Więcej

    Danuta Lipska – prezesem związku „Elipsa”

    Czytaj również...

    „Bogactwo „Elipsy” polega na różnobarwności i bogatej palecie artystycznej jej przedstawicieli” — mówi Danuta Lipska Fot. Marian Paluszkiewicz

    Przed kilkoma dniami, na zebraniu członków Twórczego Związku Polskich Artystów Malarzy na Litwie „Elipsa” wybrano nowego prezesa. Została nim Danuta Lipska, z którą przeprowadziliśmy rozmowę.
    Przez kilka miesięcy, od grudnia zeszłego roku, kiedy po ciężkiej chorobie zmarł wieloletni prezes  Władysław Ławrynowicz, związek nie miał szefa.
    Tak, musieliśmy wybrać nowego, by wieloletnia praca i starania wszystkich nie poszły na marne. Stojąc nad  grobem naszego nieodżałowanego Władka, postanowiliśmy kontynuować jego dzieło. Każdy doskonale wie, jak łatwo zburzyć, zaprzepaścić dorobek, a na odrodzenie potrzebne są lata. Koledzy chcieli, bym te obowiązki pełniła.
    Pani była od początku.
    Nie tylko ja. Był też Władysław Ławrynowicz, Stanisław Kaplewski, Lila Miłto, Anna Kudriaszowa. Razem zdecydowaliśmy, w tych pierwszych latach odrodzenia, taki związek założyć. Łączyło nas i łączy nie tylko zamiłowanie do malarstwa, promocja szkoły malarstwa i grafiki wileńskiej, ale też poczucie przynależności do polskiej kultury oraz miłość do swego ojczystego miasta i kraju.
    Chyba nam to się udało. Związek zdobył uznanie, ma bogaty dorobek artystyczny, nie rozpadł się, wręcz odwrotnie, okrzepł i pozytywnie zapisał w historii zbiorowej społeczności polskiej na Litwie.
    Początkowo działaliście przy Zarządzie Głównym Związku Polaków na Litwie.
    Pierwsze nasze spotkanie miało miejsce  w Zarządzie Miejskim na Zawalnej, a kiedy otwarto Dom Kultury Polskiej w Wilnie, mamy tu swą siedzibę. Było nas więcej i mniej, ale sami nawet nie sądziliśmy, że za ten okres zdobędziemy uznanie nie tylko na Litwie, ale daleko poza jej granicami.
    Bogactwo „Elipsy” polega na różnobarwności i bogatej palecie artystycznej jej przedstawicieli (realizm i metafizyka, surowość  wyrazu i dekoracyjność). Na obrazach malarzy tworzących w „Elipsie”  widzimy ludzi, pejzaże, miasta, postacie z baśni, symbole.
    W ciągu 24 lat istnienia zorganizowaliśmy wiele pokazów autorskich, zbiorowych i tematycznych. Najwięcej w Polsce. Wystawy wileńskich plastyków były eksponowane także w Niemczech, Francji i USA. Prace artystów „Elipsy” znajdują się w prywatnych zbiorach wielu państw świata, m. in. w Polsce, Niemczech, Czechach, Rosji, USA, Kanadzie, Włoszech, Francji.
    Każdego roku pokazujecie swoje najnowsze prace społeczności Wilna.
    Oczywiście, chcemy, aby ludzie wiedzieli, jak pracujemy. Czasami są to tematyczne pokazy, innym razem o różnorodnej tematyce i technice wykonania: obrazy olejne i grafika, pejzaże i portrety, realizm i abstrakcja. Obok postaci baśniowych i symbolicznych prezentowaliśmy portrety słynnych Polaków: kompozytorów Stanisława Moniuszki i Fryderyka Chopina, Marszałka Józefa Piłsudskiego. Mieliśmy też wystawę portretów zasłużonych dla Wileńszczyzny Polaków. Czasami były to wernisaże o bardzo intrygującej tematyce, np. kryzysowej.
