym przygotować raporty o możliwych skutkach rosyjskiego embargo. Ministerstwa mają na to tydzień czasu. Na podstawie tych informacji rząd planuje w przyszłym tygodniu podjąć konkretne działania niwelujące straty litewskich rolników i przetwórców.
Uczestnicząca we wczorajszej naradzie minister rolnictwa Virginija Baltraitienė zapowiedziała, że będzie zabiegała o zniesienie zakazu rytualnego uboju zwierząt, co pozwoli litewskim eksporterom mięsa otworzyć się na rynki krajów arabskich i Izraela. Zdaniem minister potrzebna jest tylko decyzja, bo projekt odpowiedniej ustawy już jest w Sejmie. Baltraitienė nie wykluczyła, że na potrzebę podjęcia niezbędnych decyzji może być zwołana nadzwyczajna sesja parlamentu. Mimo tego minister sądzi, że najbliższe 2-3 miesiące będą dla litewskich rolników i przetwórców najtrudniejszym okresem w walce ze skutkami rosyjskiego embargo.
Prezes Litewskiej Izby Rolnej podziela te zdanie. Mówi, że minie trochę czasu, zanim podjęte decyzje zaczną działać.
— Potrzeba czasu na przestawienie się na produkcję artykułów o dłuższym terminie ważności i interwencyjny skup. Również na znalezienie alternatywnych rynków zbytu — zauważa Andriejus Stančikas.
Tymczasem litewscy producenci mleka już zaczynają liczyć straty, bo ceny skupu surowca spadły w niektórych przypadkach nawet o 40 proc. A zakłady mleczarskie, które produkowały głównie na rynek rosyjski, w ogóle wypowiedziały umowy skupu mleka. Z zakupów surowca na Litwie mogą raptem zrezygnować też polskie mleczarnie, ale akurat w tym producenci widzą najmniejszy problem, bo jak wyjaśnia nam prezes Izby Rolnej, ich miejsce mogą zając litewscy przetwórcy, którzy dziś prowadzą skup mleka na Łotwie i w Estonii.
Litewski eksport żywności do Rosji szacowany jest na około 1 mld litów rocznie. Ministerstwo Gospodarki oszacowało, że z powodu wstrzymania tego eksportu krajowe PKB spadnie o około 0,2 proc.