Ks. Andrzej Szuszkiewicz: „Bóg woła, a człowiek odpowiada”
— Podczas prymicji dotykamy tego misterium, że Bóg woła, a człowiek odpowiada, nie zważając na zewnętrzne okoliczności czy popularność wybranej drogi — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” podkreśla ks. Andrzej Szuszkiewicz, rektor Wyższego Seminarium Duchownego im. św. Józefa w Wilnie.
Swoje prymicyjne Msze św. neoprezbiterzy sprawowali w rodzinnych parafiach. Ks. Mirosław Jan Domański odprawił Mszę św. w kościele pw. Ducha Świętego w Wilnie. Ks. Mirosław Ulewicz sprawował Eucharystię w kościele pw. Odnalezienia Krzyża Świętego w Wilnie (Kalwarii Wileńskiej). Ks. Linas Braukyla odprawił Mszę św. w Świątyni Miłosierdzia Bożego, ks. Deividas Stankevičius — w Bazylice Archikatedralnej pw. św. biskupa Stanisława i św. Władysława w Wilnie.
— Msza prymicyjna jest to pierwsza uroczysta Msza święta, której przewodniczy nowo wyświęcony kapłan, czyli neoprezbiter. Prymicję poprzedzają Święcenia Kapłańskie, kiedy neoprezbiter również sprawuje Eucharystię, z tą różnicą, że nie przewodniczy Mszy świętej, tylko ją koncelebruje. Tej Mszy przewodniczy biskup, który udziela święceń kapłańskich — wyjaśnia ks. rektor Andrzej Szuszkiewicz.
Pierwsza uroczysta Msza św. neoprezbitera kończy się tradycyjnie specjalnym błogosławieństwem prymicyjnym, które ma rangę błogosławieństwa papieskiego.
— Kapłan udziela chętnym tego specjalnego błogosławieństwa jedyny raz w życiu. Wierni uczestniczący we mszy prymicyjnej mogą uzyskać odpusty, o ile spełniają tradycyjne warunki, czyli znajdują się w stanie łaski uświęcającej, przyjmują Komunię św., modlą się w intencji papieża. Ten wyjątkowy gest nałożenia rąk prezbitera na głowę wierzącej osoby, indywidualnego, osobistego błogosławieństwa i modlitwy to widoczny, odczuwalny gest liturgiczny, który porusza ludzi. Stwarza to szczególnie uroczystą atmosferę, dotknięcia Bożej łaski — mówi nasz rozmówca.
— Msza prymicyjna jest ważna nie tylko ze względu na zewnętrzne obrzędy liturgiczne, ale przede wszystkim ze względu na tajemnicę powołania i odpowiedzi na to powołanie. Gdy bierzemy udział we Mszy prymicyjnej i widzimy młodego nowo wyświęconego księdza, to myśl wędruje do tego punktu pierwotnego: że to Bóg powołał, a człowiek odpowiedział na to powołanie. Powołany zostawia wszystko i idzie za Jezusem. To jest tajemnica misterium powołania i odpowiedzi na wolę Boga. W świecie dzisiejszym, w którym liczy się postawa coś za coś, tu i teraz, moja wygoda, mój komfort, moja korzyść, powołanie kapłańskie jest rzuceniem się na głęboką wodę, pójściem w nieznane. Chrystus mówi: „Pójdź za mną” i apostołowie zostawiają wszystko i idą za Nim. Podobnie ci młodzi ludzie, którzy dzisiaj wybierają drogę kapłaństwa, w sercu odczuwają, że Chrystus ich woła i z odwagą idą w nieznane — podkreśla ks. Szuszkiewicz.
Czytaj więcej: Plebiscyt „Polak Roku 2023”: kapituła wyłoniła finalistów
Ks. Mirosław Ulewicz: „Pan Bóg działał przez inne osoby”
Święcenia kapłańskie przyjął m.in. Polak, Mirosław Ulewicz. Jak mówi w rozmowie z naszym dziennikiem, swoje powołanie odkrył nie od razu.
