Rozmowa z ks. Damianem Pukackim, duszpasterzem wspólnoty Opus Dei w Krakowie
„Świętość składa się z heroizmów. Dlatego w pracy wymaga się od nas heroizmu, dobrego »wykończenia« zadań, które do nas należą, dzień po dniu” (św. Josemaría)
Czym jest Opus Dei, jak dawno i gdzie powstało?
Oficjalnie za datę założenia Opus Dei uważa się 2 listopada 1928 roku. Jego pomysłodawcą i twórcą jest ksiądz, dziś już święty Josemaria Escriva rodem z Hiszpanii. Generalnie więc jest to bardzo młoda wspólnota, która nie od razu została pozytywnie przyjęta. Byli nawet tacy, którzy traktowali ją jako sektę. Nie trwało to jednak długo, bo dość szybko działalność tej wspólnoty uznał Kościół Rzymsko-Katolicki i udzielił temu dziełu swojego błogosławieństwa.
Może najpierw opowiedzmy czytelnikom, kim był ten świętobliwy hiszpański kapłan, z jakiej rodziny pochodził itp.
Święty Josemaría Escrivá de Balaguer urodził się w Barbastro (w Hiszpanii) 9 stycznia 1902 roku. Rodzice — pobożni i przykładni katolicy — ochrzcili go cztery dni po narodzinach. Był drugim z sześciorga rodzeństwa, radosnym, żywym i szczerym dzieckiem oraz dobrym, bystrym i inteligentnym uczniem. Bóg bardzo szybko zaczął hartować duszę Josemaríi w kuźni bólu: w latach 1910-1913 umierają trzy jego młodsze siostry, w 1914 r. rodzina zostaje zrujnowa
na ekonomicznie.
Ale Bóg nigdy nie opuszcza swoich owiec. Zimą, na przełomie lat 1917-1918, zdarzyło się coś, co wpłynęło decydująco na przyszłe losy Josemaríi Escrivy: w czasie Bożego Narodzenia w miasteczku spadł śnieg. Niedługo potem Josemaría spostrzegł na nim ślady bosych stóp. Dostrzegłszy wielkie poświęcenie karmelity bosego, do którego należały te ślady, Josemaría postanowił zostać kapłanem, aby stać się bardziej dyspozycyjnym dla Boga.
28 marca 1925 r. Josemaría został wyświęcony na kapłana. W kwietniu 1927 r. przeniósł się do Madrytu, aby tam doktoryzować się w prawie cywilnym. Tutaj, 2 października 1928 roku, podczas rekolekcji przeżywa wizję dzieła, do którego Bóg go powołuje. Ten dzień przyjmuje się za datę założenia Opus Dei (Dzieła Bożego).
Na czym polega praktyczna działalność nowo powstałego Bożego Dzieła i kto w nim może uczestniczyć?
Podstawowym mottem Opus Dei jest droga do świętości przez pracę zawodową i wypełnianie swoich obowiązków chrześcijańskich, żeby potrafić każdą chwilę i sytuację wykorzystać w swoim życiu jako sposobność do miłowania Boga oraz bliźniego i służenia Kościołowi, papieżowi. Naszym powołaniem i zadaniem jest z radością i prostotą serca oświetlać drogi ziemskie światłem wiary i miłości.
W naszej działalności mogą brać udział osoby w wieku od 12 do 100 lat. Stulatka wprawdzie jeszcze nie mieliśmy, ale 90-latkę — tak. Uczestniczą w naszej działalności głównie ludzie świeccy (mężczyźni i kobiety), którzy uczą się dążyć do świętości na drodze zwykłej codzienności i zwykłych zajęć. Od tej chwili zaczynają pracować nad tym dziełem, a jednocześnie kontynuują posługę kapłańską, zwłaszcza wśród ubogich i chorych.
Ale działalność Josemarii nie skupia się tylko w Hiszpanii?
W 1946 roku ten kapłan na stałe przenosi się do Rzymu, gdzie broni doktoratu z teologii. Tam też zostaje mianowany konsultorem kongregacji watykańskich, honorowym członkiem Papieskiej Akademii Teologicznej i prałatem honorowym Ojca Świętego. Z Rzymu wyjeżdża do różnych krajów Europy, a w 1970 roku do Meksyku, by tam umacniać Opus Dei. Umiera w Rzymie na zawał serca 26 czerwca 1975 r.
Wraz ze śmiercią założyciela, dzieło jego nie umarło. Czy to oznacza, że spodobała się ta działalność Bogu?
Chyba tak. Obecnie Opus Dei ma wielkie zasługi dla ożywienia Kościoła i jego obecności w różnych środowiskach zawodowych na wszystkich kontynentach.
Josemaria dość szybko został beatyfikowany i potem kanonizowany.
17 maja 1992 r. w Rzymie, św. Jan Paweł II wyniósł Josemaríę Escrivę na ołtarze jako błogosławionego. Kanonizacja odbyła się 6 października 2002 r.
Wspólnota Opus Dei powstała, jak już wspomniałem w Madrycie, 2 października 1928 (za pontyfikatu papieża Piusa XI), z inicjatywy św. Josemarii Escrivy de Balaguera, jest obecna w 68 krajach (2012). W 2011 należało do niej 90,2 tys. osób. W Polsce jest około 600 wiernych prałatury Opus Dei (2014 r.).
Opus Dei jest instytucją Kościoła Katolickiego?
