
18 lutego, czyli dwa dni przed Dniem Bohaterów Niebiańskiej Sotni, prorosyjscy separatyści zaatakowali pozycje ukraińskich sił zbrojnych. Szef ukraińskiego państwa oświadczył, że Rosja chce zerwać proces pokojowy w Donbasie.
Redaktor naczelny portalu „Obserwator Międzynarodowy”, Tomasz Lachowski, jest przekonany, że Kreml w ten sposób chce pokazać Zachodowi, iż Ukraina jest de facto krajem upadłym.
Największe walki prowadzone były w okolicach miejscowości Iłowajsk i Debalcewo. Strona ukraińska poinformowała, że separatyści w ataku wykorzystali moździerze, granatniki i wielkokalibrowe karabiny maszynowe. W trakcie ataku zginął ukraiński żołnierz, a czterech zostało rannych. Po kilku godzinach ukraińskim wojskowym udało się opanować sytuację.
Zełenski oskarża Rosję
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oskarżył Rosję, że chce zerwać rozmowy pokojowe. „To nie tylko cyniczna prowokacja, której celem jest uderzenie w debalcewską ranę, która nigdy w pełni się nie zagoi. To próba zerwania procesu pokojowego w Donbasie” – oświadczył prezydent Ukrainy.
18 lutego zostało zwołane posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Po posiedzeniu odbyła się konferencja prasowa. Dowódca Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy Rusłan Chomczak poinformował, że separatyści zaatakowali pozycje zajmowane przez 72 i 93 zmechanizowaną brygadę sił ukraińskich z trzech kierunków, na odcinku frontu od miejscowości Nowotoszkowske do wsi Żelobok. Atak rozpoczął się o piątej nad ranem, o godz. 10-ej donbascy separatyści zwrócili się do strony ukraińskiej o wstrzymanie ognia, aby zabrać z pola walki zabitych i rannych. Strona ukraińska podała, że tego dnia zginęło czterech separatystów.

Nieprzerwany akt agresji Rosji
Redaktor naczelny „Obserwatora Międzynarodowego” oraz adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego jest przekonany, że atak nie był dziełem przypadkowym i nie został zainicjowany przez samych separatystów.
– Rosji chodziło o wywarcie większego nacisku na Ukrainę w kontekście prowadzonych rozmów pokojowych, a także po raz kolejny pokazanie Zachodowi, że na wschodzie Ukrainy toczy się wojna domowa, której państwo upadłe, jakim jest Ukraina, nie jest w stanie zakończyć. Innym powodem było medialne przykrycie obchodów Dnia Bohaterów Niebiańskiej Sotni i samej Rewolucji Godności w Kijowie, a także piątej rocznicy tragicznej bitwy w rejonie miasta Debalcewo – tłumaczy w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Tomasz Lachowski.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ukraina: najważniejsze – nie poddać się
Dzień Bohaterów Niebiańskiej Sotni jest obchodzony na Ukrainie 20 lutego, ponieważ w 2014 r. w tym dniu zostali zabici najaktywniejsi aktywiści Majdanu. W dniach 18-20 lutego, sześć lat temu na Majdanie zginęło 78 osób. W dalszych dniach – kolejnych 20. Listę Niebiańskiej Sotni otworzyli 22 stycznia 2014 r. Serhij Nikojan i Mychajło Żyzniewski, którzy zginęli od ran postrzałowych podczas starć na Majdanie. Ogółem Niebiańska Sotnia to 105 osób. Wszyscy pośmiertnie zostali odznaczeni tytułem Bohatera Ukrainy.
– Pamiętajmy jednak, że od 20 lutego 2014 r. – a więc od dnia, w którym życie na Majdanie straciło kilkadziesiąt osób – kiedy pojawiły się pierwsze nieznakowane jednostki sił zbrojnych i sił specjalnych Federacji Rosyjskiej na Krymie, tzw. „zielone ludziki” – trwa nieprzerwany akt agresji Rosji przeciwko Ukrainie. Każde kolejne wydarzenie – jak rozpętanie konfliktu zbrojnego w Donbasie przy wykorzystaniu sztucznie wykreowanego separatyzmu czy np. bezprawne zatrzymanie jednostek pływających Ukrainy przez Rosję w Cieśninie Kerczeńskiej w listopadzie 2018 r. – jest w istocie tylko kolejnym przejawem tego samego aktu agresji – napaści zbrojnej na suwerenne państwo ukraińskie. Z perspektywy prawa międzynarodowego Rosję należy określać mianem państwa-agresora, które sprawuje okupację nad nielegalnie anektowanym Krymem oraz częścią Zagłębia Donieckiego – w tym ostatnim przypadku również przy pomocy tzw. ugrupowań separatystycznych. W świetle prawnym tzw. republiki ludowe, ługańska (LNR) i doniecka (DNR), nie istnieją i co ważne – nie mogą być uznane przez społeczność międzynarodową, ponieważ powstały w wyniku agresji i złamania integralności terytorialnej Ukrainy – zaznacza Tomasz Lachowski.
Niestety, zdaniem eksperta, Rosji udaje się „konsekwentnie rozmywać zarysowany powyżej ogląd sytuacji – o czym świadczy choćby grudniowe spotkanie formatu normandzkiego w Paryżu z udziałem Ukrainy, Rosji, Francji oraz Niemiec. Przykładem próby zakończenia konfliktu zbrojnego w Donbasie na warunkach Kremla była tzw. formuła Steinmeiera, która oprócz bardzo ogólnych założeń wyprowadzenia wojsk z obszaru działań zbrojnych i przeprowadzenia lokalnych wyborów, w praktyce może zalegalizować DNR i LNR w składzie Ukrainy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ukraina jest niezależna
Szczyt w Paryżu
Na początku grudnia w Paryżu odbył się szczyt ws. Donbasu w tzw. formacie normandzkim. Przywódcy Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec rozmawiali o uregulowaniu sytuacji na wschodzie Ukrainy.
„Sądzę, że wszyscy byli zmęczeni. Nastroje były różne. Rozmowa była i napięta, i poważna, a chwilami lekka. Kto kogo pokonał? Nie wiem. Wydaje mi się, że obecnie powinniśmy być dyplomatami, bo dopiero zaczęliśmy rozmawiać. Na razie mówmy o remisie” – w ten sposób podsumował rozmowy ukraiński prezydent.
Tomasz Lachowski sądzi, że po szczycie paryskim Zełenski zrozumiał, iż polityka to nie jest telewizyjne show.
– Jego względnie dobrze oceniany występ w Paryżu był jednak wynikiem presji społeczeństwa obywatelskiego, które w grudniu 2019 r. przeprowadziło szereg masowych akcji „Nie kapitulacji!”. Zełenski przeraził się także coraz bardziej słabnącego poparcia wśród Ukraińców. To wszystko powoduje, że choć pewnie on sam chciałby jak najszybciej zakończyć konflikt z Rosją – zgodnie ze swoimi obietnicami wyborczymi – i wrócić do stanu poprzedniego stosunków Kijowa i Moskwy, to jednak wciąż daleko mu do poddania Donbasu Rosji na jej warunkach. Najbliższe miesiące mogą okazać się decydujące nie tylko dla przyszłości dziś okupowanej części Zagłębia Donieckiego, ale całej Ukrainy – uważa redaktor naczelny „Obserwatora Międzynarodowego”.