
Na Litwie wciąż toczy się dyskusja — pozwolić czy nie pozwolić Polakom, obywatelom Litwy, na zapis swoich nazwisk w dokumentach tożsamości po polsku. Rządząca od miesiąca partia Litewskiego Związku Chłopów i Zielonych w kontekście „resetu” relacji z Polską również rozważa projekt pisowni nielitewskich nazwisk w dokumentach.
Proponuje się na głównej stronie paszportu umieszczenie obok siebie dwu wersji nazwiska: w pisowni litewskiej i oryginalnej. Zastrzega się przy tym, że w rejestrach urzędowych obowiązywałaby jedynie wersja litewska.
Autorzy pomysłu spodziewają się, że spełni to oczekiwania części Polaków mieszkających na Litwie, którzy chcą, by w ich nazwisku, zgodnie z pisownią polską, była zapisana np. literka „w”.
Lider „Chłopów” Ramūnas Karbauskis powiedział, że obecnie rozważa się możliwość, by na głównej stronie paszportu były obie wersje nazwiska zapisane przez ukośnik. W taki sposób można by było w paszporcie wpisać np. Mackevič/Mackiewicz. Zaznaczył też, że ta zasada obowiązywałaby tylko w przypadku pisowni alfabetem łacińskim, a nie dotyczyłaby np. cyrylicy.
— Musimy jeszcze wyjaśnić prawne aspekty, gdyż są komentarze prawników, że przeczy to Konstytucji. Szukamy wariantów, które byłyby do przyjęcia i dla Polaków na Litwie, i nie stwarzałyby jakiegoś dodatkowego napięcia. Na razie rozważamy wariant pisowni na pierwszej stronie — powiedział w rozmowie z „Kurierem” Ramūnas Karbauskis.
Jak twierdzi, projekt musi się opierać na zdrowym rozsądku, ale nie może pomniejszać statusu języka państwowego.
— Musimy zrozumieć, że język litewski jest jednym z najstarszych języków świata. Musimy go pielęgnować i szukać sposobów, które nie wymagałyby wciągania do rejestrów liter nielitewskiego alfabetu. Jeżeli do rejestrów wciągniemy litery nielitewskie, będzie to krok do zmian w stosunku do języka litewskiego. Nie jest to skierowane ani przeciwko Polakom Litwy, ani przeciwko komu innemu, to logiczny wywód na temat tego, co jest ważne — sądzi Karbauskis.
Według lidera rządzącej partii, chodzi o to, by „uniknąć nielitewskich liter w rejestrach, a zrobić tak, by do rejestrów trafiały tylko nazwiska napisane litewskimi literami”.
Oryginalna pisownia nazwisk jest kwestią ważną nie tylko dla Polaków na Litwie, ale też Litwinek, które wyszły za mąż za obcokrajowców.
Na Litwie przepisy przewidują jedynie litewski zapis nielitewskich nazwisk. Obecnie w kraju istnieje jedyna możliwość przywrócenia oryginalnej pisowni nazwiska: to droga sądowa. Litewskie sądy już w kilku przypadkach zezwoliły na wpisanie liter „w” i „x” w litewskich dokumentach urzędowych. Większość tych spraw prowadzi Europejska Fundacja Praw Człowieka (EFHR). Wygrała ona między innymi sprawę nieletniej Alexii Mickiewicz-Gorecki, której zarząd migracji odmówił wydania paszportu z literkami „x” i „w”.
Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny po rozpatrzeniu sprawy Romana Goreckiego-Mickiewicza postanowił anulować decyzję zarządu migracji i zobowiązał do wydania nowego paszportu Alexii Mickiewicz-Gorecki, zachowując oryginalną pisownię imienia i nazwiska. Czy proponowane przez rządzących rozwiązanie zadowoliłoby Romana Goreckiego, słynnego praprawnuka Adama Mickiewicza?
— Propozycje proponowane przez rządzących wprowadzą bałagan. Myślę, że większość Polaków nie będzie adaptować obu wersji, bo mają już wpisaną wersję litewską. Po pewnym czasie będzie to pretekst, by powiedzieć, że ludzie nie wykorzystali możliwości pisowni oryginalnej i stwierdzić, że nie ma problemu — uważa Roman Gorecki-Mickiewicz.
Jak twierdzi, polska wersja nazwiska ma prawo istnieć również w systemie urzędów i administracji.
— Jest język państwowy, ale jest też język mniejszości narodowych. Nazwiska w wersji oryginalnej muszą być uznane. Propozycja ma charakter kosmetyczny, pokazuje, że ludzie mają prawo wybrać polską pisownię. Ale jeżeli administracja jednocześnie nie uznaje drugiego języka, to jest to wymierzone przeciwko prawom mniejszości narodowych — mówi „Kurierowi” Roman Gorecki-Mickiewicz.
Sądy litewskie stoją na stanowisku, że przymusowa lituanizacja nazwisk stanowi nieproporcjonalne naruszenie praw i uzasadnionych oczekiwań wnioskodawców i ich rodzin, stwarza niedogodności, ogranicza życie rodzinne i osobiste.
— Nie sądzę, że proponowany zapis nazwisk zadowoli społeczność polską. To wygląda raczej na uciekanie od problemu. Rozwiązaniem jest oryginalny zapis nazwiska w dokumencie tożsamości. Faktycznie nic nie stoi tu na przeszkodzie. Można tu dopatrzyć się jedynie braku woli politycznej i tyle — mówi „Kurierowi” Edward Trusewicz, wiceprezes Związku Polaków na Litwie.

Sąd Konstytucyjny długie lata twierdził, że na stronie głównej paszportu możliwy jest wyłącznie zapis litewski nazwiska, zaś zapis oryginalny mógłby być umieszczany na dalszych stronach dokumentu. Przed kilkoma laty sąd nieco złagodził pozycję i stwierdził, że zasady zapisywania nazwisk mogą być korygowane na wniosek Państwowej Komisji Języka Litewskiego.
— Rola Komisji Języka Litewskiego jest tu nieco wyolbrzymiana, gdyż, jak wiadomo, to izba ustawodawcza przyjmuje ustawy i decyzja w tej kwestii należy do parlamentu — mówi Edward Trusewicz.
— W dokumentach tożsamości nie ma wpisów drugorzędnych. Każdy wpis jest tak samo ważny. Nie można powiedzieć, że data urodzenia jest wpisem nieistotnym, a nazwisko jest wpisem istotnym. Jeżeli w tej propozycji ma być oficjalny wariant litewski używany w urzędach i instytucjach państwowych, a wariant polski ma być wariantem dekoracyjnym, to mija się leciutko z logiką — dodał.
Kandydat na premiera Saulius Skvernelis Polskę określił mianem „partnera strategicznego” i wskazał na konieczność resetu relacji polsko-litewskich.
— Pisownia nazwisk nie jest problemem numer 1 dla społeczności polskiej. Jeżeli chodzi tu o rewerans litewskich polityków przyszłej ekipy rządzącej w kierunku Polski, to sprawą nr 1 jest szkolnictwo — mówi wiceprezes ZPL.