    Członkowie „Elipsy” są stałymi uczestnikami festiwalu kultury kresowej w Mrągowie i kaziuków organizowanych w Polsce. Wspólnie z innymi malarzami z Europy, brali udział w odtworzeniu na płótnie Drogi Krzyżowej do Sanktuarium w Guadalupe (Meksyk), uczestniczyli w międzynarodowych projektach organizowanych przez galerię „Adi Art” z Łodzi i wielu innych przedsięwzięciach kulturalnych.
    Czeka Panią niełatwa praca, by tę działalność kontynuować.
    Nie boję się pracy ani wyzwań. Byłam od  początku, przez wszystkie lata. Pełniłam funkcję sekretarza Związku. Planów moc. W najbliższych – ekspozycja dorobku naszego założyciela, Władysława Ławrynowicza, którą zaplanowaliśmy na kwiecień. W przyszłym roku będziemy świętować 25-lecie, należy się do niego należycie przygotować.
    Młodzież też do was przychodzi?
    To jest największe dla mnie wyzwanie, by zachęcić młodzież. Cieszę się, że do „Elipsy” przyszedł Jarosław Kaplewski, syn naszego znanego malarza, Stanisława Kaplewskiego, że moja wieloletnia uczennica, Bożena Kwiatkowska, jest także wśród nas.
    Planujemy nawiązanie stałych więzów z malarzami mniejszości narodowych mieszkającymi i tworzącymi w Wilnie, nie zapominając oczywiście o wyjazdowych pokazach, by nasze malarstwo było bliżej mieszkańców Wileńszczyzny. Mamy w kraju pięknie odnowione dwory i pałace, w których planujemy urządzać takie wernisaże malarskie.
    Może powie Pani kilka słów o sobie.
    Jestem absolwentką Wileńskiej Szkoły Sztuk Pięknych oraz ówczesnego Państwowego Instytutu Pedagogicznego (obecnie Uniwersytet Edukologii). Pracowałam jako plastyk w Zakładzie  Aparatury  Paliwowej, potem wykładałam plastykę w polskich szkołach: im. Joachima Lelewela, Jerozolimskiej oraz im. Władysława Syrokomli, współpracowałam z zespołem „Wilenka”.
    W następnym tygodniu wybiera się Pani do Polski, na święto kaziukowe, co pani tam zaprezentuje?
    Skoro chodzi o prezentację, będzie to skromny dorobek. Wystawię obrazki – pocztówki z widokami Wilna, pisanek, palm, serc lukrowanych, wszystko, co wiąże się z tym tradycyjnym, dorocznym świętem.
    Marzę, by udało mi się  nawiązać kontakt z plastykami regionu, co mogłoby zaowocować twórczymi plenerami letnimi.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Zmarł papież Franciszek. Mówił o potencjale Litwy jako „światła nadziei w walce z niesprawiedliwością”

    Papież pozostawił wyraźne wytyczne dotyczące swojego pochówku. Grób w bazylice Matki Bożej Większej, za figurą Królowej Pokoju, miał przygotowany już od ponad roku. To miejsce często odwiedzał — zarówno przed...

    Dziedzictwo Litwy, Polski, Ukrainy i Białorusi. Barcie wracają na te tereny

    W czasie Festiwalu Miodosytnictwa w Wilnie Piotr Piłasiewicz opowiadał o powrocie do bartnictwa – nie tylko jako metody pozyskiwania miodu, lecz także jako nośnika wartości wspólnych dla dawnych ziem...

    „Albo amputacja, albo pogrzeb” — poruszająca opowieść Anny Adamowicz o opiece nad matką

    — Z jakiegoś powodu nie ufała lekarzom, powtarzała, że i tak jej nie pomogą. Żadne argumenty nie przemawiały. Lekarzy bała się bardziej niż bólu. W końcu, przerażona, sięgnęłam po...