Jak najbardziej. Opus Dei jest instytucją Kościoła Katolickiego, której celem jest realizacja jego ewangelizacyjnej misji oraz rozpowszechnianie świadomości powszechnego powołania do świętości i uświęcającej wartości codziennej pracy, tj. dobrego wypełniania obowiązków zawodowych i rodzinnych.
Według nauczania św. Josemarii wszyscy ludzie są powołani do świętości.
Ksiądz kieruje 30-osobową grupą osób. Na czym polega wasza działalność?
Staramy się uświęcać pracę, wykonać ją z ludzką doskonałością i z miłości do Boga. Człowiek jest dzieckiem Bożym. Synostwo staje się podstawą duchowości Opus Dei.
Staramy się angażować w życie Kościoła, rodziny, często uczestniczymy w modlitwie, ewangelizacji, rekolekcjach. Organizujemy konferencje, dyskusje. Mamy też kontakty z członkami Opus Dei w innych krajach. Właśnie w 2011 roku mieliśmy takie, bardzo owocne spotkanie z grupami z krajów bałtyckich i skandynawskich.
Wielką wagę przywiązujemy do Mszy św. Dla chrześcijanina, w tym także dla nas, Msza coraz bardziej staje się „ośrodkiem i centrum życia wewnętrznego”. Msza święta dostarcza Bożej energii do pracy, świętości i apostolstwa. Osobiście staram się łączyć kapłańską duszę ze świecką mentalnością.
Św. Josemaria chciał, aby modlitwa była pełną miłości i prostoty rozmową z Bogiem obecnym w duszy. „Dzieci Boże nie potrzebują sztucznych pedantycznych metod, aby zwracać się do swego Ojca”. Zachęcał wszystkich, aby poświęcali codziennie Bogu konkretny czas na modlitwę myślną (rozważania). Zachęcał także do codziennego uciekania się do modlitw i praktyk pobożności wynikających z wielowiekowej tradycji Kościoła.
Staracie się iść tą drogą nakreśloną przez św. Josemarię. Czy zawsze się to udaje?
Owszem, staramy się. Czy zawsze się udaje? Nie. Życie w dobrym kontakcie z Bogiem i bliźnim jest długą i ciernistą drogą. Doskonałym nigdy się nie da być, ale starać się należy i ku temu każdy wierzący powinien dążyć. Powiedziane jest, że nie najgorszy jest upadek, najgorzej jest, jeśli nie chcemy lub nie potrafimy z tego upadku powstać. Bóg nie liczy człowieka upadków, potknięć i niepowodzeń, On liczy nasze wysiłki, jakie czynimy, by powstać, by stać się lepszymi.
Podstawowym celem działalności Opus Dei jest przekazywanie formacji duchowej wszystkim, którzy tego pragną. Formacja ta pomaga każdemu żyć jako konsekwentnemu chrześcijaninowi wśród codziennych okoliczności życia. Rozszerzanie wśród świeckich wiedzy teologicznej i ascetycznej odbywa się na różnego rodzaju spotkaniach formacyjnych, prowadzonych przez księży i świeckich z Opus Dei.
Będąc z grupą młodzieży w Wilnie uporządkowaliśmy sporo grobów na Wileńskiej Rossie, udało się też jeszcze kilka dobrych uczynków zrobić, nawiązać nowe kontakty. Słowem, gdziekolwiek ktoś lub coś potrzebuje pomocy, a mamy chwilę czasu, staramy się tam zawsze być.
Czy oznacza to, że w pewnym sensie jesteście pomocnikami kapłanów parafialnych, czyli takimi małymi szafarzami Słowa Bożego?
Po ludzku mówiąc, tak. Daleko nie zawsze kapłan parafialny może dotrzeć do jakiejś grupy osób młodych, czy nawet starszych, które potrzebują wsparcia na duchu, ewangelizacji, tłumaczenia takiego, czy innego wydarzenia z Biblii.
Jaki jest teraz status Opus Dei?
Opus Dei początkowo jako wspólnota działała w Hiszpanii i było — jako pobożne stowarzyszenie — regulowane
przez biskupa Madrytu. Od 16 czerwca 1950 uzyskało akceptację Stolicy Apostolskiej (Pius XII) wraz z powstałym w 1943 r. Stowarzyszeniem Kapłańskim Świętego Krzyża, związanym z Opus Dei. Jan Paweł II w 1982 r. zmienił status Opus Dei z instytucji świeckiej na prałaturę personalną.
Robicie piękną i dobrą robotę i jest to z pewnością dla was wielkim wyzwaniem. Jakie cechy powinien posiadać członek waszej wspólnoty? Czy trzeba czegoś specjalnie się uczyć?
Z jednej strony jest wszystko bardzo proste, bo należy przede wszystkim kochać Boga i bliźniego. W praktyce jednak jest o wiele trudniej. Po pierwsze, jest to łaska Boża i należy ją umieć dostrzec i chcieć przyjąć. Po drugie, dziś już nie wystarczy mentorskich pouczeń nawet najlepszego kaznodziei. Ludzie chcą widzieć nasze uczynki, a nie czcze słowa. Dlatego musimy bardzo wiele pracować nad swoim charakterem i może nie tyle słowem, co czynem ewangelizować wiernych. A żeby coś komuś dać, trzeba samemu być w to „coś” bogatym. Stale więc musimy pracować nad sobą, nad swoim charakterem, a to się osiąga tylko przez modlitwę, pokorę i prostotę zarówno wobec Boga, jak i bliźniego. Musimy codziennie na nowo uczyć się miłować Boga i bliźniego tak, jak siebie samego.