— Urodziłem się w polskiej katolickiej rodzinie. Co niedziela byliśmy z rodziną w kościele. Kiedy uczyłem się w drugiej klasie, do seminarium wstąpił mój brat i chyba wtedy poczułem pierwszy impuls pójścia tą właśnie drogą. To było pierwsze dziecięce pragnienie. Potem ukończyłem wileńską szkołę im. Władysława Syrokomli, dostałem się na studia na Wileński Uniwersytet Techniczny im. Giedymina. Marzyłem wtedy o własnej rodzinie, własnym domu. Ukończyłem studia, zdobyłem tytuł magistra, podjąłem pracę. Myśl o kapłaństwie wtedy odeszła na dalszy plan. Potem szereg wydarzeń i znaków coraz bardziej skłaniało mnie ku podjęciu decyzji o wstąpieniu do seminarium duchownego. Widocznie Pan Bóg miał swoje plany, zaczął działać przez inne osoby. Czytałem też literaturę duchową, słuchałem konferencji, chodziłem na pielgrzymki. Moje wewnętrzne rozdwojenie pomiędzy duchowym a świeckim życiem zaczęło coraz bardziej skłaniać się ku duchowemu — mówi neoprezbiter ks. Mirosław Ulewicz.
Ks. Mirosław Jan Domański: „Niebo łączyło się z ziemią”
Jak opowiada nowo wyświęcony ksiądz Mirosław Jan Domański, na jego wybór drogi do kapłaństwa wpływ miało kilka czynników.
— Wychowałem się w katolickiej rodzinie. Często widziałem swoich rodziców na kolanach, pogrążonych w modlitwie, trwających w relacji z Panem Bogiem. Ich modlitwa była dla mnie swoistą tarczą duchową. Ukończyłem dzisiejsze Liceum im. Adama Mickiewicza w Wilnie (wtedy to jeszcze było Gimnazjum). To było dobre doświadczenie przyjaźni, poznawania świata, przeżywania codzienności. Powołanie odczułem już po szkole. Kiedy nastał czas poszukiwania siebie, sensu życia, zadawałem pytania o sens wiary, Kościoła, istnienia Boga — mówi.
W swym parafialnym kościele pw. Ducha Świętego w Wilnie spotkał wielu przyjaciół, którzy żyli wiarą na co dzień, a parafia stała się swoistym domem.
— Najczęściej spędzałem czas w gronie przyjaciół, ale też w gronie kapłanów, ks. Ronalda Kuźmickiego i ks. Tadeusza Jasińskiego. Są oni dobrym przykładem, jak można żyć wiarą. Ks. Jasiński stał się duchowym ojcem, duchowym przewodnikiem, który niczego nie narzucał, ale przez swoją postawę i dobroć umiał zapalić do działania. Tak zafascynowałem się Kościołem, Chrystusem — opowiada ks. Domański.
Czytaj więcej: Ks. Tadeusz Jasiński: „Dla zmarłych najważniejsza jest modlitwa”
Po szkole dojrzewała w nim myśl, że droga życia musi mieć jakiś głębszy sens.
— Podczas swej Mszy św. prymicyjnej w kościele Ducha Świętego odczuwałem ogromne wzruszenie. Czułem duże wsparcie i jedność w modlitwie, w której się łączyła cała parafialna wspólnota, rodzina i przyjaciele. Myślę, że moja droga kapłańska, którą zaczynam teraz iść, to owoc tej wspólnoty. Czułem, że Niebo schodzi na ziemię, żeby uczestniczyć w tym wielkim wydarzeniu, w Eucharystii — mówi ks. Mirosław Jan Domański.
Nie ilość jest ważna
Statystyka ostatnich lat jest wyraźna: co roku liczba kandydatów do podjęcia studiów w seminarium nieustanie się zmniejsza.
— Obecnie w Wyższym Seminarium Duchownym im. św. Józefa w Wilnie na 3–6 roku studiuje 17 studentów teologii. Pierwszy i drugi rok studiów odbywa się w Kowieńskim Seminarium, a rok przygotowawczy — w Telszach. Łącznie od roku zerowego do szóstego jest 25 seminarzystów. Myślę, że nie liczba seminarzystów jest ważna, ale ich oddanie Bogu i skuteczne działanie — mówi ks. rektor Andrzej Szuszkiewicz.
Czytaj więcej: Seminarium Duchowne Diecezjalne