Jednym z wydarzeń związanych z obchodami 75. rocznicy likwidacji wileńskiego getta była premiera spektaklu „Getto”, w reżyserii Gintarasa Varnasa w Litewskim Narodowym Teatrze w Kownie. Bez wątpienia, był to akcent bardzo mocny, gdyż reżyser dotknął niezwykle bolesnego dla Litwy udziału Litwinów w Holokauście. O przygotowaniach do spektaklu i premierze w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiada odtwórczyni jednej z głównych ról – Jovita Jankelaitytė.
„Getto” w reżyserii Gintarasa Varnasa wzbudziło bardzo wiele emocji. Na czym polega wyjątkowość tego spektaklu?
Ta sztuka jest wyjątkowa przede wszystkim dlatego, że w całości oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. U podstaw każdej z postaci jest prawdziwa historia. Ja w tej sztuce jestem piosenkarką z getta. Moja rola została zbudowana na podstawie historii dwóch prawdziwych artystek: Luby Lewickiej i Chaji Rozental. Obie były żydowskimi śpiewaczkami, które trafiły w czasie wojny do getta, ale ich losy potoczyły się inaczej. Luba zginęła, złapano ją przy bramie getta z przenoszonym woreczkiem grochu. Została rozstrzelana w Ponarach. Chaja przeżyła wojnę, założyła rodzinę, urodziła dwie córki, choć jej historia była pełna dramatycznych momentów.
Jak skończyły się losy bohaterki sztuki?
Moja bohaterka zdecydowała się na ucieczkę z getta. Czy przeżyła? W czasie spektaklu nie ma wyraźniej odpowiedzi na to pytanie, jednak daje on nadzieję, że jej historia potoczyła się zgodnie z życiorysem Chaji Rozental.
Co było dla Pani najważniejsze w czasie pracy nad rolą?
Bardzo cenię rozmowy z Fanią Brancowską. Zaczęło się od tego, że potrzebowałam pomocy z nauczeniem się poprawnego wymawiania słów w jidysz. W spektaklu śpiewałam 5 piosenek w tym języku i sprawiało mi to nie małą trudność. Fania zgodziła się nauczyć mnie wymowy, ale w chwili naszego spotkania okazało się, że jest jeszcze wiele spraw, w których może mi pomóc w pracy nad rolą. Dużo rozmawiałyśmy, opowiadała mi o getcie i o historii swojego życia. Byłam u niej w domu, oglądałam zdjęcia z młodości, słuchałam o tym, jak ze swoją koleżanką zdecydowały się na ucieczkę. Wtedy zrozumiałam, że „Getto” to nie jest po prostu sztuka, w której wychodzę na scenę, odgrywam wymyśloną historię. To wszystko działo się naprawdę, przez te wszystkie, niewyobrażalne tragedie przeszli konkretni ludzie. W ramach przygotowań do sztuki mieliśmy także kilka wycieczek po Wilnie i Kownie, spotkania z historykami. Najtrudniejsze jest chyba przyjęcie, że to wszystko było rzeczywistością, że tym razem – to nie tylko teatr.
Sztuka przedstawia bardzo bolesne wydarzenia, także o litewskim współudziale w Holokauście. Jak spektakl przyjęła widownia?
Muszę przyznać, że takich widzów chciałabym mieć na każdej premierze. Ludzie byli całkowicie skoncentrowani na spektaklu, zasłuchani, tak, jakby poza sceną nie było innego świata. Na pewno taka widownia bardzo pomaga aktorom, zwłaszcza, gdy są to pierwsze spektakle. Sztuka dotykała bardzo ważnych tematów i myślę, że po wyjściu z teatru trzeba trochę czasu na jego przeżycie, przemyślenie. To prawda, że dotykała trudnych, bolesnych spraw, w tym udziału Litwinów w ludobójstwie, ale przecież nie była jakąś zmyśloną opowieścią. Scenariusz powstał wyłącznie w oparciu o dokumenty. Właśnie wierność realiom była podstawowym założeniem od początku powstawania, najpierw sztuki, potem spektaklu. Po prostu te wszystkie dialogi, sceny, to prawdziwe historie. Tu nic nie trzeba było wymyślać, sztukę stworzyła rzeczywistość.
Jakie znaczenia ma ta rola dla Pani osobiście?
Dla mnie ten spektakl od początku wiąże się z bardzo silnymi przeżyciami. W czasie pracy nad nim wiele razy miałam wrażenie, że odkrywam zupełnie nowe rzeczy o sobie, o innych ludziach. Na pewno będzie miała bardzo duży wpływ na to, jak postrzegam świat, myślę, że jeszcze długo będzie we mnie pracować. Nie uważam, że odkryłam już do końca przesłanie tej sztuki. Powiedziałabym raczej, że „Getto” otwiera w człowieku jakieś nieznane dotąd przestrzenie. Nie mam wątpliwości, że to rola, jaką najmocniej przeżyłam do tej pory i wydaje mi się, że jest to jedna z najważniejszych ról w moim życiu.
Fot. Bartosz Frątczak