Litwa jest krytycznie nastawiona do białoruskiej elektrowni atomowej praktycznie od momentu przyjęcia przez Mińsk decyzji o jej budowie.
Chociaż Białoruś twierdzi, że elektrownia w Ostrowcu (białorus. Astrawiec) będzie spełniała najwyższe standardy bezpieczeństwa, eksperci są zdania, że jednak nie będzie wystarczająco bezpieczna. Sugerują, że nie zostały uwzględnione wszelkie możliwe zagrożenia już przy projektowaniu budowy. Litewscy politycy twierdzą, że powstający w odległości zaledwie 50 km od Wilna obiekt jest elektrownią atomową z epoki Czarnobyla. Według premiera Sauliusa Skvernelisa elektrownia „to nie tylko niebezpieczne przedsięwzięcie, ale także projekt, który narusza konkurencję”.
Negatywnie ocenia budowę w Ostrowcu także strona polska. Dowodzi tego decyzja Polski, aby nie kupować energii elektrycznej z powstającej białoruskiej elektrowni. Przedstawiciel rządu RP ds. energetyki, Piotr Naimski, powiedział, że Polska nie ma zamiaru kupować energii elektrycznej z białoruskiej elektrowni atomowej, a także zatrzyma budowę reszty linii przesyłowej z Białorusią.
– Decyzja Polski jest bardzo ważnym sygnałem i być może zmusi Białoruś do przeorientowania perspektyw projektu. Taką decyzję przyjął także nasz sejm. Znajdziemy techniczne rozwiązanie, aby ta energia elektryczna nie trafiła na rynek litewski, ponieważ istnieje obawa, że prywatne firmy mogą skusić się na zakup taniej, białoruskiej energii. Nie dopuścimy do tego, żeby Białoruś przechowywała zasoby energii elektrycznej w hydroelektrowni w Kruonis – powiedział w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Linas Balsys, poseł z ramienia partii Zielonych, członek sejmowego komitetu ochrony środowiska.
W powstającej tuż przy granicy litewskiej elektrowni już kilkakrotnie zdarzyły się „nieprzewidziane” sytuacje.
– Naukowcy w Austrii już ogłosili, że jeżeli dojdzie do awarii na budującym się obiekcie, to ucierpi nie tylko Litwa, ale też ponad połowa Europy. Ciągle wypływają informacje o incydentach na budowie. Doszło m.in. do upuszczenia reaktora, który pękł. Następnie, instalując już nowy reaktor, zostały uszkodzone przewody. Wiadomo też, że rosyjski koncern nuklearny Rosatom, który buduje elektrownię, uznał, że generator w Ostrowcu jest przestarzały i niebezpieczny, ale dotychczas nie wiemy, czy został zamieniony. Problem polega na tym, że Białoruś nie trzyma się zasad Konwencji Espoo. Zgodnie z nią strona białoruska powinna informować sąsiednie kraje o przebiegu budowy. Chodzi przecież o obiekt, który może spowodować znaczące negatywne skutki dla środowiska – zaznaczył Balsys, członek sejmowej komisji ds. Ostrowca.
Jest on zdania, że jeszcze istnieje możliwość wstrzymania budowy białoruskiej elektrowni atomowej. Litewskim politykom brakuje tylko stanowczości.
– Taka możliwość istnieje. Przykładowo Rumunia w ramach konwencji Espoo wstrzymała projekty realizowane przez Ukrainę. Chodziło o rekonstrukcję na kanałach Dunaju. Prace wstrzymano, gdy uznano, że projekt negatywnie wpłynie na środowisko Rumunii – dodał Balsys.
Białoruska elektrownia atomowa budowana w pobliżu miasta Ostrowiec w obwodzie grodzieńskim, 50 km od Wilna, będzie składała się z dwóch bloków energetycznych rosyjskiego projektu WWER-1200 o całkowitej mocy do 2400 MW. Do jego budowy wybrano projekt AES-2006 – typowy rosyjski projekt elektrowni jądrowej nowej generacji „3 plus” z poprawionymi wskaźnikami technicznymi i ekonomicznymi. Pierwszy blok energetyczny białoruskiej elektrowni atomowej planuje się oddać do użytku w 2019 roku.
Prezydent Łukaszenko twierdzi, że budując elektrownię atomową, Białoruś dąży do niezależności energetycznej od Rosji. Paradoks, ale właśnie Rosja finansuje budowę w Ostrowcu.